Dostałam zakaz pieczenia i robienia słodkości, czyli moja weekendowa cukiernia musi przejść na dietę. Zanim to nastąpi i przejdę na galaretki i serki homogenizowane (ciekawe komu się nasunie pomysł co wymyśliłam na weekend?), muszę trochę podtuczyć moje przepisy. Myślę, że więcej osób zawraca sobie głowę tym jak na wadze stracić, niż jakby tutaj zyskać, osobiście z moją wagą i figurą nie zamierzam nic kombinować, ale raz na jakiś czas sięgam po fast foody. Jednak, żeby przy tym nie wyszczuplić mojego portfela staram się je zrobić sama w domu. Mając w lodówce przygotowane mielone mojej mamy ("jak już robię dla nas, to zrobię i dla was, żebyś się nie musiała męczyć") i trochę warzyw, w tym najważniejsze - ogórki kiszone, powstały dzisiaj na obiad hamburgery. No tak, ale czym byłyby hamburgery bez bułki? I to jeszcze miękkiej, lekko słodkiej, bułki z sezamem?
Składniki na 2-3 bułki (chociaż przepis twierdził, że na 5 dużych :pp):
-250g mąki pszennej typ 450
-2/3 szklanki mleka
-5g świeżych drożdży albo łyżeczka suszonych
-łyżka masła/oleju
-płaska łyżka cukru
-łyżeczka miodu
-pół łyżeczki soli
Letnie mleko wymieszać z drożdżami, cukrem i miodem. Zostawić na 20 minut. Do miski przesiać mąkę, wlać zaczyn, dodać sól, masło i wyrobić gładką, elastyczną masę. Jak zawsze - jeśli jest potrzeba dosypujemy trochę mąki albo dolewamy mleka/wody. Dobrze wyrobione ciasto wkładamy do miski wysmarowanej olejem i zostawiamy do wyrośnięcia na 1,5-2h (do podwojenia objętości). W trakcie wyrastania złożyć 2-3 razy tzn. wyjmujemy na blat, rozciągamy i zakładamy z dwóch stron. Wyrośnięte ciasto podzielić na równe kawałki, uformować bułki, położyć na blasze wyłożone papierem do pieczenia i zostawić pod przykryciem na 40-50 min. Piekarnik rozgrzać do 180 stopni, a wyrośnięte bułki posmarować mlekiem i obsypać sezamem. Piec 15-20 minut.
Reszta hamburgerów - kotlety mielone, sałata lodowa, pomidory, ogórki kiszone i serek w plasterkach takich foliowanych Hochlandu. Sos - ketchup + majonez + sok z cytryny.
***
Minęła stresująca środa, która chwilami była pełna śmiechu. Muszę przyznać, że potrafimy się z chłopakami sprężyć i wykonać wszystko dość szybko, a ja rozwijałam moje zdolności do wykradania kabli. Na koniec i tak okazało się, że nasz bardzo sprytny sposób okazał się "niedopuszczalny" i że "trzeba radzić sobie inaczej" ;)
Po całym dniu na nogach, wkurzaniu się i denerwowaniu, czekała mnie miła niespodzianka - L. z taką różyczką
Planujemy mały wypad w sobotę do Ustronia/Wisły, żeby trochę odpocząć od miasta i odwiedzić moją rodzinę (z Małą K. na czele), a od przyszłego tygodnia chyba zaczniemy chodzić na kurs tańca towarzyskiego, bo kolega wyczaił darmowe zajęcia prowadzone przy duszpasterstwie w Gliwicach :)
Ostatnio mamy wieczorne głupawki i boli mnie potem brzuch ze śmiechu. We wtorek np. podsunęłam pomysł, żeby w ankietach o prowadzących w przypadku kiedy nie wie się co wpisać rzucić szablonowym komentarzem z allegro, tak też kilka osób dostało od L. ocenę w stylu "Transakcja przebiegła pomyślnie. Polecam allegrowicza."
Wisła, Żywiec, Szczyrk...moje ukochane miejsca na ziemi...najlepsze weekendy majowe spędzamy właśnie tam...
OdpowiedzUsuńMoja córcia zobaczyła zdjęcie bułek- mamo, teraz takie bułki chcesz zrobić ? hehe :-) Na razie stopuję z pieczeniem, nadrobiłam chyba na miesiąc :-)
Przyznam szczerze - mi zawsze w burgerach o bułeczkę właśnie chodzi :))
OdpowiedzUsuńPogratuluj ode mnie L. gestu z różą!!! :D
Ustroń strasznie mi sie tam podoba, miłego wypoczynku kochana :*
OdpowiedzUsuńAle piękna róża!
OdpowiedzUsuńKalina, ja też sporo czasu tam spędziłam :) Ze względu posiadanej rodziny, jak i wyjazdów parafialnych do Wisły (największe stężenie Ewangelików tam mają).
OdpowiedzUsuńJa też na razie stopuję, aż za dużo tych dobroci. Czekam aż mi się zaczyn zrobi i w przyszłym tygodniu będzie chleb pieczony :)
Aurora, mi również :D A ostatnio tak za mną chodzi, żeby się wybrać do McDonald's...mam nadzieję, że niedługo będą kupony zniżkowe xD
Przekażę ;)
Prosta sprężynka, najlepiej to tam znam ścieżki rowerowe i kawał lasów :) Ale w centrum miasta mam kilka ulubionych miejsc, może wyciągnę L. na obiad do mojej ulubionej pizzerii.
OdpowiedzUsuńNikki, mi również się bardzo podoba :)
Uwielbiam takie niespodzianki od swojego chłopaka ! :)
OdpowiedzUsuńTeż czasami robię takie hamburgery ;)
Kurcze co wejdę na Twojego bloga to robię się głodna :)
OdpowiedzUsuńZa dużo masz tu smakołyków :)
Udanego weekendu życzę ;*
Fast food- kocham, ale muszę ograniczać bo idzie mi w brzuch i pupe ;))
OdpowiedzUsuńMiło czasem jest tak dostać kwiatuszka o tak o, z niczego :)
Buziaki :*
Nie wiem czy dobrze myślę. Ale przyszło mi do głowy, że sernik na zimno chcesz zrobić :)
OdpowiedzUsuńPysznie wyglądają te Twoje hamburgery! Bułka smakuje podobnie jak ta z fast foodów? ;>
Ja dziś raczej bez większej rewelacji, Pomidorową z ryżem ugotowałam :)
Darmowe zajęcia taneczne. No, no! Takim to dobrze. Szkoda, że u mnie w mieście nie ma takich cudów.
Miłego wypadu. Którego nadal zazdroszczę :)
no argue, ja również :) Szczególnie takie bez okazji.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na obiad, zazwyczaj kupowałam bułki, ale dzisiaj postanowiłam upiec.
Ewciak, bo do mnie to trzeba najedzonym wchodzić. Najlepiej po smacznych ciastku albo obiadku!
K., ja jem dość rzadko (chociaż powrót na uczelnię był związany z małym ogarnianiem wszystkiego i kończyło się zapiekanką na obiad), a jak mam ochotę to staram się zrobić w domu :)
OdpowiedzUsuńCrystal, zgadłaś :) Taki śmieszny trochę będzie, ale skoro ma być to lekkie i nie zabierać dużo czasu to wydaje się być najlepszą opcją.
Podobnie, ale jednak brak jej tego sztucznego posmaku :pp
Też się zdziwiłam, ale jak organizują to czemu nie korzystać?
O wow! To miałam farta! ;) Ale galaretka i serek homo z jednym mi się skojarzyło! ;)
OdpowiedzUsuńSkoro podobne, to chyba nie jest źle. Lubię hamburger. Ostatnio sobie na mieście musiałam kupić bo ochota naszła, za całe 5,5,- ;)
Jak dają bierz, jak biją to spier.... uciekaj! ;-)
Tego się trzymam!
Właśnie zastanawiałam się też nad kosmetologią.
OdpowiedzUsuńJuż sama nie wiem...
Jak się na coś zdecyduję to na pewnio dam znać na blogu :)
Crystal, w sumie to nie używałam ich nigdy razem do innego deseru :pp
OdpowiedzUsuńDobre były :) U mnie na wydziale są niezłe fastfoody :pp
K., jeśli Cię interesują takie kosmetyczne rzeczy to jest to o wiele lepsze wyjście niż pedagogika :)
Moja mama używa. Istnieją inne opcje. Np do biszkoptu. Śmietana z serkiem waniliowym, pomiędzy biszkopt. Na górę galaretka i owoce :)
OdpowiedzUsuńAkurat na mojej uczelni nie lubię hamburgerów. Mięso takie ,,psie'' :D Ale obok auli jest budka z frytkami. Które uwielbiam. Do tego sos czosnkowy albo 1000 wysp i jestem szczęśliwa na pół dnia :)
To ja wolę śmietanę samą albo z mascarpone albo z galaretką (taka pianka się robi).
OdpowiedzUsuńTo u nas frytki są tragiczne :p ale na budownictwie mają mega dobre zupy :)
hmm serek homogenizowany i galaretki kojarza mi sie z sernikiem który zawsze był u babci "od świąt do świąt" czyli praktycznie na kazda okazje ;)
OdpowiedzUsuńciekawe co na te opinie wykładowcy:D
Też się zastanawiamy co sobie pomyślą :pp nie no, już lepsze coś takiego niż listy skarg i zażaleń jakie przychodzą na niektórych.
OdpowiedzUsuńBędzie serniczek :)
Też jest smaczny! ;-) Ale czasem jak się nie ma niczego innego to i serek homo się przyda!
OdpowiedzUsuńZupy! Mniam. Uczelnianą pomidorówkę, mogłabym jeść. I jeść. I jeść. Aż bym wyglądała jak szafa trzydrzwiowa ;)
Mniam!:) Mój Mąż też robi domowe hamburgery i wszyscy zawsze chwalą:) jak wpadają znajomi, a akurat jest bułeczek mniej, niż planowaliśmy, trzeba dorabiać, bo te głodomory zjeść nie dadzą:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam domowe hamburgery :D Ślinka leci na samo wspomnienie.
OdpowiedzUsuńCrystall, U nas też pomidorowa jest rewelacyjna :D i grzybowa <3 Aż się rozmarzyłam.
OdpowiedzUsuńkocia_dama, Twój mąż gotuje normalnie czy to takie jego "popisowe" danie? Czasem trzeba coś na szybko wymyślić i nagle gotowanie staję nieprzewidywalne.
Żona Męża, ja jak nawet się najem to zjadłabym chętnie jeszcze jednego :pp
OdpowiedzUsuńTak serwuję drugi obiad :) W szkole obiad jedzą ok. 12-13, Duża czasem ok 15 więc jak je odbieram, wrócimy do domu to owszem wołają zgodnym chórem-jeeeeeść :)
OdpowiedzUsuńŻe Tobie się tak chce. Większość rodziców wyszłoby z założenia, że jak obiad był już w szkole to po powrocie ze szkoły jakiś deser trzeba zjeść. Ja to miałam zawsze kanapki, obiad w domu :)
OdpowiedzUsuńKanapki też mają :-) Na świetlicy jedzą drugie danie, jak pracowałam to było tak, że dzieci od 6.40 do po 16 siedziały w świetlicy/szkole, więc coś ciepłego musiały zjeść. W domu zazwyczaj robię jedno danie, raz zupa, raz drugie, mąż w końcu też musi coś zjeść no i ja też :)
OdpowiedzUsuńNo tak, jak długo siedzą to faktycznie. Ja do podstawówki miałam 5 minut, więc jak byłam trochę starsza to już sama wracałam do domu i odgrzewałam obiad dla siebie i siostry (10-12 letnie dziecko i zabawa z gazem, ale na szczęście nic się nigdy nie stało).
OdpowiedzUsuńNie, no moje mają po osiem i sześć, więc taka opcja odpada, a na dodatek szkoła daleko, bo 20-30 minut spacerem,już chyba kiedyś nawet u Ciebie pisałam, że u nas na osiedlu szkoły nie ma...chore ://
OdpowiedzUsuńMy mieszkaliśmy z babcią to już w ogóle było super, wracaliśmy, a babcia czekała z ciepłym obiadkiem, później mamcia z pracy wracała...
Pamiętam, że mówiłaś, że macie kawałek. Paranoja, bo 20-30 minut to ja mam na uczelnię, a do szkoły to najwięcej 12-15.
OdpowiedzUsuńBabcie są niesamowicie cenne :)
yummyyy taki chamburgerek jeju ale ty mi zawsze smaka robisz a ja na dziecie hehe :)
OdpowiedzUsuńRozyczka Przesliczna :*
No to najbliższy przepis powinien Ci się spodobać ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie prezenty bez niczego, są najlepsze!
Dobrze masz z tym swoim L! :) U mnie jest na odwrót, to ja śpiewam swojemu ukochanemu, a jemu to się bardzo podoba hehe :D
OdpowiedzUsuńWstawiłam filmik ale coś się pochrzaniło, bo obraz wyprzedza dźwięk ;/ wrrr.
On ma dobrze z Tobą ;)
OdpowiedzUsuń