Zawsze myślałam, że jestem dość tradycyjna w kwestii wyboru naleśników. Z czasem jednak sporo zaczęło się zmieniać, a ja z tego prostego dania próbowałam zrobić coś więcej. Poprzez łączenie słodkich smaków czy faszerowanie szpinakiem, aż znalazłam pewien przepis, który koniecznie musiałam wypróbować. Naleśniki okazały się niesamowicie dobre i chciałam tylko krzyczeć "więcej!". Dobre na obiad, dobre na deser, jak się okazało następnego dnia także na śniadanie.
Są bardzo słoneczne, bo w syropie pomarańczowym. Co do historii ich powstania krąży pewna legenda, a mianowicie, gdy książę Walii Edward VII zatrzymał się w Hotelu de Paris w Monte Carlo zostały mu podane naleśniki w syropie pomarańczowym, jednak przez niezdarność jednego z kelnerów czy kucharzy zostały one oblane niewielką ilością alkoholu i podpalone. Książę zachwycił się ich smakiem i postanowił je nazwać od imienia swej towarzyszki, Suzette.
Historia bardzo mi się podoba, jednak nie sądzę, żeby była prawdziwa. Natomiast naleśniki takie są i zapraszam do wypróbowania.
Składniki na 8-10 naleśników:
-1,5 szklanki mąki
-2 szklanki mleka
-2 jajka
-łyżka oliwy
-cukier waniliowy
-sok z 3-4 pomarańczy
-sok z 1/3 cytryny
-skórka z 2 pomarańczy
-10-12 dag masła
-6-8 łyżek cukru
-6-8 łyżek rumu
Z pierwszej części składników smażymy naleśniki. Powinny być dość cienkie, ale każdy ma swoje ulubione, więc zróbcie jak uważacie :)
Pomarańcze myjemy, szczególnie te, z których będziemy ścierać skórkę. Wyciskamy sok, przelewamy do rondelka, dodajemy masło, sok z cytryny, startą skórkę oraz cukier. Zagotowujemy i następnie gotujemy przez ok 10 minut aż powstanie z naszych składników syrop (miałam skojarzenie z Sanostolem przy robieniu).
Naleśniki zawijamy w ćwiartki trójkąty, kładziemy na patelni. Zalewamy syropem i stawiamy na ogniu, bo syrop musi wrzeć! Kiedy tak jest polewamy wszystko rumem i podpalam (bądźcie ostrożni!), trzymamy na ogniu aż alkohol się wypali. Podajemy od razu.
Jako dodatku możecie użyć śmietany albo serka homogenizowanego. Ważne, żeby było mało słodkie, bo syrop już jest słodki :)
***
Koniec ze statystyką, jeden przedmiot zamknięty (no, prawie, jeszcze ocena ze sprawka i będzie 4 lub 4.5). Do tego po późnym piątkowym powrocie z uczelni dostałam obiad zrobiony przez L., było to niesamowicie miłe i baaardzo smaczne ;) Wczoraj poranne zakupy z mamą, przed obiadem chcieliśmy zrobić sobie krótki wypad rowerowy, ale w sumie nie było nas ponad 2 godziny. Na trasie koszmarny wiatr, bardzo się zmęczyłam, ale wróciliśmy zadowoleni. Popołudniu robiłam tort dla Małej K.
Dzisiaj do kościoła, szybki obiad u rodziców i jedziemy do Ustronia :)
Miłego dnia Wam życzę!
tak dawno ich nie jadłam...
OdpowiedzUsuńNajwyższa pora, żeby je znów zrobić :)
UsuńChce!
OdpowiedzUsuńPodpalania w kuchni jeszcze nie próbowałam i czuję, że poczekanie z tym na kogoś bardziej rozsądnego i opanowanego, będzie dobrym pomysłem ;)
OdpowiedzUsuńMiałam bardzo podobne obawy, ale pierwszą porcję podpaliłam bez szkód, drugą już dla L., więc mnie pilnował ;) Dałam radę!
UsuńUwielbiam czytać historię powstania różnych dań i okazuje się, że bardzo wiele smakołyków powstało przez zupełny przypadek, pomyłkę lub katastrofę w kuchni ;P
OdpowiedzUsuńTakże pozostaje szansa, że i my stworzymy historyczne danie :D
UsuńTen rum jest konieczny?;)
OdpowiedzUsuńGratuluje tej statystyki, ja się strasznie cieszę, że już mam z nią spokój na studiach:)
Generalnie o to chodzi w tym daniu, podpalenie syropu łączy składniki ;) Jednak możesz zrobić naleśniki tylko w syropie, a i tak będą smaczne :)
UsuńDzięki!
Gratuluję!
OdpowiedzUsuńA naleśniki... zjadłabym, oj, zjadła.
Ale fajne żółciutkie :). Jakoś nie jestem fanką naleśników - jak są zjem, jak ich nie ma nie tęsknię, nie robię ;), ale przyznam, że takie ładne wyglądają bardzo zachęcająco!
OdpowiedzUsuńFajna historyjka, nieważne czy prawdziwa czy nie ;)
Przyznam się szczerze, że ja jakoś nigdy nie przepadałam za naleśnikami w domu. Moja mama robiła dość grube i miękkie. Ale odkąd sama robię to bardzo mi smakują :)
UsuńKochanie wyglądają pysznie, ja zamiast syropu pomarańczowego dałabym z mango bo nie lubie smaku pomarańczy :))
OdpowiedzUsuńNie wyciskałam jeszcze nigdy soku z mango, więc nie wiem jakby wyszedł ;) A chciałam wypróbować ten przepis.
UsuńChoć nie przepadam za naleśnikami, to muszę przyznać, że te wyglądają niesamowicie smakowicie :)
OdpowiedzUsuńDzięki :) Usłyszeć, że smakowicie wygląda od kogoś, kto nie przepada za daną potrawą to spory komplement.
UsuńO matko jak pysznie wyglądaja te naleśniki! Wsunelabym takie (:
OdpowiedzUsuńGratuluje zdanej statystyki (:
Dzięki! No to smacznego ;*
Usuńjejku! są cudowne! nigdy ich nie jadłam, a tyle słyszałam, koniecznie musze zrobić!
OdpowiedzUsuńDlatego się właśnie na nie zdecydowałam :) Mnie nie zawiodły.
UsuńJak ja bym chciała, żeby mój facet mi czasem coś ugotował.. Zazdroszczę, że Twój L. to robi :) I gratuluję zdanej statystyki!
OdpowiedzUsuńWiesz co, zdarza się to u nas rzadko ;) Zazwyczaj jak jestem chora, a tym razem tak wyszło, że on wcześniej kończył.
UsuńDzięki!
Naleśnikowe wariacje bardzo lubię:) Są lekkie, pożywne i smaczne.
OdpowiedzUsuńFajne są dania z historią :) Szczególnie te które wyglądają tak zachęcająco jak Twoje naleśniki!
OdpowiedzUsuńDzięki! Również bardzo takie lubię, tylu ciekawych rzeczy można się dowiedzieć.
Usuńnaleśniki uwielbiam! :)
OdpowiedzUsuńA podpalałaś? :>
No i Ustroń! Ja będę tam za tydzień :) Moje okolice :)
Oczywiście, że podpalałam ;) Byłam ciekawa jak to się dzieje.
UsuńJa na szczęście mam tam rodzinę, więc co jakiś czas wpadam.
wyglądają wyśmienicie! gdybym tylko potrafiła gotować :(
OdpowiedzUsuńGotowanie nie jest wcale takie trudne ;)
UsuńKiedy tu zaglądam zawsze jestem głodna
OdpowiedzUsuńNo to trzeba najpierw coś zjeść przed wejściem ;)
Usuńwyobrażam sobie ten pomarańczowy aromat, zdecydowanie muszę takie zrobić :).
OdpowiedzUsuńSą zaskakująco smaczne ;)
OdpowiedzUsuńAle bym zjadła!
OdpowiedzUsuńzawsze sprawiasz, że robię się głodna ;d pysznie wyglądają te naleśniki :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ;) Trzeba najpierw zjeść zanim się do mnie wejdzie!
UsuńAż zgłodniałam... :P Dobrze, że przedmiot masz z głowy:) powoli do przodu.,.,:)
OdpowiedzUsuńŻeby z wszystkim tak "gładko" poszło!
UsuńNaaaaleśniki! :D
OdpowiedzUsuńTo po prostu nie ma prawa nie być cudowne w smaku! :)
OdpowiedzUsuńaaaa! ja chcę! pragnę! :)
OdpowiedzUsuńale tak poza tym to jak smażyć naleśniki to tylko na oleju rzepakowym - nie ma smaku (w przeciwieństwie do oliwy) więc nie dodaje naleśnikom goryczki :)
Na ogół dodaję odrobinę tłuszczu do ciasta i to takiego, jaki jest pod ręką ;) Przepis mam z oliwą, a smażę na patelni bez tłuszczu.
Usuń