Pierwszy tydzień roku akademickiego za mną, nie przemęczam się na razie. W piątek miałam tylko angielski, który i tak głównie był organizacyjny. A organizacja na naszej uczelni jest taka fajna, że nasza powiększona grupa licząca 20 osób dostała na zajęcia salę za małą dla nas i kilka osób obsiadło parapety. W poniedziałek metody statystyczne oraz judo <3
Dzisiaj wspólny poranek, na śniadanie bułeczki, które wczoraj upiekłam i herbata malinowa. L. zaraz jedzie na imprezę urodzinową swojego młodszego brata, a ja odwiedzę rodziców i będę leniuchować sama w domu oglądając seriale, których nowe odcinki wyszły w tym tygodniu :) Na deser mam ciasto, które upiekłam z przepisu i składników sprezentowanych na urodziny!
Składniki:
-5 jajek
-1/2 lub 3/4 kostki margaryny (dałam 1/2)
-szklanka cukru
-płaska łyżeczka proszku do pieczenia
-1,5 szklanki mąki pszennej
-0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
-owoce, u mnie śliwki, według uznania
Rozdzielamy jajka i ubijamy białka na sztywną pianę z odrobiną soli. Stopniowo dodajemy cukier, stale ubijając. Następnie dodajemy żółtka. Mąki przesiewamy razem z proszkiem do pieczenia i delikatnie mieszamy z masą. Na koniec dodajemy rozpuszczoną i wystudzoną margarynę. Wylewamy na przygotowaną wcześniej blachę i wrzucamy owoce na ciasto. Pieczemy ok. 45 minut w 180 stopniach. Na koniec posypać cukrem pudrem z wierzchu :)
***
Wczorajsze zakupy skończyły się nową sukienką i dwoma parami rękawiczek - ciemnoszare pięciopalczaste oraz jesienne, jasnoszare z obciętymi palcami. Sukienka jak na zdjęciu, piękny, jesienny kolor. Co prawda wahałam się z powodu dość mocnego, półokrągłego dekoltu, ale L. się podobała, więc stanęło na tej :)
Zdjęcie ze strony sklepu, żeby ktoś nie pomyślał, że to niby ja :p
Ktoś ze znajomych L. ma bardzo "fajne" poczucie humoru. W jakiś dziwny sposób, raz w roku L. dostaje gadżety z jednej ze stron porno. W zeszłym roku była to koszulka dla niego, teraz dostał talię kart i trochę bielizny...dla mnie. Gratuluję pomysłu.
***
Chociaż do Świąt daleko, to mam dla Was pewną propozycję. Zwie się "prezent pod choinkę w pudełku po butach" i polega o tym, żeby zrobić prezent dla dziecka z Ukrainy, który dostanie pod koniec grudnia.
Koordynacją zajmuję się Centrum Misji i Ewangelizacji wraz z kościołami ewangelicko-augsburskimi na terenie całej Polski. Jeśli ktoś byłby zainteresowany to zapraszam na stronę www.prezent.cme.org.pl. Domyślam się, że np. w Waszych miastach może nie być kościoła E-A, który zajmuje się zbiórką paczek, ale jest także opcja podarowania "wirtualnego" prezentu tzn. przelew na konto CME i odpowiednie osoby się tym zajmą ;)
Ja na razie na studiach też się nie przemęczam:):) Ale to nawet fajne jest, człowiek bez stresu jedzie sobie na uczelnię:)
OdpowiedzUsuńSukienka ma prześliczny kolor! I w ogóle jest świetna. A ja w tym tygodniu będę polować na buty:)
Sukienka śliczna... ten kolor i w ogóle krój świetny ;)
OdpowiedzUsuńA ciasto...
Mmmm... smakowicie wygląda. Ja jakoś ostatnio nie mam weny na wypieki :(
Pozdrawiam ;*
kocia_dama, i to jest fajne :) Myślę, że część osób zrezygnowałoby ze studiów, gdyby codziennie musieli mierzyć się ze stresem. Ja i tak będę mieć dość jednej pani z bzdurnych laboratoriów :pp
OdpowiedzUsuńButy zimowe mam, ale skusiłabym się na takie jedne a la Lita, tylko że na razie nie mam pieniędzy. A jak będę miała to chyba wygra torebka nad butami ;)
Ewciak, jak ją zobaczyłam to się w niej zakochałam, ale przypadkiem znalazłam jeszcze jedną, która na mnie pasowała i nie wiedziałam, którą. Jednak po przemyśleniu padło na tą, no bo jest po prostu śliczna i wręcz idealna dla mnie.
Mi się ostatnio średnio chce gotować obiady :p
uwielbiam wszystkie ciasta bym tylko jadła
OdpowiedzUsuńhttp://agatucha123-agatuszka.blogspot.com/
mój blog
Ojej, jakie fajne zdjęcie :D Pacman !
OdpowiedzUsuńŚliczna sukienka. Idealna na jesień. Ja upatrzyłam sobie niedawno sukienkę w kolorze musztardowym, jest cudowna. Jedyną jej wadą jest wysoka cena, ale pieniążki już sięzbierająsię. ;)
Jak je przeglądałam na kompie też mi się skojarzyło z pacmanem, ale powinno być trochę większe wycięcie :pp
OdpowiedzUsuńDo mnie nie przemawia ten kolor. Żółć jest dość ciężkim kolorem, a teraz jest modna w dość dziwnych odcieniach, ale jeśli komuś dobrze w takim kolorze to warto wybrać :)
Na droższe rzeczy muszę sobie zarobić na korkach, ładnie poprosić mamę albo poczekać na okazję świąteczną, kiedy dostanę jakieś ekstra pieniądze ;)
Oby rok akademicki nigdy nie zabierał Ci czasu na gotowanie i pieczenie, bo Ci nie pozwolę chodzić na te studia ;-P
OdpowiedzUsuńMyślę, że nie Ty jedyna, więc moja uczelnia nie ma wyjścia i muszę mieć czas na kucharzenie ;)
OdpowiedzUsuńNo fajnie to musialo byc ciasno i przyjemnie :P
OdpowiedzUsuńCIasto ah jak ja kocham ciasta :)
Z tymi prezetami to super sprawa ale czasem zastanawiam sie czemu na Ukraine jakw Polsce tez jest duzo biednych dziei ;/ pozdrawiam cieplutko
Aha i sukienczka sliczna ;P
OdpowiedzUsuńJa też kocham i potem tylko chodzę i podjadam :p
OdpowiedzUsuńWiesz co, może to wynika z tego, że w Polsce jest sporo organizacji, które zajmują się biednymi dziećmi w naszym kraju - czy to PCK czy inne fundacje, z tego co się orientuję są też świąteczne akcje z kościoła RK, ale właśnie na terenie Polski. A Ukraina to Ukraina, podejrzewam, że wiele dzieci żyje w skrajnej nędzy. Przez chyba 2 lata część paczek była wysyłanych do Burkina Faso, ale chyba się z tego wycofali.
Piękne zdjęcia ciasta, sukienka też śliczna - bardzo w moim guście :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zdjęcia, ale jakie ciasto ;)!
OdpowiedzUsuńWłaśnie w niej siedzę i naprawdę się cieszę z tego zakupu :) Dół lekko "płynie" jak się chodzi.
ciasto, zapewne jak każde inne przepyszne ;)
OdpowiedzUsuńsukienka bardzo ładna :) - zapewne Ci w niej do twarzy ;)
Witaj!
OdpowiedzUsuńCiasto wygląda przepysznie, że aż narobiłaś mi na nie ochoty. :)
Pozdrawiam
Bombelka, dwie osoby twierdzą, że tak, ale to moja mama i L., a ich opinia nie może być do końca obiektywna :pp
OdpowiedzUsuńKobiecym okiem, witam u siebie :) i zapraszam do przetestowania przepisów!
Najwazniejsze ze zakupy udane:) pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, że nie tylko na Twojej uczelni taka organizacja świetna. I tak macie szczęście, że tylko 20 osób jest w grupie. Nas było... 200.
OdpowiedzUsuńDo takiej małe sali? Zazwyczaj się mieścimy, ale czasem zdarzy się tak, że nie idzie się zmieścić. Trzeba jakoś przywyknąć ;)
OdpowiedzUsuńNo może nie aż do takiej malej, ale też za małej. Da się wytrzymać, a i relacje z ludźmi z roku w takim tłoku szybko się zacieśniają - dosłownie i w przenośni.
OdpowiedzUsuńZ tłokiem to mi się kojarzą nasze windy wydziałowe, które są testowane przez moją grupę pod względem pojemności :pp Winda jest chyba do 12 osób, rekord jak na razie to 17, bo przy 18 był komunikat ostrzegający o przeciążeniu :pp I oczywiście jedyna kobieta w towarzystwie to ja.
OdpowiedzUsuń