photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

niedziela, 14 października 2012

relacja z pierwszego tworzenia i tort w motylach

Pierwszy tort jaki zrobiłam w drugiej połowie września - na moje urodziny. Rozmiar: 26cm, smak: rafaello posmarowany dżemem jagodowym.





Kilka podstaw:

Masę cukrową kładziemy na krem maślany. Jest to bardzo ważne szczególnie w przypadku tortów przełożonych śmietaną, owocami czy mocno nasączonych, bo masa cukrowa zacznie chłonąć wodę i może się rozpuszczać. Także należy tort posmarować z wierzchu, bardzo dokładnie, cienką warstwą kremu. Na tort 26 cm zrobiłam krem z miękkiej kostki masła, pół szklanki cukru pudru i pół roztopionej tabliczki białej czekolady - ubijamy masło z cukrem, pod koniec dodajemy przestudzoną czekoladę, smarujemy tort i chłodzimy. Przed nakładaniem masy cukrowej należy tort wyjąć chwilę wcześniej z lodówki. Krem jest praktycznie niewyczuwalny pod masą.




Długo zastanawiałam się czy kupować masę cukrową czy zrobić ją samodzielnie. Wybrałam drugą opcję, bo zakup masy na tort o średnicy 26cm to koszt ok 40zł, a zrobienie w domu to koszt 1kg cukru pudru i opakowania glukozy, którą można kupić praktycznie w każdym hipermarkecie (albo na dziale z cukrami albo na dziale ze zdrową żywnością w Auchan). Niestety, nie jest to aż takie łatwe jak mi się wydawało ;) Przepis wzięłam z forum Tortolandii.

Składniki na masę: (ja na tort 26cm i drobne dekoracje wykonałam przepis x1,5)
-ok 80 dag cukru - szczerze przyznam, że nie wiem ile ja dałam, ale na pewno mniej, ok 65dag zamiast 80
-70ml zimnej wody
-4 łyżeczki żelatyny
-10dag glukozy
-2 łyżeczki Planty

Żelatynę wsypujemy do garnuszka i zalewamy wodą, odstawiamy na 5 minut. Następnie umieszczamy garnuszek nad parą wodną i rozpuszczamy żelatynę, dodajemy glukozę, a po chwili Plantę i chwilę mieszamy. Zdejmujemy przed całkowitym rozpuszczeniem się Planty i studzimy do temperatury pokojowej. Do miski wsypujemy połowę cukru pudru, dodajemy naszą masę z żelatyny i mieszamy. Kiedy masa 'złapie' cukier puder możemy zacząć wyrabiać rękoma.
Teoretycznie masa powinna bez problemu łapać cukier, ale będzie się to działo stopniowo, więc cukier też dodajemy stopniowo. Jak napisałam wyżej, w mojej masie znalazło się znacznie mniej cukru pudru niż zakłada przepis. Przyznam, że był to powód do stresu, bo w pewnym momencie cukier nie chciał się wchłaniać, a ja gniotłam, gniotłam i gniotłam, a ręce zaczynały boleć. Na szczęście była magiczna rada - dodaj trochę Planty, dzięki czemu masa wraca na właściwy tor. Moczyłam także delikatnie opuszki palców, żeby nieco rozmiękczyć masę i wcisnąć jak najwięcej cukru do środka. Niestety, założyłam, że jak zrobię masę z 80dag to wystarczy. A tu się okazało, że jest masy znacznie mniej i robiłam ją jeszcze drugi raz, z połowy składników.

Masę można przechowywać w lodówce, szczelnie opakowaną w folię. Jeśli będzie za twarda trzeba ją ogrzać - chwila w mikrofalówce, nad parą wodną albo zagniatanie. Kuchenki mikrofalowej nie posiadam, a trzymanie nad parą wiele nie pomogło. Szczerze przyznam, że dodatkowe zagniatanie otrzymanej kuli (blisko kilogramowej) było kolejną męką. Potem przyszła pora na rozwałkowanie - zgodnie z przepisem na blacie posmarowanym Plantą, grubość ok 3-5mm. Pierwsze podejście skończyło się porwaną masą. Stwierdziłam - nie panikować. Nieco wody, nieco Planty, nieco dosypałam cukru i uzyskałam fajną masę, którą postanowiłam podsypać mąką ziemniaczaną i tym razem rozwałkowała się bez większych problemów. Nawinęłam ją na wałek i przeniosłam na tort. Teraz przyszła pora na ułożenie masy i odcięcie nadmiaru, bardzo pomocny okazał się nóż do pizzy.


Niestety, w jednym miejscu masa mi się nieco rozerwała. Niewielkie pęknięcia czy naderwania można naprawić przykładając gorący nóż do masy, ale w przypadku większych zostawia to mało estetyczny ślad. Dodatkowo nieco za bardzo wykroiłam masę i w kilku miejscach wystawał spód tortu. Na szczęście zostało trochę masy ze ścinków, dzięki czemu postanowiłam zrobić wstążkę i zakryć moje błędy - wstążkę posmarowałam wodą i przykleiłam do tortu ;) Z reszty masy uformowałam motylki. Użyłam dwóch barwników - najpierw w kolorze cielistym, a następnie fiolet jagodowy. Sprawdziłam tym samym dwa rodzaje barwników - w żelu i w proszku. Z barwnikiem w żelu nie było żadnych problemów - trzeba było tylko zagnieść masę z odrobiną barwnika. Natomiast czytałam sporo, że barwniki w proszku zostawiają nieestetyczne plamki, smugi etc. Dlatego nasypałam barwnik na masę i rozsmarowałam ją mokrym palcem. W jednym miejscu pojawiło się intensywniejsze przebarwienie, a tak to nie było problemów :) Motylki posmarowałam srebrnym barwnikiem w proszku, delikatnie się mieniły. Przykleiłam je zwykłym lukrem.



Domowe przygotowanie masy (łącznie z robieniem motylków oraz kremu maślanego) zajęło mi ok 2h i skończyło się bólem przedramion, a mój prawy łokieć prawie mnie zabijał przez resztę dnia. Mój problem prawdopodobnie wynikał z tego, że dałam nieco za dużo żelatyny - łyżeczka łyżeczce nierówna. Następnym razem spróbuję dać 3.5 i poproszę L. o pomoc przy zagniataniu :)
Tort przechowywałam w lodówce przez kilka godzin. W obawie o to, żeby nie powstała tzw. rosa postanowiłam na wszelki wypadek zakryć tylną ścianę lodówki kawałkiem kartonu. Podobno pomaga. Natomiast moja mama trzymała pozostałą część noc i pół dnia, bez żadnych udziwnień i nic się z nim nie stało.

Jeśli chodzi o smak masy - co tu dużo mówić, to praktycznie sam cukier. Albo można zrobić mniej słodki krem albo zrezygnować ze zjadania masy.

Muszę jeszcze wspomnieć o przydatnych narzędziach. Jakiś czas temu za kilka złotych kupiłam w Ikei biały, plastikowy komplet do tortu - łopatkę do nakładania oraz taką dość długą, wąską packę/łopatkę, która jest moją najlepszą przyjaciółką przy robieniu tortów. Świetnie się sprawdza przy smarowaniu i wygładzaniu mas. Wiem też, że przy najbliższej okazji kupię nóż cukierniczy, co znacznie ułatwi mi przekrawanie biszkoptu i wyrównywanie.
Drugim przydatnym narzędziem okazał się nóż do pizzy (i długa linijka oraz metr krawiecki). Zaopatrzyłam się także w specjalny wałek. Jednak wałek dużych rozmiarów kosztuje ok 100zł, więc za znacznie mnie kupiłam 'wałeczek' 25 cm, który niestety nie okazał się przydatny (żałuję, że nie kupiłam tego noża :p). Musiałam polegać na tradycyjnym, drewnianym wałku, który obsypany mąką ziemniaczaną spisał się bardzo dobrze.
Kolejną inwestycją będą packi cukiernicze, służące do wygładzania ciasta.






6 komentarzy:

  1. Cudny tort! Chciałabym sie nauczyć robić takie cuda..:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie jest to takie trudne :) Po prostu trzeba spróbować.

      Usuń
  2. Jaki on śliczny! Jestem pod ogromnym wrażeniem!

    OdpowiedzUsuń
  3. taki prosty a taki przepiękny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam, czy jest szansa dostać przepis na tort w środku:) Nie chodzi mi o biszkopt ale o to czym jest przełożony. Z góry dziękuje. Pozdrawiam Justyna Prysak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały przepis jest tutaj: http://siksowna.blogspot.com/2012/09/jagodowy-rafaello-w-motylach.html :) Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)