photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

sobota, 30 czerwca 2012

babeczki lekkie jak piórko, czyli wspólne pieczenie

Już od pewnego czasu miałam ochotę zaangażować się w taką akcję. Zauważyłam temat, weszłam na bloga. I tak, oczywiście, że jestem chętna na wspólne pieczenie. Założenie było jedno - kruche babeczki z musem z czekolady i owocami. Jednak dodatków może być tyle, ile piekących :)
Babeczki wyszły przepyszne. Co prawda moim zdaniem wystarczy zrobić mus z połowy składników, ale ten pozostały zjedliśmy z malinami (i smakowało nam bardziej niż same babeczki <3). Babeczek wyszło mi 10 małych i jedna nieco większa (tartaletka).

Za organizację wspólnego pieczenia bardzo dziękuję Patrycji z Waniliowej Kuchni :)
A inne pomysły na babeczki znajdziecie także u:
Konrada - Domowy Kucharz
Sylwii - Pożeraczka
Pauliny - Bagietka




Ciasto:
-35 g miękkiego masła
-30 g cukru pudru
-150 g mąki
- 1/4 szklanki kefiru lub śmietany
- łyżeczka cukru z wanilią
 
Mus:
 -200 g czekolady
 -200- 220 ml śmietanki 30%
 -owoce do dekoracji

Masło utrzeć na puch z cukrem pudrem. Dodać mąkę i cukier z wanilią, jeszcze raz zmiksować. Dodać śmietanę, wymieszać dłonią, przełożyć na stolnicę. Zagnieść gładkie ciasto podsypując mąką, chłodzić 15- 30 minut. Po tym czasie rozwałkować jak na pierogi, wykrawać koła i wykładać foremki do babeczek (10- 12). Piec 15- 25 minut w 180 stopniach, wystudzić.
Połamaną na kostki czekoladę podgrzać w rondelku z kremówką. Jeszcze ciepły mus przelać do babeczek, odłożyć do zastygnięcia, udekorować.






***
Pomimo posiadania czytnika e-booków i tak nie mogę się oprzeć pokusie zakupu książek. Na wakacyjny wyjazd zaopatrzyłam się w kryminał "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" (ach te wyprzedaże w Matrasie) i czekam na dostarczenie z allegro "Genialna maszyna. Biografia serca" :) Tym czasem muszę skończyć "Pacjentów" i zabieram się za drugą część Pottera. Mówiłam już, że uwielbiam książkowy świat?
Wczoraj dzień spędzony z L. - spacery, kawa, dużo śmiechu. Wieczorem skoczyłam na zumbę. A dzisiaj zakupy z mamą, później może wypad nad wodę i ciasto wypchane jagodami :)
Udanego weekendu!

środa, 27 czerwca 2012

ze śniadaniowej półki na obiad

Jak odświeżyć tradycyjnego kotleta z kurczaka? Spróbować nowej panierki. A co zrobić z bazylią, która rośnie i rośnie? Ciekawą sałatkę z kaszy, pomidorów i mozzarelli. A jak o kaszy mowa, to najlepiej wybrać tę, która niekoniecznie smakuje na śniadanie.


Składniki na 2 porcje:
-pojedynczy filet z kurczaka
-szklanka maślanki
-płatki owsiane i otręby owsiane
-pół szklanki kaszy jaglanej
-pomidor
-mozzarella
-świeża bazylia

Filet z kurczaka kroimy na dwie części lub więcej. W miseczce mieszamy olej oraz przyprawę do kurczaka i moczymy w tym mięso przez min. pół godziny. Następnie zalewamy kurczaka maślanką i obtaczamy w płatkach i otrębach. Pieczemy przez ok 25 minut w 180 stopniach.
Kaszę jaglaną gotujemy wg instrukcji na opakowaniu. Następnie mieszamy z pokrojonym pomidorem i mozzarellą, dodajemy posiekane liście bazylii i nieco doprawiamy solą i pieprzem. 



***
Zaczytałam się teraz w Harrym Potterze, ale po angielsku. Stwierdziłam, że chcę przeczytać w oryginale. Nie wiem czemu, ale te książki są niesamowite ;)
Dzisiaj kolokwium z systemów mikro, jutro egzamin z programowania. Nie wiem po cholerę przedłużali nam rok akademicki o tydzień, skoro większość zajęć już daaawno się skończyła. Jestem tylko zniecierpliwiona i zmęczona. I znów marudzę :pp 
Myślami jestem już w przyszłym tygodniu, na prawie codziennych treningach, czy to zumby czy innych ćwiczeń. Na piątkowej imprezie i sobotnim wyjeździe na wakacje. Uśmiech! Jeszcze trochę, trzeba wytrzymać ;)


poniedziałek, 25 czerwca 2012

nietypowe naleśniki

Staram się nieustannie rozwijać moje umiejętności gotowania i pieczenia. Jest tyle dobrych rzeczy, które chcę kiedyś spróbować! Zdarzają się jednak dni kiedy zupełnie nie mam pomysłu na obiad - wtedy najlepiej sprawdza się kotlet z kurczaka z mizerią albo proste spaghetti. Ostatnio jedna stwierdziłam, że nieco zmienię skład obiadu z moją wariacją sosu alla bolognese, który swoją drogą jest jednym z pierwszych przepisów na tym blogu ;) Postanowiłam wyrzucić frazę "spaghetti" i zastąpić ją naleśnikami.



Składniki na 2 porcje:
5-6 naleśników
-szklanka mąki, u mnie pełnoziarnista
-jajko
-szklanka mleka
-ok 1/2 szklanki wody gazowanej
-szczypta soli
-łyżka oleju


sos mięsno-warzywny:
-30dag mięsa mielonego
-kilka dużych pieczarek
-średnia cebula
-mała papryka
-szklanka przecieru pomidorowego
-sól, pieprz, słodka papryka, ulubione zioła, czosnek


Naleśniki smażymy i zaraz po usmażeniu zwijamy w ciasny rulon. Cebulę siekamy i podsmażamy, po chwili dodajemy pieczarki i paprykę. Po kilku minutach wrzucamy mięso i smażymy aż się zetnie. Na koniec dolewamy przecier pomidorowy i doprawiamy. Nakładamy sos na talerz, a naleśniki kroimy na 2-3cm kawałki i układamy na sosie. 




***
Weekend udany :) Sobota spędzona z L. na spacerowaniu i odpoczywaniu. Wieczorem obejrzałam dwa filmy - "The Vow" oraz "Mirror Mirror".
Drugi z nich to historia o Śnieżce, z Julią Roberts i Lily Collins w rolach głównych. Film dość przyjemny, ale przyznam, że spodziewałam się czegoś lepszego.
Natomiast bardzo zaskoczył mnie pierwszy z filmów. Myślałam, że będzie to jakaś komedyjka romantyczna, a film jest bardzo fajną historią o miłości. 
Co byście zrobili, gdybyście pewnego dnia obudzili się w szpitalu i okazałoby się, ze nie pamiętacie ostatnich 5 lat swojego życia, które wtedy diametralnie się zmieniało? Albo co byście zrobili, gdyby spotkało to Waszego ukochanego/ukochaną i on nawet nie wie kim jesteś i co Was łączy?

Wczoraj był chrzciny Małego. W skromnym towarzystwie, pojechaliśmy na obiad do knajpki przy drodze, gdzie podają pyszne pstrągi. Potem deser u wujków. A my z Małą K. tańczyłyśmy i bawiłyśmy się razem :)
Dzisiaj w domu razem z L., zaraz zbieramy się na spacer i zakupy. Miała być wycieczka rowerowa, ale pogoda jest bardzo niepewna. Także popołudniu będzie zumba :)

Smile, nie ogarniam jak się u Ciebie komentuje. Także za wszelkie info dziękuję :)

Propozycja na obiad w konkursie Kuchnia 24/7

sobota, 23 czerwca 2012

kakaowe babeczki z czerwonym środkiem

Z okazji lata i z okazji Dnia Ojca.
Małe, kakaowe, nie za słodkie,
z truskawkami w środku.
Na kilka kęsów do szklanki zimnego mleka lub koktajlu.



Składniki na kilkanaście babeczek:
-2 szklanki mąki + 3 łyżki kakao
-1/3 szklanki cukru (lub 1/2, jeśli chcecie słodsze)
-1 łyżeczka proszku
-1/2 łyżeczki sody
-szklanka mleka
-1/3 szklanki oleju
-2 jajka
-szczypta soli
-truskawki :)

Jak to przy babeczkach bywa - wszystko razem mieszamy. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni i pieczemy ok 20 minut.



***
Ulga i odpoczynek od upałów. Niestety, nie lubię lata (o ile nie jestem nad morzem i nie spędzam godzin w zimnej wodzie) i marzę tylko o burzach czy chłodniejszych dniach. 
W czwartek miała się odbyć zumba w parku, jednak została odwołana ze względu na prognozy pogody, a my udałyśmy się na zimne piwo w zamian, bo prognozy się nie sprawdziły i był upał ;) W piątek wieczorem już normalne zajęcia, dało się oddychać.

czwartek, 21 czerwca 2012

tradycyjna konfitura z truskawek

Moje pierwsze, samodzielne doświadczenie z domowymi przetworami. Jak byłam mała to pomagałam babci przygotowywać słoiki z ogórkami, teraz mogę je jeść w nieograniczonych ilościach. Tak samo, jak górską konfiturę z jagód Rodzicielki. W tym roku przyszła kolej na mnie i otwieram mój sezon przetworów konfiturą z truskawek. Jej wykonanie zajmuje 2 dni. Jeśli chcecie przyśpieszyć to możecie pójść do sklepu, kupić dżemix czy inny fix i postępując zgodnie z instrukcją na opakowaniu otrzymacie dżem w ciągu pół godziny. Mi jednak bardziej smakuje konfitura :)


Składniki na 3 nieduże słoiczki:
-1kg truskawek
-500g cukru


Truskawki myjemy, odszypułkowujemy i kroimy na pół bądź na jeszcze mniejsze kawałki. Wsypujemy je do szklanej miski i zasypujemy cukrem, przykrywamy miskę folią i zostawiamy na całą noc w temperaturze pokojowej. Następnego dnia przelewamy truskawki do garnka i zagotowujemy. Ostudzamy i zagotowujemy jeszcze raz. Znów przelewamy do szklanek miski, przykrywamy folią i kiedy ostygną chowamy do lodówki na całą noc. 
Wyparzyć słoiki i zakrętki. Truskawki przelać do garnka i gotować przez 30-40 minut. Następnie szybko przekładamy do słoików, zostawiamy ok 2cm od góry, zakręcamy i pasteryzujemy. 





***
Humor znacznie mi się poprawił. Przede wszystkim dzięki małym, czarnym kuleczkom, które zaczynają się pojawiać - jagody! Do tego popołudnie z książką. Wczoraj po śniadaniu poleciałam na zumbę. Obecnie mamy gratis saunę, także wyszłam kompletnie mokra. A że L. szybko skończył swój dzień pracy to pojechaliśmy nad wodę :)
I jak to się mówi, więcej szczęścia niż rozumu na wtorkowym egzaminie miałam. Zdałam :D Jednego zadania kompletnie nie umiałam zrobić, drugie w połowie, a trzecie to było bardziej na postrzelanie "bo tak mi się coś wydaje" i wybranie najprostszego algorytmu. Cóż, okazało się skuteczne na 3.5 ;)
Teraz tylko czekam na wyniki z poniedziałkowego, a dzisiaj na 16.00 kolokwium. 

wtorek, 19 czerwca 2012

green smoothie

Myślę, że wielu z Was pamięta poprzedni wpis o zielonym koktajlu. Spodziewałam się Waszych reakcji na wiadomość o jego składzie. Ja jednak zostałam przekonana do zielonych, szpinakowych napoi, dlatego też ostatnio powstał kolejny do mojego śniadania. Dwa składniki już znacie, jest to szpinak i banan. Trzecim, zamiast mleka, stał się sok pomarańczowy.


Składniki na ok 400ml:
-porządna garść szpinaku
-banan
-sok z jednej, sporej pomarańczy


Wszystko miksujemy ;)




Propozycja na II śniadanie w konkursie Kuchania 24/7


***
Dwa gorące dni, a ja już nie chcę lata. W takich chwilach cieszę się, że nie jestem mężczyzną, bo na egzamin mogę ubrać lekką sukienkę, a nie długi garnitur. 
Szczerze przyznam, że mam dość tego semestru, bo ciągnie się i ciągnie, a ja praktycznie nic nie zrobiłam w jego trakcie. Dodatkowo jest mi bardzo ciężko zmobilizować się do nauki - rok temu byłam już po sesji, uczelnia nie nakłada na mnie dużych obciążeń i nie mam pewnego rytmu, w który zawsze wpadałam w szkole. Potrzebuję porządnej mobilizacji, nawału obowiązków, wtedy zawsze najlepiej daję radę. 
Mam wrażenie, że marnuję czas. I już wiem, dlaczego czas spędzany w kuchni oraz na uprawianiu sportu sprawia mi taką przyjemność. Czuję, że się rozwijam, do czegoś dążę, osiągam coraz więcej. Natomiast nie mogę powiedzieć tego o studiach. Przychodzę, zajęcia są prowadzone w pośpiechu, z większości nic nie wynoszę, dodatkowo dawka stresu "jeśli nie zrobię to nie zaliczę" często psuje atrakcyjność zajęć, na egzamin czy kolokwium jestem w stanie nauczyć się w kilka godzin (moje wykształcenie sprowadza się do nauki przez kilka dni w roku). 
Jest to bardzo frustrujące i smutno mi się robi, gdy widzę jak przez ostatnie dwa lata diametralnie zmieniły się moje priorytety w życiu. I jak dalej jestem z niczym, tak samo jak 2 lata temu. 
...ta pustka mnie przeraża

niedziela, 17 czerwca 2012

leniwe knedle z truskawkami

Słodki obiad to chyba ulubiona możliwość większości dzieciaków. Wiele się od nich nie różniłam ;) Naleśniki, racuchy, pierogi leniwe, makaron z białym serem czy knedle zawsze był oczekiwane i zjadane z zachwytem.
Moim jedynym problemem stawały się niewielkie grudki z niedociśniętych ziemniaków w cieście na knedle, dlatego też ze słodkich dań były one najmniej ulubione. Ja już tak mam, że problemem są kawałki owoców w jogurcie czy grudka w budyniu. Także stwierdziłam, że pewnie nigdy nie sięgnę po przepis na knedle, bo nie chcę walczyć z ziemniakami. Jednak jak się okazało - nigdy nie należy mówić nigdy. Na jednym ze śniadaniowców wpadłam na "serowe knedle z truskawkami". I wtedy mnie olśniło. Genialne rozwiązanie! Ciasto na twarogu, takie jak do pierogów leniwych, tylko z zamkniętą w środku truskawką. I tym o to sposobem serowe knedle uplasowały się się na drugim miejscu moich słodkich obiadów, zaraz po pierogach z jagodami ;)


Składniki na 35 knedeli (czyli 4-5 porcji):
-750g twarogu
-12dag masła
-2 szklanki mąki
-łyżka cukru
-łyżeczka soli
-2 jajka
-35 truskawek (ja kupiłam pół kilo i akurat starczyło)
-śmietana i cukier do podania


Twaróg przeciskamy przez praskę albo kruszymy dokładnie do sporej miski. Wbijamy jajka, dosypujemy mąkę, cukier oraz sól. Masło podtapiamy w garnuszku. Zaczynamy wyrabiać masę, na koniec dodajemy masło i wyrabiamy dalej. Następnie wyjmujemy na stół oprószony mąką i chwilę ugniatamy. 

Truskawki myjemy, odszypułkowujemy (ależ ciężkie słowo :p) i formujemy knedle, czyli odrywamy niewielki kawałek ciasta, rozpłaszczamy go i nakładamy do środka truskawkę i zawijamy. 
Zagotowujemy wodę, dodajemy odrobinę masła, wrzucamy knedle i od momentu wypłynięcia zmniejszamy ogień i gotujemy je jeszcze 5-8 minut. Podajemy od razu ze śmietaną i cukrem.






***
Poniedziałkowa zerówka zdana na 4.5, angielski również kończę z takim wynikiem. Jak na razie jestem zadowolona :) Jutro, wtorek i czwartek - dwa egzaminy i kolokwium. 
W ramach wczorajszej nauki zrobiliśmy sobie z L. wycieczkę rowerową, bo taka piękna pogoda była, że żal marnować czas w domu. Po południu skoczyliśmy kupić prezent dla babci - kurtka softshell. Dziadek już swoją dostał. A ja znalazłam nowy kostium kąpielowy i nie kosztował majątku. 
Przez to, że mam teraz prawie nieograniczony dostęp do książek to siedzę z czytnikiem i ciągle czytam. Kilka książek na raz. I jeśli ktoś jeszcze nie miał okazji przeczytać w swoim życiu "Mistrza i Małgorzaty" to gorąco zachęcam. Uwielbiam tę książkę, jedna z moich ulubionych. Po raz pierwszy przeczytałam ją na początku gimnazjum, później w liceum i dzięki naszej wspaniałej polonistce była ona także moją lekturą. Teraz też czytam ją z ogromną przyjemnością i zachwytem. 

piątek, 15 czerwca 2012

łosoś + szpinak + truskawki

Obiad (a w zasadzie lunch) musiał być szybki i prosty. Zaraz po egzaminie z angielskiego wbiegłam do domu i zabrałam się do pracy, a czas mnie gonił, bo przecież szykowaliśmy się w drogę do Małej K. :) Miałam w lodówce pół arkusza ciasta francuskiego, kawałek łososia, ser sałatkowy typu feta, truskawki i szpinak w zamrażalniku. W pół godziny zrobił się jeden z najlepszych obiadów na świecie. Szkoda, że nie mieliśmy dużo czasu, żeby go smakować.



Składniki na 2 porcje:
-2 kawałki łososia
-opakowanie szpinaku
-pół opakowania sera typu feta
-arkusz ciasta francuskiego
-cytryna
-truskawki


Szpinak rozmrażamy (bądź dusimy, jeśli macie świeży). Ciasto francuskie kroimy na 8 równych części. Na każdej kładziemy kawałek sera od szpinak. Zlepiamy tworząc takie "paczuszki".

Łososia nacieramy solą, dodajemy trochę masła, plasterek cytryny na górę, zawijamy w folię aluminiową. Zarówno ciasto francuskie, jak i łososia pieczemy ok 20-25 minut w 200 stopniach. Do tego kilka truskawek i otrzymujemy naprawdę niesamowite połączenie smaków.







***
Wczoraj dzień odpoczywania, kolokwium przeniesione na kiedyś w sesji. A wieczorem zumbowy pokaz w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu. Co prawda nie tańczyłyśmy na dużej scenie, ale trochę po niej poskakałyśmy. Obudziła się we mnie fascynacja małej dziewczynki teatrem ;)

z lewej strony to ja :)

Dzisiaj czeka mnie egzamin ustny z angielskiego. Moim tematem będzie drukarka 3D, mam nadzieję, że nie pozapominam nowego słownictwa, które wyciągnęłam z anglojęzycznych artykułów. A w poniedziałek pierwszy sesyjny egzamin...



środa, 13 czerwca 2012

karmelowa siateczka i Marcello II

Dzisiaj druga odsłona urodzinowego tortu Marcello :) Jednak przepis był ostatnio, dlatego przy okazji chcę Wam opisać sposób na wykonanie dekoracji z karmelu.
Zawsze bardzo mi się podobały, bo prezentują się pięknie. Niekoniecznie jest to smaczne (dla mnie za słodkie), jednak stwierdziłam, że idealnie nada się na szczyt tortu. Możecie to także wykorzystać do dekoracji lodów, deserów, pralinek etc. Trzeba tylko pamiętać, że jest bardzo kruche oraz przy dekoracji wilgotnych deserów dość szybko się rozpuszcza.



Składniki:
-100g cukru
-100ml wody
-potrzebujemy także garnuszka, łyżeczki, płaskiej miski z wodą, arkusz papieru do pieczenia oraz chochli czy metalowej miseczki, dzięki której uzyskamy kulisty kształt

Na małym ogniu podgrzewamy wodę z cukrem. Musimy doprowadzić mieszankę do temp. ok 165 stopni. Jeśli jednak nie macie termometru (ja nie posiadam jeszcze) to przy tej temperaturze nasza mieszanka zacznie przybierać delikatnie złoty kolor (taki właśnie jak na zdjęciach). Zdejmujemy nasz garnuszek z ognia, wsadzamy do miski z zimną wodą (tutaj należy uważać!) i za pomocą łyżeczki rysujemy karmelem siatkę na chochli lub miseczce ułożonej na papierze do pieczenia. Zostawiamy do wystygnięcia na min. pół godziny i delikatnie zdejmujemy. Nie będzie z tym problemu, bo karmel nam się nie przykleja do powierzchni, co może być niewielkim utrudnieniem przy rysowaniu siateczki, ale trzeba cierpliwości :)
To był mój pierwszy raz z robieniem takiej dekoracji, jest to naprawdę proste i na pewno jeszcze z tego skorzystam. Szukając przepisu wpadłam na filmik instruktażowy (chyba kotlet.tv), także polecam wszystkim :)





***
Dwa wpisy w indeksie wylądowały, do tego dość ładne, bo 5 i 4.5 :) Do tego w sposób magiczny udało mi się załatwić przeniesienie kolokwium (i znalezienie sali, to był wyczyn!) z dzisiaj na jutro, bo 1. wczoraj był mecz :pp 2. dzisiaj robimy zajęcia powtórkowe do kolokwium. 
Dorwałam kolejną książkę Thorwalda i na dobry początek - historia operacji mojej wady serca :) 
Mam ostatnio niedobór zumby, bo w zeszłym tygodniu nie miałam kiedy, a teraz zajęć nie ma z powodu kontuzji prowadzącej. Na szczęście w czwartek mamy pokaz, więc trochę się wyszaleję.

poniedziałek, 11 czerwca 2012

najlepsze placuszki na świecie

Lubię robić zakupy w naszym Auchan. Mają spory dział z przeróżnymi serami, większość z nich jest sprowadzana z zagranicy, a ja zawsze zastanawiam się do czego mogłabym je wykorzystać. Ostatnio skusiłam się na ricottę, której jeszcze nigdy wcześniej nie jadłam. Postanowiłam ją wykorzystać do przepisu na śniadanie, czyli placuszków z ricotty. Były to najsmaczniejsze placuszki, jakie w życiu jadłam! Mięciutkie, wilgotne, rozpływające się w ustach. Nie potrzeba do nich żadnych dodatków, jednak z truskawkami było to prawdziwe niebo smakowe :)


Składniki na placki dla 2-3 osób:
-opakowanie ricotty (250g)
-2 jajka
-pół szklanki mąki
-2 łyżki cukru
-pół szklanki mleka
-łyżeczka proszku do pieczenia
-szczypta soli

Jajka rozdzielamy i białka ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli. Pozostałe składniki mieszamy, na końcu dodajmy pianę z białek i delikatnie mieszamy. Rozgrzewamy patelnię i smażymy na złocisty kolor z obu stron :)



***
Wycieczka się udała, chociaż część Mała K. spędziła u nas na rękach (a wczoraj poczułam niezłe zakwasy). Potem było jeszcze mnóstwo zabawy i śmiechu. Wróciliśmy bardzo zmęczeni w sobotę wieczorem. Niedziela w domu, z książką, pizzą i notatkami. 
Połknęłam 2/3 książki i tym samym skończyłam trylogię o Lisbeth Salander. Trzecia część zdecydowanie różni się tempem od dwóch poprzednich. Tak naprawdę jest rozwinięciem akcji z drugiego tomu i od początku jest się ciekawym co się stanie dalej. 
Dzisiaj egzamin, termin zerowy, więc podejście mam dość bezstresowe. Bardziej martwi mnie wizja biegania z indeksami po wpisy...

sobota, 9 czerwca 2012

koko koko obiad spoko

Wyjątkowo aromatyczne danie wywodzące się z kuchni indyjskiej. Ile kucharzy, tyle przepisów. Łączy je jedno - pikantny sos bogaty w mieszankę aromatów i przypraw. Ja postanowiłam zrobić wersję mięsną z kurczaka, a do tego dodać mleko kokosowe, które nadało ciekawy posmak. 
Kokosowe curry z kurczakiem i kukurydzą. 


Składniki na 2 porcje:
-2 torebki ryżu
-duża pierś z kurczaka
-pół puszki mleka kokosowego
-mała puszka kukurydzy
-mała cebulka
-2 ząbki czosnku
-curry, chilli, imbir

Ryż gotujemy z curry. Na patelnię wrzucamy pokrojoną cebulę, podsmażamy chwilę. Następnie wrzucamy pokrojony bądź przeciśnięty czosnek, przyprawy. Po chwili dorzucamy pokrojonego kurczaka i smażymy kilka minut. Następnie zalewamy mlekiem kokosowym, dorzucamy kukurydzę i gotujemy pod przykryciem ok 20 minut. Gotowe.



A tytuł...sami rozumiecie ;)


***
Co do egzaminu to martwię się tylko o słuchankę, czy na pewno dobrze wszystko wysłuchałam i czy dobrze zrozumiałam sens pytania, tak jak większość grupy. A tak to raczej dobrze :)
Szybki powrót do domu, sesja z Jillian, obiad (to jest zadziwiające, że w pół godziny można zrobić tak niesamowicie dobre rzeczy <3) i do Ustronia. Mała K. rozbrykana i roześmiana, zaliczyłyśmy spacer na poziomki, zabawy na jej przydomowym placu zabaw, przytulanie i skakanie na mnie oraz robienie min z L. Do tego wspólne zasypianie, czytanie bajek i jeszcze więcej tulenia.
Mały jest naprawdę mały, nigdy jeszcze nie miałam styczności z miesięcznym dzieckiem. Aż strach dotknąć ;)
Tuż przed wyjazdem w drogę odebraliśmy od kuriera przesyłkę, czytnik e-booków przyszedł :D

czwartek, 7 czerwca 2012

tarta fit (czyli fantastyczna i truskawkowa)

Z racji tego, że jestem zła i niedobra, czyli wrzucam tutaj różne słodkości i rujnuję przy tym niejedną dietę postanowiłam się poprawić i zaproponować wszystkim tartę truskawkową w wersji bardziej dietetycznej. Obniżamy zawartość masła w cieście (zastępując je dodatkiem mleka, śmietanki czy wody), wyrzucamy cukier i w jego miejsce dodajemy miód (wiem, kaloryczny, ale fruktozy w domu nie mam, a słodzików nie uznaję), a zamiast zwykłej mąki używamy pełnoziarnistych.


Składniki (na formę 22cm i trzy małe foremki):
-1,5 szklanki mąki (u mnie orkiszowa, pszenna i trochę otrębów)
-5 dag masła
-jajko
-łyżka miodu
-nieco wody/mleka (nie wiem ile dokładnie, wyjdzie w czasie ugniatania)


Mąki siekamy z masłem, dodajemy jajko oraz miód i nieco wody. W zależności od potrzeby dodajemy jeszcze trochę wody bądź mąki.Ciasto powinno być dość twarde, jednak elastyczne i dobrze się zagniatające. Takie jak tradycyjne kruche. Wstawiamy do lodówki na pół godziny, rozkładamy na blasze, nakłuwamy w kilku miejscach widelcem, a następnie pieczemy w 180 minut ok 25 minut.



Składniki na masę:
-300g truskawek
-opakowanie galaretki truskawkowej
-łyżeczka żelatyny
-250ml wody
-250g jogurtu/twarogu sernikowego/serków homogenizowanych (co wolicie i co używacie)


Truskawki blendujemy i mieszamy z serem/jogurtem. Galaretkę i łyżeczkę żelatyny rozpuszczamy w zagotowanej wodzie, a kiedy ostygnie łączymy z masą truskawkową. Kiedy zacznie tężeć przelewamy na ciasto i wstawiamy do lodówki.





***
"Królewna Śnieżka i Łowca" bardzo nam się podobał :) Na pewno nie jest to film dla dzieci. Królowa jest bardzo mroczna, krasnoludki piją, przeklinają i rabują, Śnieżka nie jest bezradną dziewczynką, a ukochany książę...no cóż, niekoniecznie ma status księcia ;) 
Najlepszą rolę ma Charlize Theron, grająca złą królową. Jej postać napędza całą historię i jest postacią tragiczną. W rolę Śnieżki wcieliła się Kirsten Stewart, znana przede wszystkim z roli "zmierzchowej" Belli (szczerze uważam, że zarówno jej, jak i Patisonowi te role przyniosły sporo szkody) i daje radę :) Tytułowym Łowcą jest Chris Hemsworth (znany bardziej jako filmowy Thor) i nie wiedzieć czemu przypomina mi nieco Brada Pitta.
Film warto zobaczyć, nie jest to tradycyjna bajka, a fantasy. Co prawda L. stwierdził, że drażniło go wiele podjętych motywów, które nie były wprowadzone, a trzeba się było domyślić z symboliki. Ja uważam, że takie jest fantasty - bardzo bogate, bardzo różnorodne, podejmujące wiele wątków kulturowych oraz symboli. 

Dzisiaj wolny dzień, jednak jutro szykuje mi się egzamin z angielskiego, także odrobina stresu jest mimo wszystko ;) Rodzice i Młoda pojechali w góry, zahaczają po drodze o Ustroń i będą się orientować czy możemy im się tam zwalić z L. na piątek i sobotę, czy jednak Mały jest za mały i lepiej tylko przyjechać w sobotę. 
A moje szaleństwo zakupowe z okazji Dnia Dziecka trwa dalej, dzisiaj przyszła do mnie zumbowa koszulka :)