Lubię też doświadczenia fizyczne. Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi, zawsze podobały mi się takie lekcje na fizyce. Z takich gadżetów posiadam np. wahadło Newtona (wraz z fototapetą na ścianie nad biurkiem). Ostatnio pojawiła się u nas także lampa światłowodowa. Pamiętam, że jak byłam mała to będąc w cyrku chciałam, żeby mama mi taką kupiła, ale musiałam poczekać kilkanaście lat, żeby ją dostać. Przypadkiem znalazłam u dziadków, ktoś z poprzednich lokatorów zostawił ją w jednym z ich mieszkań, i w sumie to chcieli wyrzucić. Zamiast tego, stoi na komodzie przy łóżku i patrzę zawsze na nią wieczorem.
Moje ulubione przejście - niebieski, delikatny fiolet i róż ;)
Swoją drogą ludzie potrafią zostawić naprawdę dziwne rzeczy w mieszkaniach - poprzednio w taki sposób stałam się posiadaczką całkiem fajnej deski...snowboardowej!
Nie lubię kiedy coś mi się psuje w kuchni. Nie lubię także, gdy pojawiają się problemy podczas kucharzenia. Raz robiłam babeczki. Wyszły babeczki pełne problemów ;)
Ciasto na babeczki, jak w tym przepisie (tylko, że bez kakao). Nadziewane budyniem czekoladowym i jeżynami. Problem nr 1 zaczął się podczas robienia budyniu - nie chciał mi stężeć. Mieszałam i mieszałam, aż w końcu dosypałam trochę mąki. Dla mnie trochę, dla budyniu tak dużo, że postanowił zrobić się z grudkami :pp
Problemem nr 2 okazały się piękne tulipankowe papilotki. Ciasto się zaczęło rozlewać, napierać na brzegi i rozprostowywać papilotki! W efekcie każda babeczka miała inny kształt ;) Chyba będę się musiała zaopatrzyć w formę do muffinek, żeby papierki wytrzymały i zachowały swój kształt.
Problem nr 3 to krem. Wygląda dość ciekawie, ale dla mnie osobiście był obrzydliwy. Ściągnęłam go od Doroty i tak, jak zawsze uwielbiam jej przepisy, tak tym razem - zupełnie nie mój smak.
Gdyby wszystkie problemy wyglądały jak te babeczki...
WAŻNE!
Razem z Aurorą organizujemy spotkanie blogerów :) Wszystkich zainteresowanych zapraszam do Opola w dniu 10 grudnia i proszę o zostawienie w komentarzach swojego adresu e-mail, jeśli nie zrobiliście tego wcześniej.
Razem z Aurorą organizujemy spotkanie blogerów :) Wszystkich zainteresowanych zapraszam do Opola w dniu 10 grudnia i proszę o zostawienie w komentarzach swojego adresu e-mail, jeśli nie zrobiliście tego wcześniej.
Śliczne te babeczki;)jak z bajki!
OdpowiedzUsuńspotkanie z Opolu?,przecież to prawie u mnie;)
Babeczki wyglądają świetnie!
OdpowiedzUsuńNie ma nic lepszego od przytulania <3
OdpowiedzUsuńa babeczki smakowicie wygladają :D
Podobno by żyć w zdrowiu do 100 należy przytulać się co najmniej 8 razy dziennie, dacie wiarę ;P hehehe :))
OdpowiedzUsuńA co do spotkania, to potwierdzam, że maczam w tym moje czekoladą ubrudzone paluchy ;P
Piękna kolorystyka. Mam w domu figurkę od babci, która przy włączeniu mieni się różnymi kolorami tęczy. Gdy jest ciemno wygląda to naprawdę imponująco :-)
OdpowiedzUsuńRównie imponująco wyglądają babeczki. Ale skoro krem jest obrzydliwy to nawet nie próbuję takiej kombinacji :)
Śliczne te babeczki! Mają naprawdę cudne kolory:) Chciałabym tak umieć:) A wiesz, że i mnie fascynowały zawsze tego typu wynalazki jak ta lampa?:) Miałam nawet podobną:)
OdpowiedzUsuńMonisia, miały być takie "urocze" ;) Skoro tak blisko Ciebie to obowiązkowo się musisz pokazać!
OdpowiedzUsuńKasia, i tym razem sprawdza się zasada, że wygląd to nie wszystko ;) Polecam zrobić, ale bez kremu (chociaż może akurat innym krem by posmakował).
Kejti, przytulanie to jedna z największych przyjemności w życiu ;)
OdpowiedzUsuńAurora, oooo, to moje szanse wzrastają :D chyba było coś jeszcze takiego o pocałunkach.
Crystal, jest jeszcze zielony i czerwony kolor na tej lampie, ale nie podoba mi się aż tak jak te na zdjęciach ;)
OdpowiedzUsuńKocia dama, kolor powalający, ale ze smakiem było trochę gorzej :pp No to nie jestem sama z moją fascynacją do takich rzeczy, mam jeszcze lampę z lawą :D
mam taką samą lampe :))
OdpowiedzUsuńGdybym taką lampę miała, to lubiłabym to samo przejście co i Ty :-)
OdpowiedzUsuńDoświadczenia też lubię, ale chyba bardziej chemiczne i nawet kiedyś myślałam, żeby na jakąś analitykę iść, by móc zawodowo "bawić" się odczynnikami. Pociąga mnie też swego rodzaju mechanika, czyli to co, jest w różnych urządzeniach w środku i jak one działają. Oto zainteresowania typowe dla humanistki :-)
Annette, kiedyś humaniści oznaczali ludzi, którzy mieli wszechstronne zainteresowania, umiejętności i wiedzę. Dziś tym mianem określają się głównie osoby, które nie umieją matematyki :p
OdpowiedzUsuńTeż mnie zawsze fascynowały maszyny, doświadczenia, urządzenia itd. teraz wiem jak działa część z nich :D
Ja kiedyś miałam taką lampkę, lubię takie cuda i dziwy, ale najbardziej tak jak Ty lubię się przytulać :)
OdpowiedzUsuńSmakowicie wyglądają babeczki, przydały by się dziś na osłodę złego humoru :)
Buziaki :**
Babeczki wyglądają cudnie. Takie różowiutkie. w sam raz na osłodę życia ;)
OdpowiedzUsuńBabeczek nie mam, ale mam drożdżówę i marcepan, może ktoś chce kawałek?
OdpowiedzUsuńTeż miałam taką lampkę :) A babeczki wyglądają smakowicie mmm !
OdpowiedzUsuńTeż mam tą lampkę i dokładnie lubię te same przejścia co Ty;) Co do spotkania, to dam Ci jeszcze znać;)
OdpowiedzUsuńKobieta., mam nadzieję, że się pokażesz ;)
OdpowiedzUsuńWidzę, że lampka jest popularna :D
Wiem, wiem, - homo sum ... etc.
OdpowiedzUsuńZ ustnej matury z matematyki 5 miałam (pisemną przemilczę), a dlatego ten przedmiot w klasie humanistycznej wybrałam, bo mi się dat z historii wkuwać nie chciało, poszłam więc na łatwiznę, bo wzory same się przypominały, gdy była taka potrzeba.
Matematyka wcale nie jest taka straszna ;)
OdpowiedzUsuńAkurat daty to dość łatwo mi do głowy wchodziły, ale niestety moja pamięć jest dobra, ale krótka i teraz z historii prawie nic nie wiem :pp
O wow, mega róż ;D nie lubię różu i fioletu. Tylko brudny róż wchodzi w grę ;). Też nie mam foremek do babeczek - rozglądam się za nimi od dłuższego czasu i ciągle odkładam zakup :/.
OdpowiedzUsuńA przytulać też się uwielbiam ;)
Też nie jestem wielką fanką tych kolorów, najbardziej lubię czerń, granat i szarości ;) Ale czasem się zdarza, że pasuje mi połączenie różu i bieli (jak np. w przypadku mojego bloga) albo w kuchni.
OdpowiedzUsuńTo też moje ulubione kolory (ubraniowe), do tego jeszcze czerwień i biel :).
OdpowiedzUsuńRóżowy w kuchni to i owszem :).
Szkoda, że spotkanie bloggerek nie jest na przykłada w Zielonej Górze ;)
Ciężko wszystkim dogodzić ;) Padł pomysł spotkania się na środku Polski, ale że ja np. nigdy w Łodzi nie byłam to nie mam pojęcia jakby to tam organizować na odległość. Dlatego robimy w Opolu, licząc, że się ktoś do nas przyłączy.
OdpowiedzUsuńPewnie, że ciężko :). A na pewno chętnych na Opole nie zabraknie :).
OdpowiedzUsuńMamy taką nadzieję ;)
OdpowiedzUsuń