Przyznam szczerze, że nigdy mnie nie ciągnęło do Włoch. Jednak uważam, że są takie miejsca, które powinno się w życiu zobaczyć, o ile jest taka możliwość.
Wczesna pobudka, zapewniona między innymi przez narastający upał w namiocie, szybkie śniadanie i w drogę. Koszmarny ruch na autostradach. Sposób w jaki jeżdżą Włosi to czysty dramat! Mało kto pamięta, że istnieje coś takiego jak kierunkowskaz albo że od prawej się nie wyprzedza. Szczęśliwie udało się dojechać bez problemów do Mestre, czyli bardzo miejskiej i przemysłowej części Wenecji położonej na lądzie. Tuż przy dworcu znajduje się spory parking, który jest o połowę tańszy niż ten na wyspie, postanowiliśmy z niego skorzystać i pojechać dalej pociągiem. Bilety za 1,20 euro trzeba skasować na dworcu :) Po 10 minutach byliśmy na miejscu. Opuściliśmy dworzec Santa Lucia i weszliśmy w tłum, w słońce, w gwar i czar, którego Wenecji nie można odmówić. Wycieczkę rozpoczęliśmy od zakupu mapy oraz sałatki owocowej w kubeczku. Spacerowaliśmy kilka godzin. Pierwszą część spaceru odbyliśmy głównym "szlakiem" przy Canal Grande, czyli wybraliśmy jedną z najgorszych opcji - większość turystów się porusza tą drogą pełną sklepików i straganów z pamiątkami, między którymi królują wenecki maski. Spotykając po drodze wiele gondoli dotarliśmy do placu San Marco, gdzie chwilę odpoczęliśmy na schodach pałacu (później przegoniła nas straż miejska, bo nie wolno siedzieć). Kolejki i niechęć do zwiedzania wnętrz nas odstraszyły, więc postanowiliśmy zawrócić i poszukać miejsca, w którym moglibyśmy zjeść dobry obiad. Przyznam szczerze, że w menu szukałam tylko jednego dania - pasty z owocami morza. Znalazło się takie miejsce, bardzo tłoczne, bardzo głośne i niesamowicie smaczne. Jedno z najlepszych dań, jakie jadłam w życiu - tagliatelle z krewetkami, różnymi małżami i pomidorami. Eccellente!
Po obiedzie ruszyliśmy w kierunku dworca. Postanowiliśmy jednak wybrać mniej uczęszczane uliczki i to było świetne posunięcie, bo zgubiliśmy tłumy. Oczywiście czym byłby dobry obiad bez deseru - a co lepszego we Włoszech niż gelato? Granita! Czyli deser w postaci półpłynnego, słodkiego lodu. Z kubeczkiem cytrynowej i malinowej ochłody poszliśmy dalej. Po kilku godzinach spacerowania wróciliśmy na dworzec, wsiedliśmy w pierwszy lepszy pociąg (chyba wszystkie z Wenecji SL zatrzymują się w Mestre) i ruszyliśmy z powrotem w kierunku Gardy.
obiad po męsku,
czyli spaghetti bolognese
a do tego stek (pół krwisty, jak się okazało)
Mam nadzieję, że kiedyś będę miała okazję wrócić do Wenecji. Najlepiej na wiosnę lub późną jesień, żeby uniknąć takich tłumów i z funduszami, żeby przepłynąć się gondolą oraz kupić wenecką maskę pełnych rozmiarów, bo od lat ogromnie mi się podobają. I wiem, że jeśli się tam wybiorę to znów poproszę w restauracji o makaron z owocami morza :)
***
A my już szczęśliwie wróciliśmy do domu :) Zastając wysprzątane mieszkanie i nowy zamek w drzwiach (na szczęście dwa pozostałe nie zostały zmienione). Do tego lodówka znów zaczęła nieco się rozmrażać i moczyć podłogę, a piecyk gazowy twardo odmówił współpracy w zapalaniu.
Na szczęście wszystko udało się opanować, a w lodówce czekała na nas karpatka od Rodzicielki ;)
PS Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam.
PS2 Zdjęcia się lepiej ogląda, jeśli klikniecie w pierwsze i poczekacie aż się załadują.
Widoki cudowne, zdjęcia jak z pocztówek!
OdpowiedzUsuńWidzę, że masz zmysł przewodnika. Ja niestety w tych sprawach wymiękam, czasami zwykła podróż pociągiem nie przerasta i gubię się choćby w Katowicach. Dlatego gratuluję i zazdroszczę!
Cieszę się, że wakacje się udały! ;))
Dzięki :)
UsuńLubię podróżować i oglądać (nie koniecznie zwiedzać tradycyjnie zabytki itd., ale oglądać). Raczej dobrze sobie radzę jako przewodnik ;) Zarówno po mieście, jak i w drodze nawigując L. :)
Szczęściarz z L.! A podobno, kobiety mają gorszą wyobraźnie przestrzenną i gubią się w terenie. Jesteś zaprzeczeniem! ; D
UsuńJa akurat dość dobrze ogarniam takie rzeczy, ale przede wszystkim jesteśmy zgranym zespołem z L. ;)
UsuńKasiu kochana, wiesz co jest najlepsze w tych Twoich wpisach wakacyjnych?
OdpowiedzUsuńNie fotki pięknych miejsc, nie fotki apetycznego żarełka, a ten Twój entuzjazm podróżniczy, ta Twoja gotowość i chęć do przeżywania przygód :D JAk ja ci zazdroszczę!!
A baj de łej, ja lecę do Londynu w ten weekend uuu będzie tłoczno... :*
Baw się dobrze ;*
UsuńA ja po prostu lubię oglądać i poznawać świat :)
Widać i "słychać", że wyprawa była świetna :)
OdpowiedzUsuńTeż nigdy nie ciągnęło mnie do Włoch. Nigdy nie byłam, ale tak jak mówisz - są miejsca, które trzeba zobaczyć :)
Bardzo się nam podobało :)
UsuńOsobiście wolę chłodniejsze miejsca np. Skandynawię, którą już miałam okazję zobaczyć jakiś czas temu. Jednak nie można się aż tak ograniczać. Wiem jedno - kolejna wyprawa do ciepłego kraju na pewno nie będzie w sezonie :pp
Haha wcale się nie dziwię ;) ja też jestem bardziej zimnolubna :)
UsuńA tak z ciekawości - jak duży jest koszt rejsu gondolą?
Nie pytaliśmy się na miejscu, ale czytałam, że jest to koszt koło 80-100euro. Zdecydowanie nie na naszą kieszeń na razie ;)
UsuńAleż ja Ci zazdroszczę, wspaniałe zdjęcia, wspomnienia. My niestety w tym roku nigdzie nie pojedziemy ale zdecydowanie przyszłe wakacje będą nasze;)
OdpowiedzUsuńWy również macie piękne wspomnienia z poprzednich wakacji ;)
UsuńWspaniałe widoki!
OdpowiedzUsuńA ja od zawsze marzę o podróży do Włoch, a właściwie to o podróżowaniu, bo chciałabym je poznać dobrze. Tylko jak to zrobić, aby uniknąć upałów?:) Chyba będę brać urlop zimą!:)
W każdym razie przepiękną mieliście wycieczkę. Fajnie, że wróciliście cało.
Pozdrawiam
Dzięki :)
UsuńJa chciałabym jeszcze zobaczyć Rzym, Mediolan i Toskanię :) Jednak najlepiej się wybrać w kwietniu/maju bądź na przełomie września/października. Wtedy nie ma już upałów, ale dalej powinno być ciepło :)
a kasi tusk nie spotkalas?:P
OdpowiedzUsuńPo chwili dopiero zrozumiałam o co Ci może chodzić i patrząc na jej bloga widzę, że miałyśmy podobny obiad ;) Ale jej nie spotkałam.
UsuńMnie również nigdy nie ciągnęło do Włoch, ale kiedy wreszcie zdecydowałam się odwiedzić Rzym zakochałam się w nim! Nie wiem czy wynika to z jedzenia czy z całej atmosfery? Udało mi się też pominąć tłumy - bo moja podróż wypadła w lutym :) W Wenecji nigdy nie byłam, ale mam nadzieję, że niedługo to nadrobię :)
OdpowiedzUsuńWłochy najlepsze zimą ;) Nie dość, że fajne narciarsko to jeszcze omija się tłumy. Będę o tym pamiętać i mam nadzieję, że do Rzymu też kiedyś trafię.
UsuńWspaniale zdjecia! Cos mi sie zdaje, ze musze sie wybrac do Wenecji...
OdpowiedzUsuńMyślę, że jest to jedno z miejsc, które naprawdę warto zobaczyć ;)
UsuńZdjęcia piękne, a owoce morza sprawiły, że poczułam się nieziemsko głodna. Ehh chyba pora na lunch!
OdpowiedzUsuńNo to smacznego ;) Ja jeszcze przez długi czas będę wspominać ten makaron.
UsuńCzekalam na Twoje zdjecia wiedzac, ze beda cudne, i nie przeliczylam sie :) Urzekajaco fotografujesz, a jak sie okazalo rowniez i opisujesz :))
OdpowiedzUsuńOd długich lat moim marzeniem jest wycieczka do Wenecji :) muszę w końcu spełnić to marzenie. Zdjęcia niesamowite :)
OdpowiedzUsuńNie wiem jakie masz oczekiwania względem tego miasta, ale tak czy siak warto pojechać :)
UsuńWspaniała ta Wasza wyprawa! Zdjęcia cudne, jak zawsze, do tego świetnie opisane:) Zamarzyła mi się wycieczka Waszymi śladami:)
OdpowiedzUsuńNo to w samochód i w drogę :)
UsuńMuszę Ci powiedzieć, że Wenecję wspominam najgorzej.. Może to z powodu sceny z pewnym przeuroczym Arabem sprzedającym mi mango na tamtejszym targu :P
OdpowiedzUsuńWiesz, nie mam dużego porównania do innych włoskich miast ;) A ze szwajcarskimi nie ma co porównywać, bo to zupełnie inny klimat.
UsuńZanudzić? Bardzo przyjemnie ogląda się śliczne zdjęcia i czyta relacje z podróży w malownicze zakątki :)
OdpowiedzUsuńPiękne! O jakim zanudzeniu Ty mówisz! :)
OdpowiedzUsuńWiem, dosadne pytanie, ale czy to prawda, że tam śmierdzi (?) Od tej wody wszędzie (?) =) Zawsze chciałam odwiedzić to miejsce.
OdpowiedzUsuńZdjęcia wyjątkowe.
Nie wszędzie, ale są miejsca, które kojarzą mi się z mostami w Gliwicach. Mostami nad kanałem, Kłodnicą, gdzie unosi się charakterystyczny zapach ;)
UsuńMyślę, że to nie do uniknięcia. W końcu to nie są rzeki, a kanały, a Włosi to nie Szwajcarzy (u których jest niesamowicie czysta woda wszędzie).
Jak miło popatrzeć, od razu bym spakowała walizkę i odwiedziła Wenecję :)
OdpowiedzUsuńbrzmi jak udana wycieczka :) ja Wenecję wspominam cudownie, ale byłam tam jako dziecko, więc to już tak dawno, że chętnie sobie przypomniałam przynajmniej dzięki Twoim zdjęciom
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wakacji. Ale kiedyś też odwiedzę Wenecję. Kiedyś...
OdpowiedzUsuń