O kawie wiem niewiele, jednak ostatnio coraz więcej czytam. Trochę podstawowych informacji o wyborze kawy i metodach parzenia znajdziecie tutaj. Parzę w dość dziwny sposób, z racji tego, że bardzo mi się podoba dripper, a na razie go nie posiadam - do wysokiego kubka wstawiam filtr, przelewam go gorącą wodą, wodę wylewam, wsypuję kawę, nalewam najpierw tyle wody, żeby lekko kawę zakryła, czekam aż wsiąknie, a następnie zalewam resztę niedużym strumieniem, kolistymi ruchami i czekam aż się przesączy. Jest to metoda na jeden kubek kawy, bo filtr jest mało stabilny i przy większej ilości można narobić trochę bałaganu ;) Przyjmujemy 7g kawy na 100ml wody (czy też 1g-15ml). Kawa powinna być zmielona średnio (jak piasek gruboziarnisty). Ja niestety nie posiadam młynka, więc musiałam zamówić kawę już zmieloną. Jednak mam nadzieję, że poprzez wybór najmniejszych paczek i przechowywania w szczelnych opakowaniach w lodówce uda mi się wydłużyć nieco proces wietrzenia.
Wybrałam palarnię, która oferuje mielenie w zależności od przeznaczenia tej kawy - Kelleran. Wybór mają dość szeroki, kawy dobrze opisane. Jedyny problem - informują, że kawę palą po złożeniu zamówienia, a ja dostałam paczuszki z datą wypalenia: "26 października", czyli 5 dni przed moim zamówieniem. Oczywiście, dla mnie to żadna różnica w smaku, ale jednak deklaracja jest deklaracją ;) i pewnie wielu smakoszy mogło by być niezadowolonych.
Na pierwszy ogień (czy też pierwszą wodę) Brazil Guaxupe: "Nasza Brazil Guaxupe to kawa średnio palona o niskiej kwasowości i pełnej cielistości. Kawa o klarownym czystym smaku. Wyróżnia się orzechowo - czekoladowymi nutami smakowymi. Na długo pozostawia w ustach kremowy posmak. Przyrządzana w ekspresie ciśnieniowym tworzy ładną kreme. Polecana do każdego sposobu zaparzania."
Może Was zdziwić ten opis, szczególnie nawiązanie do smaków - kawa zawiera dwa razy więcej aromatów niż wino ;) Sztuką jest zaparzyć ją tak, żeby wydobyć jak najwięcej. Do tego wraz ze zmianą temperatury napoju zmienia się także smak.
Dla mnie najważniejsze - jest mało kwaśna. Niestety, kwaśny posmak, niezależnie od tego co mówią eksperci, mnie od kawy odrzuca. W smaku bardzo prosta, dość delikatna.
Śniadania to podstawa mojego jadłospisu. Nie zawsze są zdrowe, jednak staram się, żeby ich podstawą było białko (jajka, mięso albo ryby) oraz warzywa, z dodatkiem odrobiny tłuszczu (oliwa, masło, awokado). Czasem jednak nachodzi mnie ochota na kanapkę, wtedy sięgam po pieczywo dobrej jakości (domowe lub ze sprawdzonej piekarni).
Opieczone pieczywo z masłem bazyliowo-czosnkowym, sałatą, pomidorem, serem camembert i pieczenią z indyka. Kawa i świeży sok jabłkowy.
Masło bazyliowo-czosnkowe:
-pół kostki miękkiego masła
-dwa przeciśnięte/poszatkowane ząbki czosnku
-drobno posiekana bazylia (ile chcecie)
Pieczeń:
-0,5kg piersi z indyka
-ulubione przyprawy - papryka, tymianek, czosnek etc.
-odrobina oleju
Indyka smarujemy odrobiną oleju, nacieramy przyprawami, odstawiamy na kilka godzin do lodówki. Następnie pieczemy w naczyniu żaroodpornym albo w folii w 180 st. C przez 45-60 minut.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNa widok takiej kanapki to ślinka cieknie... oj cieknie xDD
OdpowiedzUsuńSer pleśniowy i dobra kawa - jest okejka.
OdpowiedzUsuńkawa -obowiązkowa ;)
OdpowiedzUsuńPiszę się na taki zestaw ;)
OdpowiedzUsuńMniaaaam! Ale kawę w tym śniadaniu zastąpiłabym herbatą. Kanapka zaś - mniam!
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię kwaskowatego smaku kawy i takiej unikam :)
OdpowiedzUsuńKanapka pierwsza klasa, choć masło czosnkowe rano u mnie odpada ;)
Czosnek nie jest aż tak intensywny - jest wyczuwalny, ale reszta smaków go neutralizuje i nie ma problemów z zionięciem :p
UsuńUwielbiam kawę! chętnie wpadłabym do Ciebie na filiżankę:)
OdpowiedzUsuńJa kawy nie pijam - chyba, że w postaci frappe :) mmm! Pyszności - ale na gorące, letnie dni :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam tak pysznie wypełnione bułeczki! pyszne, zdrowe śniadanie :)
OdpowiedzUsuńWspaniałe śniadanko! Takie kolorowe kanapki chyba uwielbiam najbardziej:) I na kawę mam ochotę:)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do zabawy:) Szczegóły u mnie;)
a ja jeszcze śniadania nie jadłam, ale mi zaczęło w brzuchu burczeć..
OdpowiedzUsuńOchhh jakiegoż mi ogromnego smaka narobiłaś na tą przepięknie wyglądającą bułeczką, aż mi w brzuchu zaburczało!!! :P
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam okazji posmakować prawdziwej, parzonej kawy, o której niejednokrotnie tu pisałaś... :)
Muszę sobie napisać na pulpicie "Nie wchodzić do Kasi na bloga w nocy!"
OdpowiedzUsuńZawsze jak tu wejdę dziwnym trafem zaczyna mi burczeć w brzuchu..
jaka boska bułka.. Jak z obrazka..:)
OdpowiedzUsuńJuż rozkochałam się w Twoim cyklu :) Choć myślę, że sama kaw zamawiać nie będę, to miło dowiedzieć się czegoś nowego. A młynek koniecznie sobie spraw! Zapach świeżo mielonej kawy jest wspaniały :)
OdpowiedzUsuńCo do kawy niestety się nie wypowiem, bo po prostu jej nie pijam. A śniadanko wygląda niezwykle smakowicie :)
OdpowiedzUsuńPs. Muszę pogrzebać w Twoich słodkościowych przepisach, bo mam ochotę zrobić najbliższym niespodziankę. ;-)