O mojej próżności już pisałam, ale ostatnio po raz kolejny miałam okazję doświadczyć bardzo miłego zdarzenia. Bo muszę przyznać, że bardzo lubię, kiedy ktoś prosi mnie o pomoc w znalezieniu odpowiednich przepisów albo pomysłów na potrawy. A jeszcze bardziej lubię, kiedy okazuje się, że moje luźno latające sobie myśli (albo zapisane nimi kartki) świetnie się nadają do spełnienia prośby. Tym razem o radę poprosiła No arguee. W sprawie dość mrocznej, trochę strasznej, na pewno upiornej, ale także dość wesołej i mam nadzieję, że smacznej. Potrawy związane z Halloween! Co prawda w tym roku plany na ostatni weekend października mam zupełnie inne niż przebierane imprezy, a 31 października to dla mnie Święto Reformacji i urodziny przyjaciela, więc nie myślałam wcześniej o tym, co można by podać gościom, ALE ostatnio moją głowę zaprzątała mi jedna myśl. Tak jakoś się wykopała i troszkę urosła. Myśl o pewnym cieście, znanym przede wszystkim z reklam, bo było kiedyś sprzedawane w proszku do wykonania w domu, które zamierzałam upiec już od pewnego czasu. Kopiec kreta. Chyba się ze mną zgodzicie, że może się świetnie wpasować w klimat Halloween?
Przepisy krążące w internecie znalazłam dwa, ale w końcu stworzyłam taki mój własny mix :)
Składniki na tortownicę 26cm:
-tabliczka gorzkiej czekolady
-1/2 kostki margaryny
-1/2 szklanki mleka
- trochę ponad 1/2 szklanki cukru (u mnie część biały, a część trzcinowy)
-1 cukier wanilinowy
-1,5 szklanki mąki pszennej + 2 łyżki kakao
-3 jajka
-1 łyżeczka proszku do pieczenia + pół sody
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni. Do garnka wlewamy mleko, dodajemy margarynę, kakao, połamaną czekoladę i cukry, podgrzewamy na wolnym ogniu aż do uzyskania jednolitej masy. Rozdzielamy jajka, mąkę mieszamy z proszkiem i sodą. Masę czekoladową mieszamy z mąką, dodajemy powoli żółtka. Białka ubijamy ze szczyptą soli i delikatnie łączymy z resztą masy. Przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia (albo wysmarowanej masłem) i pieczemy ok. 25 minut.
Ciasto trzeba lekko ostudzić, ale w jeszcze ciepłym cieście trzeba wydrążyć środek. Spód i brzegi powinny mieć 1-1,5 cm grubości. Wydrążone ciasto kruszymy i zostawiamy na talerzyku do wystygnięcia.
Krem:
-4 banany
-750 ml śmietany 30%
-4 łyżki cukru pudru
-tabliczka gorzkiej czekolady
-sok z cytryny
-4 łyżeczki żelatyny
Czekoladę trzeba posiekać na drobne kawałki. Żelatynę rozpuszczamy w 3-4 łyżkach ciepłej wody i zostawiamy do napęcznienia. Schłodzoną wcześniej śmietanę ubijamy z cukrem pudrem. Do żelatyny dolewamy odrobinę mleka i podgrzewamy na małym ogniu aż do rozpuszczenia, studzimy. Do ubitej śmietany wlewamy schłodzoną żelatynę, mieszamy (miksujemy), żeby uzyskać masę bez grudek. Do masy dodajemy czekoladę i mieszamy.
Na spód nakładamy cienką warstwę śmietany, banany przekrawamy wzdłuż i układamy częścią rozciętą na spodzie, skrapiamy sokiem z cytryny. Na górę nakładamy resztę śmietanowej masy formując kształt kopca i obsypujemy pokruszonym ciastem, lekko je dociskając. Trzymamy w lodówce przez min. 2h przed podaniem :)
Ciasto świetnie nadaje się na zwykły deser, ale także może być urodzinowym tortem :)
Do wersji Halloween polecam żelki-dżdżownice, które można wepchnąć w masę i zrobić tak, żeby wyglądały na wypełzające z ziemi ;) Ja zakupiłam w Carrefourze takie klimatyczne patyczki z filcowym wzorem, które też mogą się przydać do dekoracji.
***
Piątek minął spokojnie, tylko angielski i programowanie na uczelni. Potem zakupy z rodzicami, a wieczór spędziłam oglądając seriale i robiąc sprawozdanie z układów cyfrowych :pp Nie wiem co mnie naszło, żeby zabrać się o 21 w piątek za rzeczy na uczelnię, ale strasznie się w to wciągnęłam xD
Dzisiaj rano przygotowałam ciasto na kopiec kreta i poleciałam na zumbę! Wyszalałam się, wróciłam i skończyłam robić ciasto :)
Obiad jemy u moich rodziców, zakupiłyśmy z mamą wczoraj pstrągi, więc będą z musztardą albo masłem czosnkowym, do tego sałatka brokułowa....mmmmm, robię się coraz bardziej głodna.
P.S. Przypominam wszystkim o grudniowym spotkaniu blogerów! Jeśli jesteście zainteresowani to zostawcie swój adres e-mail, miasto w którym mieszkacie i czy wolicie 1 czy 2 weekend grudnia w komentarzach :)
Kopiec kreta! Mniam, moja babcia robiła to ciasto! Ostatnio co do Ciebie zajrzę, widzę potrawy z mojego dzieciństwa, to urocze:) No i w klimat Haloween wpisuje się idealnie!
OdpowiedzUsuńKopiec kreta :) - uwielbiam go jeść i robić :)
OdpowiedzUsuńNawet ostatnio gościł u mnie na stole :)
Mogłabym jeść go codziennie ;]
kocia_dama, ale mam szczęście do trafiania w potrawy :)
OdpowiedzUsuńEwciak, jest naprawdę pyszny i nie taki słodki, ale są ciasta, które wolę bardziej :) Teraz czas na Ciebie, żebyś się pochwaliła co tam w kuchni wymyślasz ;)
Ja też mam zamiar się uczyć. :) Ogarnąć muszę Photoshopa.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię, robisz takie cudowne rzeczy. Ja nie mam pojęcia o gotowaniu, mam nadzieję,że mnie czymś zarazisz, jak będę tutaj częściej wchodzić :) Kopiec wydaje się być smakowity, zaś pomysł z dżdżownicowy - zabawny :) Życzę kreatywności i miłego weekendu!
Grafika komputerowa to nie dla mnie :pp
OdpowiedzUsuńOj, od razu cudowne ;) Mam trochę chęci, może odrobinę talentu i masę pomysłów, i uwierz mi, że rok temu nie pomyślałabym ile rzeczy będę umiała zrobić. Okazało się, że gotowanie jest całkiem proste!
Dziękuję i wzajemnie ;)
Też bym chciała.. takie cuda piec.. musze sie zacząc uczyc ;p
OdpowiedzUsuńJa dodam wychodzące żelkowe dżdżownice z kopca i będzie (choć odrobinkę) mrocznie ;-)
OdpowiedzUsuńA kopiec kreta to jedno z moich ulubionych ciast! :)
Prosta Sprężynka, a ja będę powtarzać, że w tym nie ma nic trudnego ;) Potrzeba chęci oraz pomysłów albo przepisów. Śmiało!
OdpowiedzUsuńAurora, wczoraj też się wpisał do mojej grupy ulubionych, bo nie jest za słodki ;) I szczerze mówiąc to ja nie wiem jakie jest moje najbardziej ulubione ciacho, chyba jest ich zbyt wiele :D
kurcze wiesz że jeszcze nigdy tego ciasta nie robiłam?
OdpowiedzUsuńza to wczoraj znalazłam chwilkę żeby zrobić coś innego ;) mam nadzieję,że uda mi się zrobić jeszcze zdjęcie i wrzucę później na bloga ;P
Ja je robiłam wczoraj po raz pierwszy :pp są czasem takie rzeczy, o których się słyszy i słyszy, ale człowiek tego nie robi.
OdpowiedzUsuńCzekam na wpis, pewnie zrobiłaś pyszności <3
postaram się jutro zrobić wpis :D muszę też zdjęcia zgrać z aparatu... ;P
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie :) Kacper na pewno pomoże mamie zrobić wpis na blogu :D
OdpowiedzUsuńOj jak ja bym zjadła pstrąga. Najlepiej nad jeziorem w jakiejś smażalni :) ale z tym do wiosny trzeba poczekać :)
OdpowiedzUsuńA ciacho, rewelacja, jak zawsze :)
W tym miejscu, gdzie byliśmy z L. jakiś czas temu pstrągi można dostać przez cały rok. Na jesień/zimę trzeba usiąść sobie w środku, ale i tak rybka jest pyszna ;)
OdpowiedzUsuńA pstrąg u mamy też był bardzo dobry - z masłem, czosnkiem i ziołami.
Kret zawsze będzie mi się kojarzył z ,,jedynkową pogodynką'' hehehe :D
OdpowiedzUsuńAle Twój kopiec wygląda co najmniej SMAKOWICIE! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie każda pogodynka jest ładną panią ;)
OdpowiedzUsuńI bardzo szybko znika, w przeciwieństwie do tych tradycyjnych pojawiających się w ogrodzie.
Mnie najbardziej chodzi o Jego zachowanie i to w jakich nieraz ciuchach wyskoczy na wizję :-))
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że nigdy go nie jadłam.
A chciałabym.
Dziś mam w planach upiec tradycyjny jabłecznik :) Ze względu na kilka reklamówek jabłek, które mam w piwnicy. No i oczywiście uwielbiany przeze mnie, niezawodny smak :)
Ja też po raz pierwszy jadłam :)
OdpowiedzUsuńAch, jabłecznik/szarlotka...uwielbiam! Ostatnio chodzi za mną strudel jabłkowy, może uda mi się zrobić.
Ale widzę, że z efektów zadowolona jesteś! I o to chodzi :)
OdpowiedzUsuńStrudel jabłkowy, mmmm.... :-)
Chyba nie potrafiłabym go zrobić... dlatego pozostanę przy jabłeczniku, z dużą ilością jabłek :-)
Tak jak mówisz, kopiec kreta kojarzy się z reklamami :). Z proszku kilka razy robiłam - kiedyś. Baaardzo mi smakował! Fajnie, że przypomniałaś o tym cieście :), może skorzystam z Twojej propozycji? :)
OdpowiedzUsuńCrystal, i to jak :) Ja też nie wiem czy mi wyjdzie, ale spróbować zawsze mogę.
OdpowiedzUsuńalucha, zachęcam, bo chociaż nie wiem jak smakuje ten z proszku, to ciacho jest pycha :)