Składniki na duży talerz:
-4 żółtka (najlepiej sprawdzić ich ilość w szklance)
-piwo (taka sama ilość jak żółtek)
-mąka, tyle ile pochłonie ciasto
-tłuszcz do smażenia
-cukier puder do posypania
Żółtka, piwo i mąkę łączymy razem i zagniatamy. Następnie uderzamy wałkiem w ciasto, aż zaczną się pojawiać pęcherzyki powietrza. Zawijamy w folię spożywczą i chłodzimy przez godzinę. Cienko rozwałkowujemy i albo zawijamy faworki (paski 3x10 cm, nacinamy na środku i przeciągamy jeden z końców przez rozcięcie) albo robimy kokardki tzn. wykrawamy koła z ciasta i zwijamy środek, tak aby powstały kokardki. Smażymy na rozgrzanym tłuszczu, odsączamy i oprószamy cukrem pudrem.
***
Z niedzielnego popołudnia mogę Wam polecić film "Rzeź" w reżyserii Polańskiego.
Dwa małżeństwa spotykają się w celu wyjaśnienia bójki, do której doszło pomiędzy ich synami. Z początku kulturalna i grzeczna konwersacja prowadzona przez różne punkty zaczepienia - zwierzątka domowe, bukiet tulipanów czy sztukę przeradza się w awanturę, w której bohaterowie zrzucają swoje maski kulturalnych, opanowanych i dobrze ułożonych, i pokazują do czego są zdolni. Wywlekane są różne sprawy, które nie pozwalają tym małżeństwom na dobre funkcjonowanie. Bohaterowie co chwilę zmieniają strony, tworząc bardzo ciekawe sojusze, a ich dyskusje zahaczają o różne aspekty wspólnego życia i rzeczywistości.
Cała akcja dzieje się w mieszkaniu jednej z par, głównie w salonie, jednak film nie jest nudny, a akcja się rozpędza poprzez różne rekwizyty - nieustannie dzwoniący telefon adwokata, placek z jabłkami i gruszkami, w końcu butelkę 18-letniej szkockiej.
W głównych rolach widzimy Jodie Foster, o której ostatnio dużo się nie słyszało, grającą uduchowioną pisarkę zafascynowaną sztuką, która uważa, że wszystkie problemy można rozwiązać poprzez rozmowę i wyjaśnienia, jednak pod koniec jest na granicy załamania nerwowego. Jej mężem jest John C. Reilly, mi kojarzy się głównie z rolą męża nieudacznika Roxie z Chicago, który z potulnego męża-misia przeradza się w lekko nieokrzesanego drapieżnika. Drugie małżeństwo tworzą Kate Winslet i Christoph Waltz. Kate Winslet, z początku uległa i chcąca jak najbardziej załagodzić zaistniała sytuację, przeradza się w wredną i złośliwą żonę, która ma już dość ciągłej nieobecności męża. No i na koniec, Christoph Waltz. Myślę, że niewiele osób kojarzy to nazwisko i macie do tego prawo, bo ten austriacki aktor jest znany głównie z filmów niemieckojęzycznych. Jednak zaistniał 2-3 lata temu rolą Hansa Landy w 'Bękartach wojny', złośliwego i nieustępliwego pułkownika SS. Postać, którą uwielbiam i dla mnie już zawsze będzie przede wszystkim Hansem Landą. W filmie Polańskiego gra mrukliwego i sarkastycznego adwokata, który chce jak najszybciej uciec z tego spotkania i zająć się pracą, uważając przy tym swojego jedenastoletniego syna za świra. Przez większość filmu czuć od niego złośliwość i znudzenie, zostaje pobudzony kiedy jego telefon, w którym ma "całe swoje życie" zostaje wrzucony do wazonu z tulipanami. Mam wrażenie, że jako jedyny nie przeszedł metamorfozy podczas filmu, a cała sytuacja wyraźnie go bawi.
Film jest wart obejrzenia, ale niekoniecznie w kinie ;)
W tym tygodniu muszę jeszcze trochę polatać z indeksami, jutro wybieram się na zumbę, w piątek idziemy z L. na bal wydziałowy (jakie szczęście, że mam cały strój z zeszłego roku i muszę tylko rajstopy kupić), a w sobotę ruszamy na ferie :D
Obserwuję też z niepokojem kształt, jaki przybiera plan zajęć na nowy semestr. Na razie bardzo marnie to wygląda...
Za faworkami srednio przepadam, ale zainteresował mnie Twój przepis. Tym bardziej, że wydaja się mniej tłuste od standardowych faworków.
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie filmem. I to bardzo. Dzisiaj go sobie wciagne ;) Fajna obsada. I faktycznie dla mnie Christoph Waltz też pozostanie Hansem Landą z "Bękartów wojny". Tak na marginesie, "Bękarty wojny" jest rewelacyjnym filmem :)
Ferie... Już dawno nie miałam. Z kilka lat- bo ani na mgr, ani na podyplomówce :/ a przydałoby się...
Też mam wrażenie, że są mniej tłuste. Ja jednak faworki uwielbiam i wciągam nieprawdopodobne ilości ;)
UsuńMój ulubiony, zaraz po Pulp fiction, jeśli chodzi o filmy Tarantino ;)
To urlop trzeba wziąć i pojechać w góry!
Heh samej to tak niezbyt, a kiedy ja moge wziac wolne, to znajomi zajęci... a kiedy znajomi wolni, to ja zajęta... i tak w kólko :/
UsuńUwielbiam filmy Tarantino i Scorsese :)
To się musicie kiedyś dogadać :) Ja sobie nie wyobrażam braku ferii, braku nart.
UsuńOprócz Tarantino uwielbiam jeszcze Burtona (i zestaw Depp + Bohnam-Carter) oraz Guya Ritchiego (Jason Statham <3).
Widzę, że mamy podobne upodobania (?) ;P "Edward Nożycoręki", "Gnijąca Panna Młoda", "Jeździec bez głowy", "Sok z żuka", "Sweeney Todd"... i wiele innych. Helena Bonham jest rewelacyjną aktorką, nie tylko z Deppem, który jest super ekstra rewelacyjnym aktorem ;)
UsuńAkurat "Soku z żuka" nie znoszę, ale jest to wyjątek ;) Za często go puszczali w tv jak byłam mała i niestety mam uraz.
UsuńZgadzam się, chociażby Fight club czy Harry Potter. I nie jest z serii słodkich, idealnie pięknych i zrobionych aktorek.
Zestaw Depp + Helena + Burton wróży film, który na 99% przypadnie mi do gustu ;)
Kokardki wyglądają słodko :)
OdpowiedzUsuńNa filmie byłam wczoraj i szczerze mówiąc walczyłam ze snem :/. Ożywiłam się dopiero przy pierwszej akcji Kate Winslet - tej powiedzmy no fizjologicznej ;).
Jodie Foster rewelacyjna!
A Waltza kojarzę właśnie z "Bękartów".
Film warty obejrzenia, ale tak jak mówisz - nie w kinie. A warty głównie ze względu na aktorów.
Miłego dnia :)
Dla tej gry aktorskiej właśnie warto obejrzeć ;) Pewnie w kinie żałowałabym, że poszłam, bo jednak 20zł na bilet to sporo i staram się rozważnie wybierać seanse. Dlatego jak do kina idę to albo na film akcji, który warto zobaczyć na dużym ekranie albo na coś polskiego, co będzie ciężko zdobyć do obejrzenia.
UsuńTo idę kupić faworki ;P
OdpowiedzUsuńA co do filmu, to obsada zachęcająca. Ale boję się, bo ja często nie rozumiem do końca filmów Polańskiego i jakoś nigdy nie pozostawałam pod urokiem jego twórczości filmowej. Ale może spróbuję jeszcze raz :)
Szczerze mówiąc to nie znam twórczości Polańskiego. Film obejrzałam ze względu na Christopha Waltza, ale z tego co czytałam to podobno jest inny i nietypowy jak na tego reżysera.
UsuńJak zwykle smacznie u Ciebie... :* Miłej zabawy na balu .. no i zaje$##%ch ferii odpocznij kochana :*
OdpowiedzUsuńNie-dziękuję :) Mam nadzieję, że tak będzie!
UsuńSzczerze? Opieram się w tym roku wszystkiemu, co tłuste. Jakoś zupełnie nie mam ochoty :( A lubię, bardzo, pączki, faworki, mniam! Twoje są genialne <3
OdpowiedzUsuńPłukanka piwna do włosów? Fe, pewnie śmierdzi jeszcze gorzej niż moje maseczki drożdżowe :D Dobrze wspominam jedynie maseczkę z żółtek, cała reszta była okropna. Kiedyś miałam fazę na naturalne kosmetyki, teraz mi już przeszło ;D Buziaki!
Ja mam ochotę cały czas, więc się teraz nie opieram ;) Dzisiaj tuzin pączków, wyszły rewelacyjnie.
UsuńJak masz dobre piwo to nie zostawia zapachu na włosach. O drożdżach słyszałam, że jak się je pije to pomagają. Ale chyba jednak wolę używać je w kuchni ;)
Dziś Ty mi narobiłaś apetytu:) Ale wspaniałe faworki!
OdpowiedzUsuńZgadnij co ja dzisiaj usmażyłam? Pół dnia spędziłam nad pączkami ;)
Usuńmam zamiar wybrac suię na ten film.
OdpowiedzUsuńa Twoja recenzja zachęciła mnie jeszcze bardziej!
pyszne wypieki. widzę, po przepisach na blogach, że
już czas się objadac! Tłusty Czwartek za pasem ;]
Oj tak, najwyższy czas :)
OdpowiedzUsuńapetycznie wyglada ale nie dla mnie ...... Juz mnie zab boli jak paczka zobaczylam hi hihh
OdpowiedzUsuńa tlustych czwartkow nie obchodze :D wiec nie bede musiala sie objadac tymi babami kalori hihihih :P
Film ciekawie brzmi...
Jeśli tak do tego podchodzisz to dobrze, że nie obchodzicie tego "święta" :) Ja właśnie je lubię, bo MOGĘ (nie muszę!) zjeść 2-3 pączki, gdyż jest taki zwyczaj. Na co dzień rzadko kiedy po nie sięgam, bo jak napisałaś - bomby kaloryczne.
UsuńA Ty widzę już przygotowania do tłustego czwartku czynisz od kilku dni :) Mi o pączkach coś piszesz, tu faworki nono :)
OdpowiedzUsuńJa lubię tłusty czwartek - tradycji musi stać się zadość i 2-3 pączki muszą być. A że kalorie... oj tam, oj tam! :)
Zawsze można spalić! Kupiłam sobie karnet na grupponie na zumbę i od następnego tygodnia też zumbuję! :)
Z racji tego, że mnie w domu nie ma i pewnie nie zjem ani jednego pączka, to muszę nadrobić wcześniej :)
UsuńJestem ciekawa Twoich wrażeń :) Ja mogłabym chodzić codziennie!
Chyba sobie obejrzę. :)
OdpowiedzUsuńJeju, ale te faworki są cudowne, mają takie słodkie kształty! :)
Trzeba czasem urozmaicać tradycję :)
UsuńHahahaha a ja myślałam, że to już jutro, plany robię, pączki szykuję, a to dopiero za tydzień ;-P
OdpowiedzUsuńWiesz, z drugiej strony tłustych czwartków nigdy dość!
OdpowiedzUsuńKOCHAM ♥
OdpowiedzUsuńChyba nigdy plan zajęć nam nie przyda do gustu... ja też nie jestem aż tak zadowolona i szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńA faworki wygldają naprawdę smakowicie, powiedziałabym że nawet elegancko :) (Może ładnie wkomponują się w stój na bal wydziałowy? ;D)
Przez ostatnie semestry nie mogłam narzekać, plan był całkiem sensowny i o wiele lepszy niż innych grup, ale tym razem jest beznadziejny.
UsuńTylko jest jeden problem, wszystkie zniknęły :(
Piękne kształty, też takie wypróbuję podczas smażenia swoich! A film polecam również gorąco! :)
OdpowiedzUsuńOj.. włosy.. osobiście mam bzika na ich punkcie..
OdpowiedzUsuńwystarczy, że nie wyglądają tak jak chce, a automatycznie tracę poczucie pewności siebie i humor.. mimo, że inni pewnie nawet nie widzą różnicy.
Aż takiej wagi nie przywiązuję do moich, ale teraz bardziej się o nie troszczę ;)
Usuńśliczne są te kokardki, kusisz:)
OdpowiedzUsuńAle już za tydzień można się skusić ;)
Usuńbardzo fajny przepis na faworki! juz odpisuje:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń