photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

sobota, 12 listopada 2011

dlaczego w lesie jest tak cicho?

No i dopadło mnie. Jesienne przesilenie. Szczęśliwie tylko jednodniowe, czwartkowe i od wczoraj znów jest lepiej. Neurolog powiedział, że jestem zdrowa i skoro moje zawroty głowy nie pojawiły się od 1,5 miesiąca to nie wie jak mi pomóc, ale jeśli wrócą - mam się do niego zgłosić. Wyleżałam się w łóżku, podrzemałam i wygrzałam. A w piątek dość wczesna pobudka, żeby zawieźć L. na dworzec i wyprawić do naszej stolicy na koncert, a następnie wyprawa do Ustronia :D Zimno, słonecznie i bardzo wesoło. Mnóstwo liści, w których Mała K. się porządnie wyszalała, dużo przytulania i wspólne zasypianie. Do tego mnóstwo pytań, często zaskakujących jak na 2,5 latkę. Teraz jest etap "dlaczego?" i "a co?", a Mała K. potrafi być rozbrajająca. I wśród ogólnego zgiełku, pisków i śmiechów, podczas chwili odpoczynku w lesie padło pytanie - a dlaczego w lesie jest tak cicho? Mamy przyjechać "z mężem" jak to mówi mój wujek, najlepiej na Mikołaja :)
mały Skrzacik biegający po lesie, bo "liście tak fajnie hałasują"

Chciałabym czasem dostrzegać to, co widzą dzieci. Poznawać świat na nowo. Dać się zaskoczyć i nie przewidywać. Jednak moje metryczka jest nieubłagana i muszę starać się zachowywać jak dorosły i odpowiedzialny człowiek, ale zawsze pozostaje mi uśmiechanie się do ludzi i zadawanie sobie prostych pytań w głowie oraz wymyślanie starych, dobrze znanych potraw na nowo. Jutro będę robić spaghetti, w wersji na deser! A dzisiaj odgrzebałam zdjęcie i przepis ze stycznia, na pierwszy urodzinowy tort L.


Tort, który robiłam w Nowy Rok po całym dniu na nartach i wieczornym spotkaniu z siostrą i szwagrem L., który doprowadził mnie do łez, ale wyszedł i zachwycił zarówno bliskich L., jak i moich, no i oczywiście solenizanta. Chociaż dla mnie był lekko niedopracowany i mógł wyjść jeszcze lepszy, to usprawiedliwiam się, że to przecież  był pierwszy tort jaki zrobiłam w życiu!

Zimowy tort cytrynowy!
Składniki na biszkopt, tortownica 26cm:

-8 jajek
-szklanka cukru
-szklanka mąki pszennej
-niecała 1/3 szklanki mąki ziemniaczanej


Przepisu na biszkopt szukałam długo, aż w końcu zdecydowałam się na ten ;) Przede wszystkim skusiła mnie jego prostota, brak proszku do pieczenia czy sody, bez których też pięknie rośnie i sekret wykonania, który zadziwia wszystkich ;) Jak się potem okazało - intuicja dobrze mi podpowiedziała, i jeśli potrzebuję upiec jasny biszkopt - wybieram ten przepis.

Białka rozdzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę z szczyptą soli. Pod koniec ubijania stopniowo dodajemy cukier, stale ubijając. Następnie dodajemy żółtka, ciągle ubijamy. Tutaj poleciały moje pierwsze łzy, bo przez nieuwagę do białka musiało dostać mi się trochę żółtka, i po ubiciu piany oraz wsypaniu cukru - cała masa pięknie siadła i trzeba było lecieć do sklepu po jajka, o 22 w Nowy Rok.
Mąki przesiewamy i dodajemy do ciasta, możemy to zrobić na wolnych obrotach miksera albo ręcznie używając ubijaczki do jajek.
Tortownicę wykładamy papierem do pieczenia albo smarujemy tłuszczem (tylko spód), wylewamy ciasto i pieczemy w ok 165 stopniach przez ok 40 minut (bądź dłużej, do tzw. suchego patyczka).
Teraz czas na sekret wykonania - przygotować sobie koc, złożyć kilka razy. Gorący biszkopt wyciągamy z piekarnika i upuszczamy formę z nim na ten koc z wysokości 50-60 cm :) Brzmi to nietypowo, ale faktycznie działa - tracimy w ten sposób powietrze z ciasta i nie powinno klapnąć. Wstawiamy do uchylonego piekarnika do wystudzenia.

Krem (do przełożenia jednej warstwy):
-szklanka mleka
-sok z 2-3 cytryn
-2 czubate łyżki mąki pszennej
-2,5 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
-2 jajka
-pół szklanki cukru
-190g miękkiego masła


W garnuszku zagotować pół szklanki mleka z cukrem. Drugie pół miksujemy z mąkami i jajkami na gładką masę, wlać do wrzącego mleka i mieszać cały czas, gotując na niedużym ogniu i czekać cierpliwie aż zgęstnieje. Tutaj drugi raz się prawie popłakałam, bo oczywiście chciałam, żeby mi ten budyń zgęstniał od razu, więc dosypałam trochę więcej mąki. Nie dość, że musiałam się uporać z grudkami to jeszcze było czuć, że masa jest na mące zrobiona.

Po wystudzeniu do budyniu dodajemy sok z cytryny i miksujemy na najwyższych obrotach. 

Masło ubijamy na puszystą masę, stopniowo dodajemy do niego budyniową masę. Wstawiamy do lodówki do stężenia.
Biszkopt przekrawamy na trzy części i nasączamy sokiem cytrynowym z wódką. Dolny blat wysmarowałam kremem cytrynowym, górny bitą śmietaną (nie pamiętam ile jej ubiłam, ale chyba 375 ml 30% + śmietanfix jest ilością odpowiednią). Cały tort został oblany białą czekoladą - użyłam dwóch tabliczek, ale powinny być min. 3, bo biała czekolada nie kryje tak dobrze, jak mleczna. Dół udekorowany startą skórką z cytryny, góra jak widać - bita śmietana oraz kupne ażurki i literki czekoladowe :)
Najlepiej smakował następnego dnia, jak się porządnie schłodził.

I powiem Wam, że robienie tortów to najlepsza nauka pieczenia. Po pierwsze biszkopt to mimo wszystko wymagające ciasto (moi rodzinni mistrzowie ciasta drożdżowego z biszkoptem sobie nie radzą), poznajemy wtedy możliwości naszego sprzętu - mikserów, blenderów i piekarników. Zazwyczaj przekładane kremem - człowiek uczy się trochę cierpliwości oraz łączenia odpowiednich ilości składników. Poprzez robienie polewy - tutaj najlepszą nauką był drugi urodzinowy tort L., o nim też coś napiszę z czasem :) Oraz poznanie się na bitej śmietanie - ile, jak długo, ile wytrzyma itd.

Życzę wszystkim pięknego, mroźnego dnia! A ja zaraz będę zbierać się na obiad u babci, potem odebrać L. z dworca i cieszyć się popołudniem.

26 komentarzy:

  1. Jesteś genialna z tym tortem :D :D :D

    Hmm... tak sobie myślę, że z lekarzami zawsze tak jest, bynajmniej mnie zawsze odsyłają z takimi słowami. Ale może to i dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  2. To tort był świetny :D no i L. pomimo próbowania wielu innych dalej uważa go za najlepszy ;)

    Zazwyczaj mam szczęście, jeśli chodzi o lekarzy. Widzą, że przychodzi takie dziewcze. Jak im jeszcze zaserwuję opowieść o moim serduchu i wrażliwości na stres to biorą mnie na poważnie i raczej chcą pomóc.
    Akurat z tym neurologiem to tak wyszło, bo termin na pierwszą wizytę - 1,5 miesiąca czekania, w międzyczasie wszystko było dobrze, a gość nie chce mnie faszerować lekami bez potrzeby. I mam nadzieję, że tak dalej zostanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mała jest urocza.
    Torcik też rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest przesłodka i strasznie kochana, a ja jako kuzynka i mama chrzestna jestem w niej zakochana ;)

    Niestety tylko jedno zdjęcie jest, bo wtedy nie myślałam o tym, że kiedyś będę miała bloga pół-kulinarnego.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja torty piekę tylko trzy razy w roku, dla dzieci i dla męża:) Wychodzą mi owszem, ale nie mam do tego cierpliwości :)

    OdpowiedzUsuń
  6. U mnie torty są na każde urodziny, oczywiście ostatnio ja się rwę do pieczenia :pp
    W rodzinie L. nigdy nie było tradycji pieczenia, zawsze się kupowało. Trwa to do dzisiaj, więc te dwie imprezy z okazji jego urodzi były zaskoczeniem - wow, domowej roboty tort.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tort wygląda wyśmienicie! Czekam na przepis tortu czekoladowego B-)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Pytania maluchów zawsze są zaskakujące :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dzieci są strasznie ciekawe świata. :D
    Uwielbiam las jesienią i te liście szeleszczące pod stopami...
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. fifolek, raz upiekłam czekoladowy, dla przyjaciela na urodziny. Ale zdjęć nie mam, a muszę przyznać, że był dość oryginalny. Mam nadzieję, że ktoś sobie zażyczy takowy na urodziny to upiekę :D

    Optymistyczna, nie tylko pytania ;) Mała K. zaskakuje mnie za każdym razem swoim gadaniem, a czasem takie hasła wymyśla, że rozbawia wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  11. K., od tych liści szeleszczących to bardziej lubię skrzypiący śnieg i piasek <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Ech, to mamy to samo:) Mnie też kilka dni temu dopadło przesilenie i puścić nie chce:) Ale zwalczam je słodkościami, dobrym jedzonkiem i ukochaną muzyką:)
    Też nieraz chciałabym cofnąć się do czasu, kiedy byłam dzieckiem, kiedy cały świat był kolorowy i nieznany i tylko czekał, żeby zacząć go odkrywać:) Ale cóż, moja metryczka też ma swoje lata:)

    OdpowiedzUsuń
  13. U mnie z apetytem różnie, nawet nie mam takiej ochoty na słodkie ;)
    A jako dzieci chciałyśmy być takie dorosłe i nie musieć słuchać rodziców :pp

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja też uwielbiałam biegać po szeleszczących liściach :D
    i powiem, a nawet się pochwalę, że ja ostatnio też piekłam torta :D ostatnio czyli w piątek :D i wyszedł całkiem niezły, ale niestety nie mam zdjecia :(
    a swojego pierwszego torta piekłam tacie na urodziny, ale z racji, że wylądowałam na porodówce to udało mi się zrobić tylko biszkopta a masy i dekorację robiła moja mama :D hehe

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja dalej lubię ;) i jak spadnie śnieg idziemy z L. na sanki :D

    A jaki piekłaś? Ja już nie mogę się doczekać pieczenia na Święta, a potem na urodziny L., mam nadzieję, że wybierze sobie tort, którego jeszcze nie robiłam.
    Pamiętam, jak się uśmiałam czytając Twoją relację, że zamiast tortu na urodziny Twój tato dostał wnuka ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Kochana w lesie jest cicho bo nas tam nie ma heheh powaga :) nasze dzieci to ciagle eha szukaja w parkach lasach itp zawsze najglosniej sie zahcowuja

    OdpowiedzUsuń
  17. Tak też odpowiedziałam, że jest cicho, bo nie ma ludzi i jak nikt nic nie mówi to można posłuchać ptaszków ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Tort przepyszny sądząc po zdjęciu;) ja niestety kulinarnego talentu nie posiadam do ciast, deesrów itp. Ale na szczęście mam w domu specjalistę:)) Las fajna sprawa tylko kiedy na niego czas znalejźć?;) Mój synek też mnie zaskakuje ale swoimi pomysłami bo narazie mówienie topornie nam idzie... Pozdrawiamy:)

    OdpowiedzUsuń
  19. haha fajny podpisa pod zdjęciem;d. z tymi liśćmi xd.
    IIII tort na pewno był smacznyy xd.;D.
    Zapraszam do siebie!:p.

    OdpowiedzUsuń
  20. Kasienka, ale masz kogoś, kto Ci upiecze takie dobroci :) U nas to ja jestem od rozpieszczania najbliższych.
    Trzeba się wyrwać na chwilę, żeby odpocząć w lesie.
    A Mała K. jest straszną gadułą, czym wszystkich zadziwia, bo raczej takie 2,5 latki to nie mówią aż tyle.

    kookardynka, hehe ;) Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  21. No ja tortów niestety nie lubię, a raczej nie przepadam i prawie nigdy ich nie jem. Choć zaciekawiłaś mnie, że tort jest cytrynowy - kwaśne smaki preferuję bardzo ;).
    Hmm... też bym chciała patrzeć na świat oczami dziecka - choć czasem :). Ale za to uwielbiam szurać w liściach, zawsze wyszukuję ścieżki gdzie ich jest najwięcej ;).
    Miłego wieczoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. To zależy jaki tort ;) Jak dostaję jakiś kupny albo z mega ciężkimi kremami - to też nieszczególnie jestem zachwycona. Dlatego staram się robić torty z niesłodką śmietaną, w miarę lekki krem itd. ale i tak tort pozostanie tortem ;)
    Na początku zastanawiałam się jak to będzie z tą cytryną, ale naprawdę świetnie smakuje.

    OdpowiedzUsuń
  23. I mnie coś w czwartek dopadło - po wyjśćiu z pracy i zrobieniu kilku kroków stwierdziłam, że zostaję, tam gdzie stoję, bo nie mam siły nogami ruszać.

    Metryczka - a co ja mam o swojej powiedzieć? Chyba tylko to, że wcale nie przeszkadza mi ciągle mieć trzy latka, trzy i pół.

    OdpowiedzUsuń
  24. A mnie od wczoraj znów coś wzięło, nie poszłam na judo, bo prawie wykaszlałam płuca, a dzisiaj w domu siedzę i kuruję się na jutro.

    I biegać sobie beztrosko i szczęśliwie, gdzie nogi poniosą ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)