Pogoda u nas pod psem, nie mogę powiedzieć, że pada psami i kotami, ale na pewno aura jest angielska. I zastanawiam się, ile jest prawdy w obrazie szarego i ponurego Londynu? Jeszcze nie miałam okazji dotrzeć do Anglii, ale liczę, że kiedyś się to zmieni. Na razie pozostaje mi poznawanie brytyjskiego humoru, brytyjskiego akcentu, a także brytyjskiej kuchni. Tylko jak tu się przekonać do sprawdzenia przepisów, kiedy tyle niepochlebnych rzeczy się o nich słyszy? Tłuste śniadania i ryba z frytkami na obiad? Nie powinniśmy dać się zwieść! W końcu Nigella Lawson jest Brytyjką, żydowskiego pochodzenia. I taka też jest kuchnia angielska - czerpiąca z wielu kultur i wielu smaków.
I szukając pomysłów na zapiekanki wpadłam na bardzo prosty i dość szybki przepis. Chicken & mushroom Puff Pie, u mnie z dodatkiem cebuli i żółtej papryki.
Składniki na 3 porcje:
-podwójna pierś z kurczaka
-ciasto francuskie
-duża papryka
-35-40 dag pieczarek
-cebula
-sól, pieprz, przyprawy
-śmietana 12%
-opcjonalnie ser żółty i szynka
Pierś z kurczaka myjemy, kroimy i marynujemy. Ja zalałam sosem sojowym. Po pół godzinie wrzucamy na rozgrzaną patelnię i podsmażamy. Kroimy pieczarki, cebulę i paprykę. Podsmażamy warzywa i dodajemy do mięsa. Solimy, pieprzymy, doprawiamy. Dodajemy dwie łyżki śmietany i mieszamy. Piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni, mięso z warzywami rozkładamy do form.
U mnie zmieściło się do półmiska owalnego i do dwóch małych kokilek. Możemy dodać trochę żółtego sera i szynki. Z ciasta francuskiego wykrawamy przykrycie formy, trochę większe niż sama forma, żeby dało się zakryć całość. I pieczemy 25 minut :)
***
Leżę w łóżku, piję gorącą herbatę i oglądam Top Modelki. Dzisiejszy dzień był dość spokojny, statystka się nie odbyła, bo nie zrobiliśmy wystarczająco dużo materiału na wykładzie. Z elektroniki udało nam się wyjść dość szybko, podobnie jak z układów cyfrowych, na których prowadzący zasiał strach, bo zmienił swoje zasady oceniania i było dość ciężko zaliczyć dzisiejsze zajęcia, ale nam się udało ;)
Jutro przyjeżdża Mała K. razem ze swoim tatą, bo ciocia musi zrobić porządki z jej rzeczami. I jeśli wszystko będzie dobrze to zostanie z nami w piątek sama i odwieziemy ją razem z L. w sobotę, robiąc sobie przy okazji weekend w Ustroniu ;)
Byłam wczoraj na kolejnej wizycie u laryngologa. Tym razem odsyłają mnie do Katowic na dalsze badania. I jak się okazało po rtg mam wrodzony blok kostny łuków i trzonów dwóch kręgów szyjnych, więc się śmieję, że mam zrośnięty kręgosłup :pp Przejdę się ze zdjęciem do mojego rodzinnego, ciekawe czy odeśle mnie do ortopedy. Do tego mam wymęczone kolana po dzisiejszych tańcach, a moje stale chore gardło jest zjechane, co nie wróży dobrze na jutrzejsze korki...
A, no i takie przemyślenie na temat obecnej technologii - przez 4 lata miałam siemensa CX65 jako telefon i pomimo licznych upadków na chodniki z różnych wysokości i z różną siłą nic mu się nie stało. Od pół roku mam dotykowego samsunga, dzisiaj spadł mi po raz pierwszy! przy wysiadaniu z samochodu, z wysokości pół metra i mam pękniętą 1/3 ekranu...
Uciekam, muszę się wyspać i ogarnąć kilka rzeczy na piątek, a jutro czeka mnie baaaardzo angażujący dzień, więc jeszcze nie wiem jak ze wszystkim zdążę, ale jakoś to zrobię ;)
P.S. Moje faworytki są w finale TapMadl.
O przegapiłam Top Model... a co Ci ze do laryngologa?
OdpowiedzUsuńCałodzienne zawroty głowy mi się zdarzyły, więc chodzę i sprawdzam z czego to. Mogę mieć problemy z błędnikiem, a od tego są laryngolodzy właśnie.
OdpowiedzUsuńI kolejny przepis... Kobieto ja nie nadążam za spisywaniem ich ;) a właśnie... założyłam sobie zeszycik z przepisami i mam w nim osobną kartkę poświęcona Twoim przepisom :) Mam nadzieję, że jak zamieszkam z G.(jeżeli dojdzie to do skutku), to będę miała w końcu okazje do serwowania Twoich pyszności ;) Ślinka mi cieknie na samą myśl ;) i puściłam Twoje przepisy dalej... podałam mojej siostrze, która tez lubi gotować i eksperymentować. Mam nadzieje, że to nie problem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Też oglądasz TapMadl?!?! :D Ja właśnie zaczęłam i wciągnęło mnie jak łuskanie słonecznika ;-P
OdpowiedzUsuńA, ja byłam w Londynie i to prawda z tą ich angielską pogodą ;) I nic dziwnego, że jedzą tyyyyle czekolady, a boska Nigella sprawia, że jedzą jej jeszcze więcej ;-P
super puchate ciacho :D
Koliberek, nie da się ukryć, że blog jest w połowie kulinarny ;) Zachęcam do próbowania przepisów, po to je zamieszczam :)
OdpowiedzUsuńAurora, na odstresowanie po środowym dniu zaczęłam oglądać drugą serię :pp
Czekoladę to ja mogę jeść niezależnie od pogody, ale patrząc na moje przepisy na ciasta i ciasteczka stwierdziłam, że muszę wymyślić coś innego, bo 90% zawiera czekoladę!
Przepis brzmi kusząco :).
OdpowiedzUsuńW Londynie byłam raz. Tydzień. Przez cały ten czas pogoda była piękna! Słońce i błękitne niebo. Udało mi się ;)
Jednej z finalistek TapMadl nie mogę zdzierżyć...
A to Ci się udało ;) Miałam podobnie będąc w Skandynawii, gdzie lato raczej jest pochmurne i deszczowe. A my mieliśmy super pogodę, najlepsza była podczas zwiedzania Sztokholmu - piękne miasto!
OdpowiedzUsuńCzyżby tej samej, co połowa internautów?
;) to taki suflet jest? Tak mi to wygląda...
OdpowiedzUsuńP.S. Kasiu :) zgadzam się! Zapasy słodyczy nie pomagają w "dietach" :)
A mi się wydawało, że te tłuste jedzenie to w Ameryce bardziej, niż w Anglii jest i się teraz zdziwiłam :)
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy i tym razem TapMadl zostanie ta, która wpadła mi w oko od pierwszego wejrzenia. Poprzednim razem tak było.
OdpowiedzUsuńCo do wytrzymałości telefonów to prawda - coraz słabszych materiałów używają do ich produkcji. Ech, ta ekologia...
Mała Mi, wygląda trochę jak suflet. Ale chyba nie wiele ma z tym wspólnego ;) W środku jest nadzienie, a na górze kawałek ciasta francuskiego, które bardzo ładnie wyrosło (polecam kupować najtańsze ze sklepu dla najuboższych :pp).
OdpowiedzUsuńOptymistyczna, myślę, że obie kuchnie są dość ciężkie, ale amerykańska wydaje się być słodsza (słynne pancakes na śniadanie). Oczywiście znawcą nie jestem, wiem tyle ile wyczytam bądź wyciągnę od znajomych :) Jeden kolega pobyt w Anglii źle wspomina, jedzenie w barach mu zupełnie nie smakowało.
Annette, pierwszej edycji nie widziałam, ani jednego odcinka, więc się nie mogę wypowiadać w tej kwestii.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ekologia to czy zwykła oszczędność.
Ja w Anglii byłam, więc śmiało mogę powiedzieć, że aura jest iście tamtejsza:) Londyn- piękny i zapiera dech w piersiach. Moja ciocia ma szczęście tam mieszkać, dlatego mogłam zobaczyć te wszystkie cuda na własne oczy:)
OdpowiedzUsuńBardzo posmakował mi tamtejszy kurczak curry i oczywiście ciemne piwko:)
A ja najbardziej kibicuję Michalinie z Tm:)
Kocia dama, zazdroszczę możliwości takiego wyjazdu ;) Oj, ciemne piwo to nie mój smak, ale może w londyńskim pubie zmieniłabym zdanie ;)
OdpowiedzUsuńTeż jej kibicuję, chociaż ma chyba najmniejsze szanse na wygraną.
Heh, czyli obie zasłużyłyśmy na wakacyjną pogodę ;)
OdpowiedzUsuńHaha, pewnie ta sama - jak to mówi moja bratowa: "taka glejda" ;)
A Michalinę lubię najbardziej ;)
Mi się w moim dotykowym samsungu ekran zepsuł i przestał reagować na dotyk:)
OdpowiedzUsuńWracaj do zdrowia!:*
Naa szczęście mój wciąż reaguje ;) ale nie zamierzam naprawiać, już wolę odłożyć na "nowy.
OdpowiedzUsuń