photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

poniedziałek, 24 października 2011

m jak...

Monologi i myśli. Które tworzą się i siedzą w mojej głowie. Jak idę codziennie na uczelnię albo z niej wracam. Tworzę, wymyślam, rozważam, planuję, rozmawiam sama ze sobą, wspominam i uśmiecham się sama do siebie. Do tego dochodzi muzyka, którą słucham. Zakładam słuchawki, śpiewam sobie pod nosem i prawie tańczę na przejściach. A że przez długi czas zapominałam o słuchawkach, to teraz leżą sobie na stałe w kieszeni kurtki.
MIASTO. Moje miasto. Które uwielbiam i gdybym miała określić je jednym słowem, byłoby to "odpowiednie". Bo dla Gliwice takie właśnie są. Nie za małe, nie za duże. Dość zielone. Na ogół mało śląskie, ale w pewnych miejscach AŻ za bardzo. Nie lubię wstawać, kiedy za oknem jest ciemno, ale mój widok z okna, który jest bardzo miejski, poprawia mi humor. Zaspane bloki, pojedyncze światła w oknach i do tego wszystko zamglone.
I znam je całkiem nieźle, ale teraz będę musiała się uczyć pewnych miejsc na nowo. Postanowili zamknąć nam ulicę, powiem, że to dość ważna ulica dla komunikacji miasta była, przy której stoją budynki Politechniki. I zrobić piękny deptak - z amfiteatrem, klombami, krzaczkami, drzewkami, fontannami i Bóg wie czym jeszcze. Niestety, straciliśmy na tym sporo miejsc do parkowania i pozmieniali ruch na jednej z głównych ulic. Teraz idę na moje stare przejście, ale okazuje się, że go nie ma i muszę się cofnąć albo iść kolejne 80m.
Mam swoją ulubioną drogę na uczelnię, chociaż nie jest najkrótsza, ale najciekawsza. Mijam skwerek, dzieci biegnące do szkoły i kilka cukierni, gdzie widzę kuszące pączki w zestawie z kawą. Muszę kiedyś wejść i spróbować ;) A w tle leci mi gdzieś tam...






Miłość, której jest sporo w moim życiu. I jedna taka moja miłość, w postaci rodzicielki, zabroniła mi siedzieć w kuchni i piec/robić słodycze. Bo za dużo tego i potem wszystkich tym karmię i wszyscy muszą być na wiecznej diecie. I jak łatwo się domyślić, kłóci się to z moją miłością do kucharzenia.

Z powodu innej będę realizować się artystycznie w najbliższym czasie. Robiąc prezent na naszą rocznicę dla L. :) Mam nadzieję, że wyjdzie i pochwalę się jak zrobię i wręczę. Na razie muszę wymyślić kiedy to niespostrzeżenie zrobić, bo wymaga trochę czasu, a na naszych 32m kwadratowych ciężko znaleźć przestrzeń do tajemnego działania. 
A moje zamiłowanie do sportów, które uprawiam skończyło się obtarciami stóp po dzisiejszym judo. Mieliśmy zastępstwo z panem, który lubi opowiadać o elementach niedozwolonych w walce sportowej, ale "jeśli walczysz na ulicy o życie" to taka wiedza może być całkiem pomocna.


I na koniec makaron! Nie mogę powiedzieć, że uwielbiam makarony. Lubię spaghetti w różnych odsłonach, lubię nitki w rosole i świderki w pomidorowej. I ten, który moja mama używa do łazanek. Tak, z powodu zakazu i omletu na dzisiejszy obiad, kradnę przepis mojej mamie, a co!





Składniki na 4 porcje:
-makaron
-500 g kapusty kiszonej
-cebula

-8-10 pieczarek
-kiełbasa (chociaż osobiście bym ją usunęła z tego przepisu i zamieniła na mięso mielone+czosnek)
-2 liście laurowe
-3 ziarnka ziela angielskiego
-sól, pieprz, kminek, chilli



Kapustę kroimy, wrzucamy do wody razem z liśćmi laurowymi i zielem angielskim. Gotujemy ok. pół godziny, mieszając od czasu do czas i ewentualnie dolewając wody. Cebulę i pieczarki kroimy, podsmażamy, a gdy się zeszkli wrzucamy pokrojoną kiełbasę. Smażymy razem i wrzucamy do kapusty, całość doprawiamy jak chcemy. Mieszamy z ugotowanym makaronem i smażymy chwilę na patelni.

Jak napisałam wyżej, z chęcią zamieniłabym kiełbasę na mięso mielone :)


***
Wczoraj kolejny obiad u rodziców, a potem wizyta u dziadków. Mieliśmy oglądać ich zdjęcia z Turcji, ale zamiast tego skończyło się na degustowaniu miodów pitnych i dyskusjach o Izraelu między moim dziadkiem a L.
Tchibo (ci od kawy) prowadzą także sklep z ubraniami i mają sweter, jakiego szukam od 2-3 lat!




To chyba będzie kolejny ubraniowy zakup, ale jeśli nie dogadam się z mamą to będzie trochę odłożony w czasie ;)

I w końcu sprawdziliśmy czy mamy telewizję z puszki w ścianie, i mamy to samo co z naszej anteny. A że teraz antena stoi w mieszkaniu (żeby drzwi balkonowe się zamykały) to będziemy mogli ją oddać znajomemu i odzyskać trochę miejsca ;)

25 komentarzy:

  1. Ja też lubię moje miasto, choć wiele razy narzekam na komunikację (która niestety jest tragiczna), albo korki, ale... Lubię wędrować na uczelnię przez ten tłum twarzy, często jeszcze zaspanych z rana. Lubię pić kawę w pobliskiej knajpce i zagryzać pysznym ciastkiem. Lubię szperać w galeriach handlowych, chodzić do kina, na koncerty... Za to właśnie lubię moje miasto:)
    A co do makaronów: ja z kolei uwielbiam je pod każdą postacią:) Spaghetti, pesto i tak dalej- pycha!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na komunikację nie mogę narzekać :) Wszędzie dojadę, w godzinach szczytu z opóźnieniem, ale to przez korki. Szkoda, że zlikwidowali nam tramwaje, ale dzięki temu mam autobus jadący przez środek miasta spod mojego bloku :pp
    A korki to są chyba wszędzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie narzekam na moje miasto,w sumie to miasteczko,mimo że nic szczególnego w nim nie ma;P
    A łazanki.. mniam...makaronowo-kapuściany zawrót głowy ;] Tyle,że ja i moja mama zamiast makaronu kolanek dodajemy typowy łazankowy (kwadraciki) ;P

    A sweterek ładniutki.! :))

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu wiem jak się nazywa ten makaron, co daje moja mama :D Te kwadraciki kojarzę, mama znajomego takich używa ;)

    Sweter bardzo mi się podoba - granatowy i ma świetny wzór ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. I mnie muzyka niemalże non stop towarzyszy. W zależności od piosenki pojawiają się w głowie wspomnienia, marzenia. Nie raz uśmiech pojawia się na twarzy albo łza kręci się w oku. Czasem potrafiłam sobie w autobusie coś zanucić pod nosem, czym wywoływałam uśmiech, albo nawet śmiech wśród pasażerów :-)
    Ale jakoś się tym nie przejmowałam. Lubiłam się wyłączyć. A w przypływie euforii chodziłam tanecznym krokiem przez miasto :)
    Które też lubię! Może nie jest rewelacyjnie ale zawsze mogło być gorzej :)

    HEY. Tu jestem zaskoczona. Fajnie, że ich słuchasz. Sama lubię ich twórczość. Ich i Kasi Nosowskiej.

    Sweterek przypomina mi takie które można np w Zakopanem dostać :) FAJNY!

    OdpowiedzUsuń
  6. Żeby śpiewać to muszę trochę wypić, na trzeźwo oszczędzam ludziom mojego wokalu :pp A tak to nucę sobie pod nosem :)

    Czasem się zastanawiam co ludzie o mnie myślą po samym wyglądzie bloga, bo jest dość cukierkowy :pp
    Od początków gimnazjum mój gust muzyczny kształtował się w kierunku - rock, metal i alternatywa. Hey też się w tym przewinęli, jeden z lepszych zespołów w Polsce moim zdaniem, i wracam do wielu ich piosenek :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi smakował Twój dzisiejszy wpis, droga Kasiu :))
    Oj, szczęśliwy będzie L. !!! :D
    Ja mam na szczęście wokół siebie przyjaciół głodomorów, którzy tylko marudzą, że wciąż im za mało mojego kucharzenia...
    A i pozdrawiam piękne - nie za małe, nie za duże - Gliwice, które bardzo przypominają mi moje miasto! :))

    OdpowiedzUsuń
  8. O to chodzi, żeby było smacznie :D

    Wiesz co, ja też nie mam takich funduszy, żeby dokarmiać znajomych, którzy i tak w większości stołują się w swoim domu u mamy :) Po prostu muszę robić trochę mniejsze porcje i jakoś będzie.

    Przekażę pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajny sweterek.. w sam raz na zimne dni.. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Do mojego wokalu też można mieć zastrzeżenia :)
    Ale gdybym miała się tak wszystkim przejmować już dawno bym zwariowała ;)

    U mnie różowo.
    A w muzyce gustuję niemalże takiej jak Ty.
    Lubię ROCK. W wielu postaciach i odsłonach :-)

    OdpowiedzUsuń
  11. kurde a ja taki sweter też chciałam tylko, że szary i nie mogłam nigdzie dostać ;P Czyżbyśmy miały podobne gusta? :)

    OdpowiedzUsuń
  12. muzyka pociesza wszystko,już golfy kłaniają się smutno znowu zima przed nami:((

    OdpowiedzUsuń
  13. Crystal, najbardziej lubię zdziwione miny kiedy się uśmiecham do obcych ludzi :pp


    Bombelka, może mamy :) A może to tylko sweter xD

    agatucha123, ja uwielbiam zimę i ciepłe swetry :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wiesz co Ci powiem? Że to w gruncie rzeczy wspaniałe jest... taka nieskomplikowana radość :)) niczym nie skażona, szczera!

    OdpowiedzUsuń
  15. Taka dziecięca :) Dlatego lubię przebywać z dziećmi, bo cieszą się ze wszystkiego i mają takie "nieskażone" spojrzenie na świat.

    OdpowiedzUsuń
  16. Dokładnie!
    Ja w sumie nie mam częstej styczności z dziećmi. Co jedyne z 15miesięczną chrześnicą mojej przyjaciółki :) Mała jest przeUROCZA. Ostatnio na widok kury powiedziała ,, koko... mniam'' i pomasowała się po brzuszku... :D Jak z przyjaciółką to zobaczyłyśmy myślałyśmy, że nie wytrzymamy ze śmiechu.
    Dzieci są fantastyczne.
    Może kiedyś będzie mi dane zostać mamuśką.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ludzie narzekają na miasto, w którym mieszkam -że nie ma pracy, że nic w nim się nie dzieje (no, akurat), że nudne. A ja je lubię. Dla mnie jest w sam raz, chociaż skurczyło się nieco odkąd zaczęłam bywać w stolicy.

    Odkrywanie nowych miejsc i tras w swoim mieście jest ciekawe, bo zazwyczaj poruszamy się tymi samymi drogami i czasem przez przypadek z wielkim zdziwieniem odkrywamy, że z punktu A do punktu B możemy dojść zupełnie inaczej niż zwykle.

    Sweter na cieplutki wygląda.

    OdpowiedzUsuń
  18. Crystal, ja się najczęściej zajmuję moją kuzynką. Jak na 2,5 roku to niesamowita z niej gaduła, a czasem ma takie hasła, że się z nich długo wszyscy śmieją np. siedziała w baseniku i bawiła się z moją mamą, chlapała i takie tam i rzuca hasło z szelmowskim uśmiechem na twarzy: "Tak mi tu chodzi po głowie, żeby Cię jeszcze ochlapać".

    Annette, dla mnie Warszawa jest dużo za duża, Gliwice mają idealny rozmiar :)
    Znam kilka tras na uczelnię i pozostałe mnie nudzą, droga mi się tamtędy strasznie dłuży - chodnikiem idę, w tłoku, tuż przy jezdni. A czasem zmieniając trasę można w ciekawe miejsca dojść :)
    Sweter już zamówiony :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Hihi :-)
    Niektóre dzieci są naprawdę rozwinięte jak na swój wiek, przy czym ciągle takie krystaliczne :)
    Mojego kuzyna synek ma teraz 6 lat, ale gdy miał około 2... zepsuł swojej mamie jakąś płytę CD. Zapytany o to co się stało, odpowiedział, wzruszając ramionkami ,, Tata kupi nową ''.
    Przykłady się mnożą, można wymieniać i wymieniać :)
    Ja też ponoć agentką byłam. Ale cii!

    OdpowiedzUsuń
  20. Mała K. zaczyna "wariować" jak przyjeżdżam i wszędzie i wszystko "z Kasią". I zazwyczaj ją też wtedy usypiam, raz już prawie zasnęła, ale się wybudziła, podnosi głowę i mówi: "A gdzie Jesiek będzie spał? On się tu z nami nie zmieści. Jest za duży do mojego łóżeczka, on się nie zmieści. Jest po prostu za duży!".
    Myślałam, że się popłaczę ze śmiechu. "Jesiek" to oczywiście mój L., który "coś kombinuje przy tym samochodzie" (w opinii Małej K.).

    Ja tam byłam dość grzeczna, ale lubiłam wszystkich ustawiać i nimi rządzić (zostało mi trochę do dziś).

    OdpowiedzUsuń
  21. Domyśliłam się, że chodzi o Twojego chłopaka. Nieźle go podsumowała swoją drogą. Wygląda mi trochę jakby była o Ciebie zazdrosna i chciała mieć tylko dla siebie. Tak wnioskuje po sytuacji z łóżeczkiem i spaniem :)
    Fajnie sobie tak z taką małą przebywać :)
    Ja jak jadę do przyjaciółki to Oliwka przybiega i od razu ma banana na twarzy, wita się całując w usta :) Gdy tam jestem mama i ciotka idą w odstawkę, a swoją fascynację skupia na mnie. Uwielbia grzebać w torebce i wszystko wyciągać. A jak znajdzie telefon albo krem to dziecka nie ma. Ostatnio moją nivejką robiła smaru, smaru... siebie i mnie :D

    Wiem coś o tym rządzeniu. Też mi ta cecha pozostała.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ona jest bardzo zajmująca i ciągle ktoś musi przy niej być :) I też lubi rządzić.
    A z drugiej strony strasznie podrywa L. jak się widzimy :pp
    Mała K. bardzo lubi oglądać zdjęcia, ale przynajmniej na trochę ją komórka zajmie xD
    Takie 2-3 latki potrafią być niesamowicie rozkoszne ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Taka mała a już podrywa? Nim się obejrzysz... a będzie łamała męskie serca :P

    Zdjęcia. O tak. Zwłaszcza aut. Jeszcze muzyka ;-)

    Zgadzam się! Chociaż różnie to z tymi dziećmi bywa. Dziecko dziecku nie równe. Mała np dużo mówi po swojemu. Ale próbuje mówić. Czasem powie jakieś zdanie. A np 3 letni chłopiec z podwórka dalej, powie coś jak będzie miał po kimś powtórzyć. I szczerze powiem, choć może nie powinnam, ale dziwne jest to dziecko. Wszystkiego się boi, wszystko chce płaczem wymuszać. Do dziś potrafi się zanosić jak czegoś nie dostanie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Warszawa jest duża, to fakt, ale i tak przez moment miałam plan, żeby tam pracy i mieszkania poszukać, tylko... Co innego Warszawa na weekend (Nowy Świat, Krakowskie Przedmieście, Stare Miasto - to moja Warszawa), a co innego na co dzień - duże odległości, długie dojazdy do i z pracy, czy dokądkolwiek, korki, itp.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)