Dzisiaj wieczorem zamierzam sprawdzić ciepło swetra na lodowisku, a wczoraj wieczorem sprawdzaliśmy z L. co pamiętamy z tańców towarzyskich. Byliśmy na zajęciach, które są prowadzone przez duszpasterstwo akademickie i było fajnie. Co prawda L. zna podstawy większości tańców, ja tylko niektórych, ale dość szybko łapię kroki, więc mambo i cha-cha były przede wszystkim fajną zabawą ;) Chociaż moje stopy w dawno nienoszonych obcasach pod koniec zajęć już się dobrze nie bawiły.
Mam mały przestój w mojej kuchni albo sięgam po sprawdzone rozwiązania. Dzisiejszy przepis do takich należy. Idealny na każdą porę roku, na śniadanie, obiad i kolację. Racuchy z jagodami :) U mnie w domu zawsze były robione w wersji z jabłkami, ale ja jabłka w potrawach toleruję starte w szarlotce albo w surówce z marchewką, dlatego też często zastępuję je brzoskwiniami z puszki. Ale kiedy przychodzą letnie miesiące i pojawiają się moje ulubione owoce - nie ma innej opcji niż jagody, które potem zamrożone czekają na grudniowy dzień, żeby poprawić mi humor w racuchach albo pierogach :)
Składniki:
-2 jajka
-2,5 szklanki mąki
-2 szklanki mleka
-2 łyżki cukru
-pół łyżeczki sody
-szczypta soli
-owoce, ile i jakie chcecie
Jajka rozdzielamy, białka ubijamy na sztywną pianę. Mleko, żółtka, mąkę, sodę i cukier zmiksować na gładką, ale dość gęstą masę. Delikatnie wmieszać pianę, a następnie owoce. Rozgrzać patelnię i smażyć niewielkie porcje :)
Podawać posypane cukrem albo z sosem owocowym.
***
Dzisiaj znów mam wolne, a jutrzejszy dzień będzie męczący. Może nie mam wiele ciężkich zajęć, ale na uczelni nas nie przemęczają, więc siedzenie od 8.00 do 15.00 to już sporo dla takiego lenia, jakim się ostatnio stałam ;) Jutrzejsze popołudnie pewnie spędzimy z siostrą L. i jej mężem, bo w weekend będą musieli już wracać do siebie.
Zaraz muszę skoczyć do szpitala zapisać się na kolejną wizytę u laryngologa i zrobić w końcu rtg kręgosłupa. Jak człowiek musi jechać do innego miasta to potrafi się zebrać, a jak ma się szpital pod nosem to ciężko się zebrać "bo przecież tak blisko to w każdej chwili mogę to załatwić".
Cieszcie się tą piękną pogodą, póki jeszcze jest :) Ja się już nie mogę doczekać śniegu!
Dopisek g. 13.56
Nic nie załatwiłam :pp Rejestracja pracuje do południa, a rtg z powodu braku personelu w najbliższych dniach tylko do 13. Ech no, czyli cokolwiek zrobię dopiero w poniedziałek.
Nie! Tylko nie śnieg!
OdpowiedzUsuńRacuchy i naleśniki od jakiegoś czasu chodzą za mną, ale jakoś zabrać się do nich nie mogę.
Heh, domyślam się, że jestem w mniejszości z lubieniem zimy i śniegu ;)
OdpowiedzUsuńNaleśniki robię raz na 2-3 tygodnie, racuchy zdecydowanie rzadziej. Ale mam fajną patelnię i wychodzą takie...kruche dość.
Ale Wy prowadzicie fajny tryb życia ^^ sweter uroczy, jak i nasza złota jesień, niech trwa wiecznie ^^
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
a z jesieni korzystamy, korzystamy :D Dzisiaj spędziliśmy ponad 3godziny na spacerku z Kacperkiem :D Ah.! uwielbiam liście szeleszczące pod butami i tak sympatycznie spadające z drzew :D
OdpowiedzUsuńKejti, taka uczelnia :pp nie czuję, żebym studiowała, czasem się muszę pokazać albo coś zrobić na zajęcia i tyle. I żeby się nie nudzić to korzystamy, a że powinny być już zniżki na lodowisko i kurs tańca jest za free to tym bardziej :)
OdpowiedzUsuńBombelka, no to niezła wyprawa była! Tak przyjemnie słońce przygrzeje, że mam wrażenie, że ciągle wrzesień jest :)
Cha-cha fajna sprawa. Mój tata chodził na kurs tańca i akurat cha-chy mnie nauczył ;)
OdpowiedzUsuńWiesz co Ci powiem? KAŚKA jesteś okropna! Zaraz idę robić racuchy tylko chcę, żeby pierś z serem i szpinakiem w brzuchu mi się ułożyła.
Zła baba z Ciebie... ciągle tylko kusisz i kusisz :D
Buziak!
Kasiu, wpierw mnie uwiodłaś tymi pięknymi jagódkami, ale potem zmroziłaś śniegiem :) ja nie znoszę zimy i mam nadzieję, że w tym roku nie spadnie ani jedna śnieżynka! ;)
OdpowiedzUsuńCrystal, ja czekam z niecierpliwością na standard i walce :)
OdpowiedzUsuńA ja jutro robię roladki drobiowe ze szpinakiem :D
Oj tam, zła od razu, kusicielka po prostu i tyle ;)
Aaaa, zmarzłam trochę na lodowisku.
Kulka, jak już mówiłam, raczej w mniejszości jestem z moim uwielbieniem śniegu, śnieżynek, zimy, mrozu etc. Dlatego, żeby w zimie wywołać uśmiech na Waszych twarzach i rozgrzać żołądki postaram się wymyślać nowe smakołyki ;)
Walec angielski... piękny. Na każdym weselu jak go widzę jestem rozmarzona na maxa.
OdpowiedzUsuńYhy, roladki. To nawet podobne do moich dzisiejszych saszetek ;)
Niedobra KUSICIELKA! Zrobiłam z jabłkiem startym.... mniaaam :) Zwiększyłam proporcję i zostało jeszcze z 15 w garnku... sama 3 zjadłam i mi starczyło :P Masakra, więcej roboty niż jedzenia ;))
Sweter niewystarczająco ogrzał?
walc*
OdpowiedzUsuńNo to jest zawsze największy problem z naleśnikami i takimi innymi, że mi wystarczą 2-3, a nawet z proporcji dla jednego jajka wychodzi tego sporo więcej :pp
OdpowiedzUsuńAż się głodna teraz zrobiłam, cholera no...
Ogrzewał, ogrzewał, ale mi się dzisiaj jeździć nie chciało, więc zapał mnie nie grzał ;)
Np naleśniki albo placki ziemniaczane lubię zjeść jak już wystygną :) Zwłaszcza placki ziemniaczane.
OdpowiedzUsuńZgłodniałaś? Odstąpię racuchów :)) Bo nie zjem tego wszystkiego ;-)
To cóż taki leń w Ciebie wstąpił? ;>
Łyżwy, tańce i racuchy w kształcie serca - czy może być idealniej?! :D
OdpowiedzUsuńZjeść to na ciepło, ale podjadać potem zimne :D
OdpowiedzUsuńKurcze, ale ja mam tyle jedzenia do zjedzenia w lodówce jeszcze. Ech...
Nie mam co robić to potem nic mi się nie chce, takie błędne koło trochę ;) Ale w sobotę zumba, a na to zawsze mam chęci.
Aurora, są jeszcze czekoladki Lindta, więc nie wiem co można by jeszcze dodać, żeby było lepiej ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale to ujęłaś! Właśnie to miałam na myśli :)
OdpowiedzUsuńI moja lodówka pełna. Na dodatek mam swoją ulubioną polędwicę z łososia. A po tych racuchach do teraz jestem pełna i muszę sobie darować jakiekolwiek jedzenie.
To rób coś w domu. Np brzuszki, albo tańcz podczas gotowania czy mycia podłogi albo z rurą od odkurzacza. Sama to uskuteczniam ;)
Kochana, Ty słodzisz życie samymi zdjęciami :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że w pobliżu mnie nie ma żadnego kursu z chęcią byśmy z M. poszli.
Kurczę ja jakaś odcięta od cywilizacji jestem czy coo ? :D
Daj racuszka ;D
:*
głodny się robię :P
OdpowiedzUsuńLubię zimę, bo jest piękna, ale najbardziej lubię ją za oknem. Nie lubię natomiast marznąć i ślizgawek na ulicach.
OdpowiedzUsuńTo napisałam ja - urodzona w najzimniejszym miesiącu roku :-)
Ale fajna foremka ;), ślicznie to wygląda. I narobiłaś mi smaka na jagody, a ja nie mam zamrożonych ;P
OdpowiedzUsuńCrystal, ja też mam sporo dobrego jedzenia i jakoś to wszystko trzeba zjeść.
OdpowiedzUsuńAle ja tam sobie podtancowuję albo ćwiczę, chodzi mi o taki brak zajęć tzn. nie mam się czego uczyć, nie trzeba sprzątać, mogę poczytać albo coś obejrzeć.
K., i mam nadzieję, że zdjęcia skuszą do spróbowania przepisu ;)
Ja szukałam kursów tanecznych, bo L. bardzo chciał, ale w szkołach tańca są dość drogie. A tu nagle kolega mi mówi, że będzie darmowy w duszpasterstwie. Super okazja :)
erjota, to trzeba coś zjeść :pp Ja mam zablokowaną kuchnię przez zmywanie, więc muszę poczekać z robieniem obiadu, a już trochę głodna jestem.
OdpowiedzUsuńAnnette, zgadnij jak wracam z uczelni po takich ślizgawkach xD Czasem myślę, żeby łyżwy ubrać ;)
alucha, zamówiłam w internecie, dość tania była :) Sama sobie też narobiłam smaka na jagody, trzeba odkopać trochę zapasów.
Czasem właśnie taki brak zajęć bywa bardziej męczący niż nadmiar obowiązków :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Dzisiaj od rana na uczelni, do tego było niesamowicie wesoło, powrót do domu, obiad i mam pełno energii ;)
OdpowiedzUsuńRoladki ze szpinakiem? ;)
OdpowiedzUsuńNo i bardzo dobrze! :) Ja dziś dom posprzątałam, nawet klatkę mojego królinia ogarnęłam, bo jutro mogę być zmęczona po sesji. A nie może być na niedzielę dom nie posprzątany.
Tak. Dodam, że robiłam je przy świetle latarki rowerowej :pp ale napiszę o tym w najbliższej notce ;)
OdpowiedzUsuńU mnie jakoś ostatnio czysto jest i nie muszę latać z odkurzaczem do 2-3 dni.
Yyyyy no okey, w takim razie pytać nie będę i na posta poczekam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie w domu są zwierzaki. Mam kotkę z dłuuuugą sierścią... jej matka persem była. No i jednak trzeba sprzątać więcej niż raz w tygodniu :)
Dodam, że wyczesanie kotki daje radę na kilka godzin.
Ja też już myślę o śniegu:) Co roku cieszę się nim jak dziecko:) Ale na razie raduję się piękną pogodą, która- hurra!- wróciła do mnie:)
OdpowiedzUsuńCrystal, u mnie zwierzaków brak, jedynie ja jestem długowłosa ;) Ale domyślam się ile to musi być sprzątania.
OdpowiedzUsuńkocia_dama, pamiętam, że w zeszłym roku pierwszy spadł w połowie listopada (jak miałam kolokwium z elektrotechiki), wyszłam po kolosie i wybiegłam na dwór nieubrana, żeby się cieszyć śniegiem :pp
Pewnie się ślizgasz całą drogę :-)
OdpowiedzUsuń