Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam te naleśniki wiedziałam, że kiedyś się znajdą na mojej patelni. Jedyny dodatkowy sprzęt jaki potrzebujemy to rękaw cukierniczy i tylka z niewielką dziurką bądź też tego rodzaju butelka plastikowa. Przygotowujemy ciasto na naleśniki (szklanka mąki, szklanka mleka, jajko, szczypta soli i odrobina cukru waniliowego), rozgrzewamy patelnię, przelewamy ciasto do naszego rękawa czy tuby i robimy wzorki :)
Wiadomo, raczej się tym człowiek nie naje ;) Dlatego ja zrobiłam kilka sztuk, a resztę ciasta usmażyłam już normalnie.
Zapowiedź serii wpisów, które mam nadzieję część z Was ucieszą, bo wpisów śniadaniowych. Dlaczego? Przez ostatnie pół roku starałam się prowadzić dwa blogi jednocześnie - tego oraz śniadaniowego. Niestety, od pewnego czasu zauważyłam, że codziennie wymyślanie nowych propozycji zaczyna mnie męczyć, a do tego znacznie mniej mam pomysłów na wpisy tutaj (nie mówiąc o sytuacjach, gdy jednego dnia pojawiały się dwa wpisy np. o tym samym cieście w ramach przepisu i śniadania). Śniadaniowca usunęłam, chociaż kliknęłam magiczne 'Eksportuj bloga' i w każdej chwili mogę wrócić. Myślę, że jednak odrębny blog pozostanie wspomnieniem ;)
Zamierzam raz na jakiś czas wrzucić tutaj propozycję śniadania, postaram się, żeby były jak najciekawsze. Drugim elementem wpisu zamierzam uczynić dobre kawy i herbaty (z nastawieniem na te pierwsze - dzięki Revv za pomysł :p). Od czasu wrześniowych warsztatów na temat kawy i dzięki kilku wizytom w Kafo coraz bardziej przekonuję się do picia dobrej kawy. Obecnie czekam na pierwszą przesyłkę z czterema rodzajami - ta część będzie na pewno bardzo subiektywna ;)
Myślę, że wpisy będą się pojawiać co 2-3 tygodnie, żeby Was nie zamęczyć.
***
Weekend mija bardzo pozytywnie. Wczoraj z samego rana pojechaliśmy z rodzicami na giełdę sprzętu narciarskiego i wróciłam z nową dechą :D Już się nie mogę sezonu doczekać! Z racji tego, że przede wszystkim jeżdżę na nartach, deska jest drugim sportem, szukałam uniwersalnego sprzętu dla średnio-zaawansowanych i myślę, że zakup się sprawdzi :) Po południu natomiast pojechałam do dziadków, bo Mała K. spędza weekend w Gliwicach i musiałyśmy się przecież zobaczyć i trochę pobawić ;)
Ślicznie to wygląda, ale - faktycznie - bardziej pasuje na przystawkę niż danie obiadowe. Czekam z niecierpliwością na notki śniadaniowe - akurat szukam inspiracji, bo nudzą mnie ciągle jedzone jajka i kanapki.
OdpowiedzUsuńA pamiętasz, jaki mi pisałaś, że zamierzasz wytrwać? ;-) Rozumiem doskonale, bo też się rozdwajałam, ale zależy mi przede wszystkim na Słodkich. I też mam w planach jakiś cykl śniadaniowy, ale to dopiero po maturze. Całuję i czekam na ogrom wpisów tutaj ;-)
OdpowiedzUsuńPamiętam, pamiętam i trochę mi głupio było, że jednak zrezygnowałam (i muszę zmierzyć się z własnymi deklaracjami), ale stwierdziłam, że nic na siłę i bardziej zależy mi na tym blogu :)
UsuńNo pewnie, masz rację! I w ogóle się nie przejmuj, rozwijaj tego bloga :) :*
Usuńśliczne te naleśniczki *.*
OdpowiedzUsuńdeska też niczego sobie ,ja niestety nie jeżdze ;d
czekam na pyszne wpisy ;)
och jakie piękne! cudne są:)
OdpowiedzUsuńbrakuje mi Twoich śniadań, więc będę bardzo zadowolona widząc tu od czasu do czasu Twoje poranne pyszności:)
OdpowiedzUsuńa dzisiejsze naleśniki śliczne! ale rzeczywiście takimi to raczej ciężko się najeśc:p
dobrze, że połączyłaś blogi :) W końcu śniadanko to tez jedzenie i chętnie obejrzę tu Twoje pomysły śniadaniowe
OdpowiedzUsuńO może dasz mi jakiś pomysł na śniadanie, bo moje to sama nuda;p z kawami to M. się ucieszy. Uwielbia nowości kawowe:)
OdpowiedzUsuńŚliczne naleśniki:)
Naleśniki faktycznie ciekawie wyglądają.. ;)
OdpowiedzUsuńPomysł, żeby umieszczać tutaj pozycje śniadaniowe bardzo fajny..
No i deska suuuper.. niestety moje postanowienie noworoczne, żeby nauczyć się jeździć, nie spełniło się... ;c
Zima się znowu zbliża, więc nic straconego :)
UsuńNo jakoś tego nie widzę, chociaż kto wie...
Usuńbardziej niż o chęci chodzi o to, że nie ma z kim.. ;p
Śliczne naleśniki :) aż szkoda zjadać ;)
OdpowiedzUsuńKiedyś jeździłam na desce. Ale nie nauczyłam się podjeżdżać na wyciągu. Chyba już o tym wspominałam, nie? W każdym razie zrezygnowałam z deski na rzecz nart :) ale bez kijków. W tym roku na pewno wrócę do nart, bo od kilku sezonów nie jeździłam :/
No to ja na nartach jeżdżę od zawsze, wolę z kijkami - bezpieczniej się czuję, bo już raz mnie uratowały od wpieprzenia się w las. Od kilku lat też na desce, szczerze przyznam, że od pierwszego razu jak na desce stałam to nie ponawiałam prób wjeżdżania na wyciągu, wybieram krzesełka :) I tak jak napisałam - przede wszystkim narty, deska to taka odskocznia kilka razy w sezonie ;)
Usuńteż gdzieś widziałam te naleśniki, świetnie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńja bym pojeździła baardzo chętnie na nartach :D
Ja się z jednej strony cieszę bo przy śniadaniowcu zbyt często umykały mi niektóre Twoje wpisy :) A sama wiesz i tak jestem pełna podziwu, ze byłaś w stanie ogarnąć te dwa blogi. Koronkowe naleśniki są przeurocze :)
OdpowiedzUsuńKAWA! W końcu zrobię coś, co będzie na Twoim blogu!
OdpowiedzUsuńwyglądają uroczo :3
OdpowiedzUsuńPięknie wyglądają. Świetny pomysł np. na romantyczne śniadanie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńśliczne!
OdpowiedzUsuńGenialne te naleśniki, pełne miłości:)
OdpowiedzUsuńJako zaś wielka miłośniczka kawy zdecydowanie czekam na Twoje wpisy z tej kategorii:)
Właśnie nie mogłam się ostatnio na tego Twojego śniadaniowego bloga dostać i zastanawiałam się, co się stało. Naleśniki są prześliczne! Ja od zawsze jeżdżę na nartach (bez kijków). Na desce próbowałam ze dwa razy w życiu, ale nie podobało mi się to, że mam "związane nogi" i jakoś mnie to nie zachwyciło. Na nartach czuję się pewnie, bo jeżdżę od 4 roku życia :)
OdpowiedzUsuńfenonmenalne, po prostu cos wspanialego!
OdpowiedzUsuńtaki prosty patent, a jaki efekt!
OdpowiedzUsuńkapitalne!:)
OdpowiedzUsuńzakochałam się w tych naleśnikach..<3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością, mając wielką nadzieję, że chociaż raz w miesiącu uda mi się takie śniadanie przyrządzić. A może takie będzie moje postanowienie (?)! =)
OdpowiedzUsuńNaleśniki uwielbiam!:) I na słodko, i na słono, i na ostro:)
OdpowiedzUsuńMiałam pytać, co z Twoim śniadaniowcem, ale myślałam, że to jakaś awaria:) Dobrze, że już wiem co i jak:):)
Super te naleśniki... naprawdę wyglądają obłędnie :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę się tak pobawić w kuchni :D
OdpowiedzUsuńNaleśniki chodziły za mną już od dłuższego czasu, ale jakoś zabrać się za nie nie mogłam, a jak już się zabrałam, to w październiku co weekend były. I też wpadłam na pomysł użycia tuby, bo przyszło mi do głowy zrobić je przy pomocy silikonowego serduszka do jajek sadzonych. A koronkowe robią się same - gdy ciasto się kończy :-)
OdpowiedzUsuńCudne:D
OdpowiedzUsuńAle cudne zdjęcia! Strasznie mi brakuje Twoich śniadań...
OdpowiedzUsuńI te naleśniczki, boskie. Aż szkoda zjeść ;)
te nalesniki sa przesliczne! ja widzialam je juz tez wieki temu, ale jeszcze sie nie odwazylam :) moze kiedys :)
OdpowiedzUsuńWitaj:-) Świetne! Pięknie wyglądają. Dopiero co były i mnie podobne:)
OdpowiedzUsuńhttp://zamoimidrzwiami.blogspot.com/2012/11/strauben-nalesnik-tyrolski.html
Pozdrawiam z Wrocławia
Już wiem co jutro będzie na śniadanie! Dzięki za pomysł :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam. Ja zwyklych nalesnikow nie umiem usmazyc, takie cuda sa absolutnie poza moim zasiegiem. A wygladaja po prostu pieknie! :)
OdpowiedzUsuń