Ale, zaraz, zaraz. Pewnie nie każdy wie o czym ja w ogóle piszę...Otóż, znów nawiązuję do twórczości Małgorzaty Musierowicz i do jej kulinarnej strony. Sięgam do jej przepisów i tym razem się zachwyciłam. Wpis dedykuję Kociej Damie, bo jak sama się przyznała, zawsze ją ten przepis ciekawił. Postanowiłam go przybliżyć, bo to naprawdę ciekawa wersja naleśników z twarożkiem i owocami.
Składniki:
-25dag mąki
-2 jajka
-2 szklanki mleka
-nieco cukru waniliowego
-łyżeczka oliwy
-dwa serki waniliowe typu Danio
-serek kanapkowy typu Bieluch
-10-15dag malin
-nieco miodu
-cynamon
Mąkę mieszamy z jajkami, mlekiem, cukrem waniliowym i oliwą na gładką masę. Zostawiamy na godzinę. Serki mieszamy z malinami. Naleśniki smażymy. Na talerzu rozsmarowujemy serek z malinami, naleśnik smarujemy cieniutko miodem i zwijamy. Oprószamy cynamonem.
Ida zawsze dorabiała paznokcie z połówki truskawki. U mnie w jednej wersji naleśniki nadziałam konfiturą truskawkową i posmarowałam czubek, przypomina paznokieć. W wersji z cynamonem już tego nie robiłam.
***
Byle do jutrzejszego południa...Nie lubię kiedy mi ktoś wrzuca milion rzeczy na czas Wielkiego Tygodnia. Czas, który chciałabym spędzić spokojnie. Najlepiej w Wiśle, w księżówce, z ludźmi, na rekolekcjach. Zjeść pierogi leniwe pana Andrzeja, przygotowywać wspólnie posiłki, śmiać się i płakać. W czasach szkoły zazwyczaj miałam już "prawie" wolne, i nie interesowało mnie, że coś mam zrobić w tych dniach. Nie było mnie, miałam do tego prawo jako nie-katoliczka, mogłam zrobić to później. Ale teraz się nie da, bo laborki i obecność obowiązkowa, bo kolokwium, bo kartkówka, bo coś tam...Ależ im zazdroszczę.
Łapię zły humor i nie widzę sensu. Mam ochotę rzucić te studia w cholerę, znowu.
Trzeba było zostać cukiernikiem.
Tylko jak wyjdzie konfrontacja marzeń
z rzeczywistością?
Byle do jutrzejszego południa. Muszę posprzątać, mam ochotę zrobić ptysie i kupić biało-fioletowe kwiaty. Wieczorem do kina, po całym dniu humor będzie już dużo lepszy.
slodko mmmm
OdpowiedzUsuńAle mmmmmm.... :))
OdpowiedzUsuńja też czekam do środy popołudnia, będzie bosko! :)
A cóż takiego się szykuje ;>?
UsuńNa co do kina? My ostatnio chcieliśmy się wybrać i nie wiedzieliśmy na co.
OdpowiedzUsuńCo do studiów. Ja też często żałuję, że studiuję to co studiuję, a nie coś związanego z dziećmi, ale co tam. Trzeba się dostosowywać... Taki świat.
Dobrze, że w święta nie ma zajęć;p
Na 'Igrzyska śmierci' :)
UsuńEch, niby na spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno ;) Może się kiedyś przekonam.
Rewelacyjnie wygląda taka wersja naleśnikow z twarozkiem i owocami. Aż mi ślinka pociekła ;P
OdpowiedzUsuńNo to oby do jutrzejszego popołudnia! Oby czas zleciał szybko (;
Na jaki film idziesz do kina?
I nie spodziewałam się, że cynamon będzie pasował :) I po raz pierwszy robiłam naleśniki z cukrem waniliowym w cieście, super zapach!
UsuńNa 'Igrzyska śmierci' i jakoś tak.
Naleśniki - mmmmmmm... Pyszności...
OdpowiedzUsuńBywały takie momenty na mojej magisterce, że żałowałam, że jednak nie poszłam na wymarzoną i bardzo obleganą organizację i zarządzanie, tylko na systemy informacyjne i bazy danych, na których tłoku nie było. Okazało się, że trzeba już jakieś pojęcie o tworzeniu systemów i baz mieć, a ja znam je tylko od strony użytkownika, a nie administratora, ale przeżyłam, skończyłam i dyplom najlepszej polskiej uczelni mam :-)
Dlatego spinam się i daję radę :) Myślę sobie, że 2 lata już poświęciłam, jeszcze 1.5 roku...
UsuńJa też nie lubię nawału pracy w Wielkim Tygodniu. Najchętniej wzięłabym urlop i tyle ;/
OdpowiedzUsuńGorzej, że ja nie mogę sobie tak wziąć urlopu. A nawet gdybym miała zwolnienie od lekarza to i tak potem trzeba przyjść i wszystko odrobić, więc zwyczajnie mi się nie opłaca.
Usuńo matko, ale pycha. Musze wypróbować przepis !
OdpowiedzUsuńPs; mnie dzisiaj czeka sprzatanie
Wypróbuj :)
UsuńEch, już sobie wyobrażam jutrzejszy dzień...
Wspaniałe! Dziękuję za dedykację, to naprawdę bardzo, bardzo miłe! Dzień miałam fatalny, a Ty mi humor poprawiłaś i to bardzo:)
OdpowiedzUsuńFaktycznie, wyglądają dokładnie tak, jak opisała to pani Musierowicz, mają nawet paznokcie!
Świetna robota! Przepis oczywiście podchwycę po świętach, ciekawe, czy posmakują mężowi:)
Cieszę się, że poprawiłam Ci humor :) I że faktycznie wyglądają jak te, z opisu.
UsuńCzekam w takim razie na wrażenia! Nam naprawdę smakowały :)
Wyglądają smakowicie :)
OdpowiedzUsuńJa też nie lubię jak wszystko mi się nawarstwia :/
Dzięki!
UsuńNawarstwianie to jedno, a czas w którym to się dzieje to drugie...
Apetyczny wygląd i na pewno przepyszne.
OdpowiedzUsuń:)
No a Ty cukiernikiem to już jesteś. Podziwiam Cię za te pyszności, które robisz.
I niedługo, będę tylko kopiowała Twoja przepisy gotując dla Łukasza :)
Dzięki ;)
UsuńAle marzy mi się porządny kurs, gdzie nauczę się podstaw teoretycznych i technicznych. Wtedy to mogłabym szaleć i tworzyć :D
Jak zawsze pobudzasz mój apetyt:P
OdpowiedzUsuńOd tego jestem :D
UsuńA widzisz.. mam w domu maliny i truskawki mrożone (szkoda,że nie prosto zerwane z krzaczka,ale dobre i to)..twarożek się zrobi i będą naleśniczki :D
OdpowiedzUsuńSmakowicie wyglądają ;]
U mnie new. Zapraszam i pozdrawiam ;)
Smacznego :) Też żałuję, że nie mam świeżych owoców, ale lepsze takie niż żadne ;)
UsuńHaha, paluch na pierwszym zdjęciu wygląda jak prawdziwy paluch :D
OdpowiedzUsuńGłodna jestem, zjadłabym takiego choć jednego ;)
Mam nadzieję, że nastrój już lepszy :))
O to chodziło :D A ja właśnie po obiedzie, ale na deser z chęcią bym zjadła!
UsuńTak, już mi lepiej.
mmmm mniami :D cudeńko!! jak zwykle mi ochoty narobiłaś... :) Jak Ci sprzatanie idzie kochana?
OdpowiedzUsuńCieszę się :D
UsuńNie ma to jak zajrzeć do Ciebie i znowu od razu witają mnie pyszności i to jeszcze naleśniki! W takiej kombinacji ich jeszcze nie jadłam i trzeba to nadrobić. Mam nadzieję, że Twój humor już nie płata figli!
OdpowiedzUsuńP.S. Przepraszam za długą nieobecność jako komentujący, ale wiedz, że często tu zaglądam. Teraz się wzięłam z garść i wracam do blogowania i komentowania!
Pozdrawiam!
Naprawdę mi miło ;) Mój humor już lepszy.
UsuńMam nadzieję, że wrócisz do nas szybko i często :)
Zaglądanie do Twego bloga wiąże się z nieuniknioną wyprawą do lodówki po COKOLWIEK, byle tylko zaspokoić uczucie głodu wywołane oglądaniem smakowitych fotografii. A ponieważ nie mam w domu żadnych słodyczy, będę musiał zaspokoić ssanie w żołądku przy pomocy kiełbasy.
OdpowiedzUsuńJaka szkoda że kucharzenie to ja jest ta dziedzina życia, w której mam dwie lewe ręce (do tego w gipsie). Ale poczytać, że inni potrafią, też miło. :)
Dziękuję ;) Jak to mówi mój tato, ze słodyczy najbardziej lubi kiełbasę.
UsuńZawsze warto próbować. Ja również myślałam, że to zupełnie nie dla mnie. A tu się okazało, że jednak wychodzi mi to całkiem nieźle.
Już wiem, co zrobię z mnóstwem malin, które znalazłam w zamrażalce. Będzie pyszny obiad. Dziękuję. Wesołych Świąt! :*
OdpowiedzUsuńZazdroszczę takiej zamrażalki :D
UsuńDzięki i wzajemnie ;*