Składniki na blachę 24x30cm:
-szklanka wody
-12-13 dag masła (ok 2/3 standardowej kostki 200g, albo połowa kostki 250g)
-szklanka mąki pszennej
-5 jajek
-łyżeczka proszku do pieczenia
Masło rozpuszczamy z wodą w garnku i doprowadzamy do wrzenia. Następnie dodajemy mąkę i mieszamy chwilę, aż powstanie gęsta masa. Zostawiamy do wystudzenia. Wbijamy jajka, dodajemy proszek do pieczenia i wszystko miksujemy na gładką masę. Ciasto dzielimy na dwie części.
Blachę smarujemy tłuszczem i wysypujemy bułką tartą, a następnie rozprowadzamy jedną część ciasta. Warstwa musi być cienka, a samo rozprowadzanie to niezła zabawa ;) Pieczemy w 200 stopniach przez pół godziny. Tak samo pieczemy drugą część.
Masa budyniowa:
-2 opakowania budyniu
-niecały litr mleka
-1.5 kostki masła
-szklanka cukru pudru
Krem można zrobić z przepisu z napoleonki, ale żeby urozmaicić jest też taki :) Robimy budyń według instrukcji na opakowaniu, zazwyczaj daje się 500ml mleka na opakowanie, do kremu postanowiłam dać trochę mniej (420-450ml na opakowanie). Miękkie masło ubijamy z cukrem na puszysty krem, a następnie łączymy z przestudzonym budyniem. Chłodzimy i nakładamy na jeden blat ciasta, na górę kładziemy drugi. Przed podaniem oprószamy cukrem pudrem. Smacznego!
***
Jeśli chodzi o kolokwium piątkowe to część zadaniowa poszła mi chyba dobrze, zrobiłam wszystkie zadania, ale to kolokwium z serii "każdy temat trzeba zaliczyć", więc w zasadzie wszystkie zadania muszę mieć dobrze zrobione. Część teoretyczna gorzej, na szczęście coś wiedziałam i może jakimś trafem dostanę zaliczenie. Ewentualna poprawa pod koniec sesji albo na początku kolejnego semestru, więc na razie się nie przejmuję tym przedmiotem ;)
Gorzej z innym - z tym, z którego było takie trudne kolokwium (przy obniżonym progu zaliczenia zdało jakieś 8-12 osób, czyli ok 8% roku). Po prawie 3 miesiącach prowadzący raczył sprawdzić nasze sprawozdanie i posądził nas o plagiat! Paranoja! Sama je składałam z materiałów przesłanych zaraz po laborkach od innych ludzi! W tym tygodniu mój wydział zaliczył naprawdę wielkiego faila na każdej linii.
Dodatkowo czwartkowy wieczór spędziliśmy z L. na wieszaniu suszarki sufitowej na pranie w łazience. Nie wiem czy producent kiedyś próbował ją sam składać, ale nam to zajęło sporo czasu z powodu za małych dziurek w stosunku do grubości sznurków. Ubrudziliśmy przy okazji pół mieszkania. I stwierdziliśmy, że to idealny pomysł na romantyczny wieczór we dwoje ;)
Ale żeby nie było, że ja ostatnio tylko narzekam, to trochę się pochwalę - poprawiaczami humoru :) Wczoraj po kolokwium postanowiłam podskoczyć do Reserved po wypatrzone rękawiczki, w efekcie wyszłam z dwoma parami rękawiczek, nausznikami i ciepłym, zimowym swetrem, bo obecnie ceny są naprawdę zachęcające. A na zewnątrz sklepu czekał na mnie L., z piękną czerwoną różą :D
zimowe łowy razem z poniedziałkową czapką,
a sweter jest granatowy i dość długi
Na 11 idę na zumbę, a potem odwiedzę dziadków, bo okazało się, że wujkowie przywieźli Małą K. do Gliwic i z chęcią się nią zajmę :)
Uwielbiam zarówno napoleonki jak i karpatkę !!!
OdpowiedzUsuńAle nie lubię w przepisach proporcji w dag, zawsze mam problem z tym jeśli pisze np. tak jak u Ciebie 12-13 dag masła, bo nie wiem ile to jest =(
Dopisałam jak się odnieść do wielkości kostki masła :) Staram się podawać ilość w szklankach, kostkach i sztukach, ale nie zawsze mi to wychodzi, bo bywa, że do przepisu używam miarki.
UsuńKostkę masła zazwyczaj mam standardową tzn. 200g, dzielę ją na pół albo na 4 równe części (po 5 dag każda), w zależności od potrzeby i potem tak na oko :)
Dziękuję Kochana.
UsuńI rozumiem =)
w efekcie końcowym i tak liczy się bardziej doświadczenie i odrobina fantazji bardziej niż sztywno zachowane proporcje
UsuńKarpatkę uwielbiam i kiedyś często ją w domu mmieliśmy - dopóki się nie przejadła :-)
OdpowiedzUsuńU mnie ciężko z przejedzeniem się ciasta, bo staram się testować nowe przepisy i urozmaicać, a ostatnio jakoś tak wychodzi, że ciągle piekę te ciastka z kremem budyniowym :pp
UsuńJa Ci wróżę karierę kulinarną w telewizji :) O gotowaniu, pieczeniu opowiadasz równie smacznie, jak wyglądają gotowe Twoje potrawy na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńJaki romantyczny gest Twojego faceta :) Nice.
Dziękuję ;) Zobaczymy co przyniesie mi przyszłość.
UsuńJak sam powiedział: "Dawno już Ci żadnego kwiatka nie kupiłem". Uwielbiam takie drobne gesty ;)
Mój mąż wiele robi mi różnych niespodzianek, ale z kwiatami nie mogę go nauczyć. Chyba dostałam je od niego tylko raz... Ale doceniam całą resztę rzeczy, które dla mnie robi :)
UsuńSą rzeczy ważne i ważniejsze ;) Kwiaty to bardzo miły prezent, ale wolę jak coś jest w końcu naprawione w domu ;)
Usuńmniam mniam ;-)
OdpowiedzUsuńKomentarz wyraża wszystko!
UsuńMmmmm karpatka, chodzi za mna juz od dłuzszego czasu, ale nie mam czasu żeby zrobić... nawet takiej z proszku ;P
OdpowiedzUsuńCeny faktycznie są bardzo niskie. Wszystko dlatego, że zimy jako takiej nie ma i chca sprzedać jak najwiecej zimowego towaru.
A faceta, to masz romantycznego... no, no, no pozazdroscić ;)
Ja na szczęście czasu mam sporo :)
UsuńI wyprzedaże w tym roku są naprawdę całkiem niezłe, przynajmniej w tych sklepach, do których trafiam.
Jest kochany i wspaniały :) I dla mnie najlepszy na świecie.
Już kolejny raz kusisz mnie karpatką :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki, żeby kolokwia zostały zaliczone. :)
No i nie ma to jak romantyczny wieczór we dwoje :P
No to rób :) K. na pewno będzie wniebowzięty ;)
UsuńWspólnie mieszkanie sprowadza się czasem do takich przyziemnych wspólnych wieczorów, ważne, że razem :)
Pamiętam smak karpatki, jaką robiła moja babcia. Teraz już niestety piecze mniej, ale mam nadzieję, że może na moje urodziny uda jej się taką zrobić- to byłby najlepszy prezent:)
OdpowiedzUsuńDużo tu smaków mojego dzieciństwa:) Od razu budzą się cudowne wspomnienia:)
Babcie mają talent do pieczenia najlepszych ciast ;) Albo to te wspomnienia z nimi związane czynią je najsmaczniejszymi.
UsuńDziękuję ;) Karpatka pyszne ciasto, polecam :)
OdpowiedzUsuńJa muszę wybrać się do sklepu po ciepłe rękawiczki, mam tylko ocieplacze. W zeszłym roku zgubiłam 2 pary więc teraz mam mały problem, bo robi się coraz zimniej ;)
Mi się większość rękawiczek porozwalała. W listopadzie kupiłam dwie pary w h&m - jedne pełne, a drugie z obciętymi palcami. Ale zgubiłam te pełne :( Na szczęście dostałam podobne od babci, ale że robi się coraz zimniej to warto mieć kilka par na różne temperatury :)
UsuńPoza tym były takie ładne i w takiej cenie, że nie mogłam się oprzeć :pp
Uświadomiłam sobie, że straszliwie dawno mnie tu nie było. Zdałam też sobie sprawę z tego, że pewnie dużo ciekawych notatek przegapiłam. Dziś znalazłam czas i czytam. Znów zachwycam się Twoimi zdolnościami kulinarnymi - bo ja na razie zbieram tylko przepisy i podrzucam je mojej mamie ale jak już będę miała swoją wymarzoną kuchnię to chyba nie wyjdę z niej przez pierwszy miesiąc :) I ten Twój L. - ajć jaki on jest romantyczny :) Nie masz jego kopi na zbyciu? :D Pozdrawiam cieplutko! :*
OdpowiedzUsuńA ja dla odmiany mam sporo czasu, więc dość często piszę ;)
UsuńTeż zaczęłam gotować i piec na potęgę odkąd mam swoją własną kuchnię. Jeszcze nie wymarzoną, bo za mały metraż był, ale i tak się bardzo dobrze w niej czuję ;)
A kopii L. niestety nie mam (a swojego nie oddam!) ;)
Uwielbiam karpatkę, ale nigdy sama nie potrafię jej zrobić. Muszę w końcu zebrać się w sobie i kolejny raz spróbować. Może wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńJak się okazuje to naprawdę proste ciasto :)
UsuńZabawa była jak piekłam napoleonkę z własnego ciasta francuskiego.
Spontaniczny wieczór we dwoje i to dzięki nieogarniętemu producentowi suszarek ;-P hihi
OdpowiedzUsuńKasiu, karpatka wyszła idealnie i ja tam bym nie śmiała narzekać, że za dużo pieczesz :))
Zdecydowanie się zgadzam, że w Reservdzie jest w tym roku na co polować :D W tym tygodniu planuję już trzecie łowy :D
Zaczynam podejrzewać, że oni zrobili to specjalnie :pp Było wesoło :)
UsuńDziękuję. Oni marudzą ze względu na moje dobro, żebym tyle w kuchnie nie siedziała. Problem jest w tym, że ja to po prostu lubię ;)
Na razie jestem naprawdę dobrze zaopatrzona (w międzyczasie było kilka zakupów z mamą), więc nie muszę wydawać pieniędzy :D
Bardzo lubię karpatkę, a dawno nie robiłam - dzięki za przypomnienie tego cudownego ciasta :)
OdpowiedzUsuńBlogi kulinarne dostarczają inspiracji, szczególnie sobie wzajemnie ;)
UsuńHaha, uśmiałam się jak do Ciebie weszłam, bo u mnie też śnieżno - słodki post :). Karpatkę lubię bardzo - dawno nie jadłam.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne zimowe gadżety :)
Czytając tematy nowych wpisów w linkach uśmiechnęłam się jak zobaczyłam Twój ;)
UsuńPowiem krótko. KOCHAM to ciasto!
OdpowiedzUsuńCiasta z kremem budyniowym coś w sobie mają :) Osobiście wolę napoleonkę, ale karpatka też mi ogromnie smakuje.
UsuńMnie się przypominają ciekawe chwile związane z karpatką. U mnie było tak jak u ciebie z suszarką - ubrudziliśmy się i spędziliśmy romantyczny wieczór :) Ech te wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńJest to zawsze sposób na rutynę w związku, wspólne prace domowe ;)
UsuńMój brat uwielbiał swego czasu to ciasto i zawsze obowiązkowo w święta musiała być karpatka. Teraz trenuje i ma diety wszelakie, więc karpatki po prostu u nas nie ma, bo ja szczególnie nie przepadam. Za to pamietam z jakim trudem rozsmarowuje się ciasto na blaszce. Można sobie pomoc maczając nóż/łyżkę/łopatkę w oleju :)
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj używam własnych palców, najłatwiej mi wtedy wychodzi ;)
UsuńU mnie na szczęście diet za bardzo w domu nie ma, oprócz Młodej, która jest na wiecznej diecie. I dziadka, którego pilnuje babcia, bo jest łasuchem ;)
:)
OdpowiedzUsuńA widzę, że czytasz Zafona. Bardzo go lubię - przeczytałam Marinę i Cień wiatru. Świetne. Napisz czy ta przypadła Ci do gustu :)
Czytałam Cień wiatru i Grę anioła, całkiem fajne :) Teraz powoli zaczynam Światła, ale uporczywie mi je przerywa sesja ;)
UsuńHehe, no tak. A w takich momentach najbardziej chce się czytać książki ;)
UsuńChce mi się robić wszystko byle się nie uczyć, ale jednak nie mogę :/
Usuń