Lubię być czytana, cieszą mnie komentarze i to, że podobają się Wam moje przepisy. To chyba naturalne, prawda? Skoro prowadzę blog, to znaczy, że chcę się dzielić częścią mnie z innymi, z internetowym światem. Każdy kto prowadzi blog tak robi, chociaż każdy ma swój własny pomysł na zawartość. Ja do składników mojej codzienności dodaję szczyptę smaku w postaci potraw, które udaje mi się zrobić.
Najbardziej mnie cieszy, kiedy mój wpis staje się dla kogoś inspiracją, kiedy ktoś postanawia sprawdzić przepis i może poznawać radość z gotowania razem ze mną.
Sama też często potrzebuję inspiracji. Lista potraw do zrobienia coraz bardziej się wydłuża, bo szperam wśród przepisów i znajduję fajne pomysły. Oprócz mojego smaku i ochoty, słucham także innych. Już kilka razy mi się zdarzyło, że ktoś znajomy pyta się co może zrobić np. z mleka w proszku albo coś ciekawego z kaszą. Siedząc w piątek w gabinecie pana profesora ze znajomym z innej grupy, zaczęliśmy rozmawiać o przepisach i temat zszedł na czekoladki.I od słowa do słowa, zaczęła się toczyć rozmowa o czekoladkach kokosowych a la batoniki Bounty, o których myślałam już wcześniej, ale myśl ta było dość ulotna i odległa. Jednak wczorajsza pogoda była okropna (dzisiaj jest jeszcze gorzej) i pamiętając o piątkowej rozmowie, postanowiłam zrobić małe wspomnienie lata, a kokos kojarzy mi się z tą porą roku. Dziękuję, Karolu, za złapanie myśli o kokosowych czekoladkach ;)
Przepis prosty, jednak jak to z czekoladkami bywa - czasochłonny. Ale złapcie za pędzle i do dzieła!
Składniki na 25-30 czekoladek:
-200 g wiórków kokosowych
-7-10 dag cukru pudru (dałam 7 i dla mnie są idealne w połączeniu z mleczną czekoladą, ale planując polewę z gorzkiej lepiej dać trochę więcej tego cukru)
-7 dag masła
-100 ml śmietanki kremówki (a może trochę zastąpić mlekiem kokosowym?)
-2 tabliczki czekolady na polewę
Kremówkę wlewamy do garnuszka, dodajemy masło i podgrzewamy aż do rozpuszczenia masła. Wiórki kokosowe mieszamy w dużej misce z cukrem pudrem. Dolewamy śmietankę z masłem do wiórków i mieszamy ręką wszystko razem. Otrzymamy dość tłustą i sypką masę, z której trzeba sformować kulki. Na początku formowanie może wydawać się trudne, ale po 3-4 kuleczkach powinniście znaleźć swoją metodę i dalej pójdzie już gładko. Moje kokosowe kuleczki były troszkę większe od rafaello/ferrero rocher, ale ciut mniejsze od orzecha włoskiego. Ustawiamy je na papierze do pieczenia, przykrywamy folią aluminiową i wkładamy do lodówki do schłodzenia na godzinę czy dwie.
Czekoladę roztapiamy w kąpieli wodnej i oblewamy nią nasze kuleczki. W tej kwestii mam kilka swoich rad - nie rozpuszczajmy od razu całej czekolady, bo może się zdarzyć, że zużyjecie mniej niż ja i zostanie miska z czekoladą i będziecie się zastanawiać co z tym zrobić. Jeśli chodzi o sposób obtaczania w czekoladzie - użyłam zwykłego pędzelka jak do malowania farbami, znacznie to upraszcza sprawę niż nabijanie na wykałaczkę, zanurzanie itd. Do tego malowałam czekoladki na dwa razy - najpierw spód na którym się chłodziły i pozwalałam czekoladzie zastygnąć, a następnie kładłam na czekoladowym spodzie i malowałam resztę. Schładzamy czekoladki i przechowujemy je w lodówce :)
Część moich jest w czekoladzie mlecznej, a część w deserowej (dlatego różne kolory na zdjęciach są). Czekolady Wedla używałam, jak na razie nigdy mnie nie zawiodła. Myślę, że w białej też by świetnie wyszły.
***
Jak już pisałam pogoda jest fatalna, ale podobno ma się pod koniec tygodnia poprawić. Moim rodzicom poszła szyba w piekarniku, nie wiadomo jak szybko to naprawią, a w piątek trzeba rozpocząć pieczenie na sobotnią imprezę. Mój malutki piekarnik będzie musiał temu podołać.
Jeszcze niecałe 2 tygodnie wakacji, więc lenię się, czytam, oglądam i spędzam sporo czasu w kuchni póki jeszcze mogę :) i może jak zacznę naukę to zrozumiem dlaczego niektórzy z Was tak cicho siedzą od pewnego czasu.
MMM pysznie tu u ciebie, dzieki za odwiedzinki... też będe zaglądac.. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :) No to do zaglądnięcia!
OdpowiedzUsuńPrzepis już przepisany do zeszytu, więc wkrótce zrobię takie czekoladki. ;)
OdpowiedzUsuńZa Raffaello, Ferrero Rocher czy Rondnoir nie przepadam, ale jak już mi w ręce wpadne to jem, dopóki dna pudełka nie zobaczę, albo mnie nie zemdli. Batoników Bounty nie ruszam, bo kokosów nie lubię.
OdpowiedzUsuńKobieta., mogą być fajnym zaskoczeniem na imprezie :) Marcepanowymi na Wielkanoc wszyscy się zajadali.
OdpowiedzUsuńAnnette, a ja uwielbiam FR <3 I muszę się strasznie pilnować jak jakieś dostanę. Ale Merci marcepanowe. Myślę też o zrobieniu swoich rafaello, zobaczymy co z tego wyjdzie :)
Oj, tym razem mnie zainspirowałaś nie na żarty ;-)
OdpowiedzUsuńPozostaje Ci teraz zrobienie czekoladek, a mi czekanie na recenzję!
OdpowiedzUsuńJestem otwarta na różne opinie, nie każdemu musi się podobać to co robię, liczy się szczerość za co dziękuję ;) Może w najbliższym czasie go zmienię, bo szczerze mówiąc lubię zmiany.
OdpowiedzUsuńKasiu, apropo listów. ;) Kartkę postaram Ci się wysłać jak najszybciej, już ją wypisałam i tylko czeka aby do Ciebie trafić, jednak póki co jestem uziemiona, choruję i nie wychodzę z domu, mam nadzieję że to rozumiesz.
Wykorzystaj te ostatnie chwile wakacji jak najlepiej, ja Ci zazdroszczę że możesz sobie jeszcze tak legalnie poleniuchować ;) A czekoladki wyglądają przepysznie !
Rozumiem, nie śpiesz się :) I zdrowiej, to najważniejsze :)
OdpowiedzUsuńPoczekaj do maja i też będziesz mogła leniuchować, chyba, że postanowisz być mniejszym leniem i pójść do pracy.
Zobaczymy jak to będzie, póki co muszę wziąć się w garść i zacząć uczyć do matury, eh.
OdpowiedzUsuńMatematyki... najgorsze co może być. Ciężko mi się zebrać za rozwiązywanie tych wszystkich zadań. Od soboty zaczynam chodzić na korepetycje, może to mnie jakoś zmobilizuje ;)
OdpowiedzUsuńMmmmmmm....wyglądają obłędnie :) Taką słodkością bym nie pogardziła :) U mnie też w piatek szykowanie na sobotnią imprezę urodzinową :)
OdpowiedzUsuńOstatnio sobie wspominałam imprezy jakie robiłam w podstawówce i to nie tylko na urodziny, ale na Andrzejki albo Halloween. To dopiero były czasy :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! (konkurs) ;D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo za miłe słowa! Twoje komentarze zawsze są takie ciekawe i strasznie miło się je czyta. Zresztą powtórzę to po raz któryś, że uwielbiam Twoje wpisy i wreszcie mogę się nimi delektować!
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o ten przepis to chyba jest stworzony dla mnie! Uwielbiam wszystko, co kokosowe. Widzę, że nie potrzeba tu piekarnika, więc nie ma wymówek ciasteczka kokosowe na pewno niebawem zrobię!
Pozdrawiam i czekam na kolejne wpisy!
bardzo apetycznie wyglada !! Zrobila bym ale maz nie lubi wiurek kokosowych wiec musiala bym sama jesc a moze sie skusze na zrobienie z 2 dla siebie hihiihihi :P bo ja uwielbiam kokoski mmmmmmm
OdpowiedzUsuńDaj namiary na ciebie wpadne ci podkradne eheh kilka rzecz jasna :P buziolek
a niektórzy cicho siedzą z innych powodów niż nauka ;P
OdpowiedzUsuńCzekoladki wyglądają przepysznie, jednak nie wiem czy znajdę czas by je zrobić w najbliższych chwilach :D
Monika, jest mi bardzo miło, jak napisałam - lubię być czytana, szczególnie kiedy czytelnikom się podoba to, co napisałam.
OdpowiedzUsuńNa przyjęcie urodzinowe będą idealne ;)
Lesli, zrób z 1/4 składników to wyjdzie Ci ich 6-8 :) przy takiej ilości nie będzie dużo pracy, a zawsze trochę własnych słodkości ;)
Nie wiem z jakich rejonów Polski jesteście, ale jak będziecie odwiedzać rodziców to zapraszam na Śląsk na spróbowanie u mnie czegoś słodkiego!
Bombelka, na Twoim miejscu też zajmowałabym się głównie Szkrabem :) Moja mama wzięła sobie dziekankę, jak się urodziłam i przez rok głównie nosiła mnie na rękach, przytulała i bawiła :pp a że mąż-tatuś był w innym mieście przez 4 dni w tygodniu, to byłyśmy tylko we dwie :)
OdpowiedzUsuńJa uzywam Gucci Envy
OdpowiedzUsuńhttp://lesli-australijka.blogspot.com/search/label/perfumy
ale te co ty piszesz hmmm daj namiary na nie na necie
Tych nie znam :) jeszcze mi się podobają DKNY Fresh blossom.
OdpowiedzUsuńCześć!
OdpowiedzUsuńAleż pyszności tu u Ciebie - może skorzystam z Twych pomysłów i zrobię te czekoladki z malinami, lub kokosowe, bo od tego patrzenia przyszła mi ochota:-)
Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam
zuzana
u nas jest tak ze tatus pracuje codzien praktycznie od 6 do 18 i caly dzien jestesmy sami lub z mama moja ;) i nunuś tez caly dzien rozpieszczany tylko na rekach itp ;)
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc koktajl o smaku bananów też wydawał mi się średnio smaczny, ale zamówił go mój chłopak w połączeniu z czekoladą i po pierwszym łyku byłam wniebowzięta :D Od razu się zamieniliśmy smakami, jest cudowny że się zgodził ;D
OdpowiedzUsuń