Już po wizycie kardio, siedzę z holterem i przygotowuję przepisy, bo jutro i w piątek zapowiada się troszkę pieczenia na kolejny intensywny weekend. W piątek robię imprezę urodzinową dla znajomych, a w sobotę jest spotkanie rodzinne u kuzyna mojej mamy w Krakowie. Jednak zanim zaczną się kolejne imprezy, ja wracam do sobotniej i stołu zastawionego różnymi specjałami. Na osłodę i tak pięknego dnia mam dla Was - tort bezowy, lekki, delikatnie egzotyczny, smakujący dorosłym i zachęcający dzieci. U mnie w rodzinie, jeśli babcia robiła tort bezowy, to był dość "ciężki". Trzy bezy, krem na maśle, najczęściej kawowy. Orzechy, rodzynki, owoce. Dla mnie jako dziecka - dramat, a nie pyszności, dlatego wymyśliłam coś, co smakowałoby mi kilkanaście lat temu, i co bardzo zasmakowało Małej K. :)
Składniki na tortownicę 26cm:
-9 jaj
-600g cukru pudru
-500 ml śmietanki kremówki
-puszka brzoskwiń
-puszka ananasa
-galaretka cytrynowa
-żelki
-opcjonalnie: biała czekolada, wiórki kokosowe
Zaczynamy od upieczenia blatów bezowych. Mój piekarnik pozwala na pieczenie jednego na raz, więc trochę to trwa. Bezom nic się nie stanie, jeśli zostaną upieczone dzień wcześniej :)
Na jeden blat zużyłam 3 białka + 200g cukru. Rozdzielamy jajka na białka i żółtka. Trzeba to zrobić bardzo uważnie, bo zanieczyszczenie żółtkiem może doprowadzić do tego, że po dodaniu cukru cała masa "siądzie". Ubijamy białka na sztywno ze szczyptą soli, ciągle ubijając dodajemy po łyżce cukru pudru. Po dodaniu całego cukru ubijamy jeszcze chwilę, a nasza masa powinna być błyszcząca, troszkę gęstsza niż sama piana i w miarę sztywna. Piekarnik rozgrzewamy do 150 stopni. Masę wylewamy na papier do pieczenia. Najlepiej narysować sobie okrąg o średnicy 25-26cm, na którego powierzchni będziemy rozprowadzać masę. Ja podłożyłam spód z okrągłej blachy pod papier i tak piekłam :) Wkładamy masę do piekarnika i po 5-7 minutach zmniejszamy temperaturę do 130 i tak zostawiamy na pół godziny. Po tym czasie lekko uchylamy piekarnik i dalej suszymy bezę. W różnych piekarnikach, o różnym grzaniu trzeba przeprowadzać ten proces inaczej. U mnie jeden taki blat robił się ok. 75 minut. Tak naprawdę musicie poznać swój piekarnik i sami znaleźć najlepszy sposób - czy lepiej 130 stopni i uchylone drzwiczki, a może 100 i zamknięte. Kolor powinien być beżowy, twarda z wierzchu, ale miękka i lepka w środku.
Blaty przekładałam dwa razy. Jedna masa to ubita śmietana razem z owocami i żelkami (możemy też wmieszać trochę wiórków albo startej białej czekolady), a druga to pianka cytrynowa, czyli 250 ml ubitej śmietany, wymieszanej z ostudzoną galaretką cytrynową. Taką masę chłodzimy przez kilka minut, wylewamy na jeden blat bezowy i układamy na górze owoce, lekko je dociskając. I wstawiamy blat z pianką do lodówki na 2-3 godziny, żeby masa stężała. Godzinę przed imprezą przekładamy drugi blat, czyli śmietanę z owocami i żelkami, a wierzchni blat dekorujemy cienką warstwą bitej śmietany i żelkami. Beza trochę się rozmięknie, co ułatwi jej jedzenie ;) Owoce i galaretkę możemy użyć jakie chcemy, ja lubię połączenie bitej śmietany z ananasem i smak cytrynowy najbardziej mi pasował.
***
Powoli klaruje się plan zajęć, wolny czwartek, wtorek w wykładach, przewalona środa i dość lajtowy poniedziałek i piątek. Niewiele okienek, kilka teleportacji, jest dość przyjemnie :) Korepetycje dalej będę mieć z chłopakami z zeszłego roku, może ktoś się jeszcze znajdzie.
W poniedziałek wybieramy się z L. na "Bitwę warszawską". I strasznie mnie wkurza, że większość ciekawych filmów jest teraz w 3D, bo nie dość, że to męczy, często wręcz psuje efekt, to jeszcze wyklucza obejrzenie tego filmu w ramach śród z Orange.
Przeraża mnie czasem popularność niektórych sklepów. Chciałam kupić sobie beretkę - cienką, były w kilku kolorach, ale tydzień temu. Wczoraj została tylko szara. I znalazłam śliczną sukienkę, ciekawe czy mój rozmiar dotrwa do czasu aż namówię mamę na jej zakup, pewnie nie. Ale na pocieszenie, że "nic w tych sklepach nie ma" L. kupił mi rurkę z bitą śmietaną i założyliśmy się, że kiedyś spróbuje zjeść ich jak najwięcej dam radę :D
Mniam! Pyszności! Akurat piję kawkę i takie słodkości bardzo by do niej pasowały:) Muszę wypróbować:)
OdpowiedzUsuńTeż wybieramy się na Bitwę Warszawską, jako że i tak na weekend planujemy wypad do centrum. Choć oobiście nie przepadam za tego typu produkcjami, ale ciekawość bierze górę:):)
Zdróweczka, zdróweczka życzę w jak największej ilości:)
Jak tak patrzę to też mam ochotę na coś słodkiego, chyba zaraz po coś do sklepu skoczę ;)
OdpowiedzUsuńOstatnio, jeśli chodzi o polskie filmy, to moim zdaniem tylko produkcje historyczne są warte uwagi. Poza tym to zdecydowanie fajniejsza nauka historii niż z książek, nawet jeśli ta historia z filmu jest nieco oszukana.
torcik wygląda smakowicie ;)
OdpowiedzUsuńa mój plan zajęć póki co obejmuje 24godziny na dobę 7dni w tygodniu takiego Małego Cudnego Szkraba ;D
Z tymi misiami to po prostu słodycz nad słodyczami :))
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o 15/16 października to mi pasuje :)
Do tego jest prosty w przygotowaniu i wymaga niewiele czasu kucharza ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że też się kiedyś doczekam takiego planuj zajęć!
Aurora, rozważałam też kiwi na górę, ale że nie mieli w sklepie to stanęło na miśkach ;)
OdpowiedzUsuńDobra, to wstępnie 15/16 i za jakiś czas dogadamy się dokładniej :)
mmm ! jaka szkoda że od dzisiaj jestem na diecie ;<
OdpowiedzUsuńfajny blog
OdpowiedzUsuńSłoneczne myśli dziś Tobie wysyłam, aby cieplutka była każda chwila, a wraz z myślami uśmiech serdeczny, by każdy krok Twój był dzisiaj bezpieczny, piękna melodia w serduszku brzmi, zatrzymaj się na chwilkę, usłyszysz ją też i Ty.
Świetny pomysł z tymi żelkami :)
OdpowiedzUsuńWygląda apetycznie, a te żelki z wierzchu są takim powrotem do chwil z dzieciństwa, ożywiają go ;)
OdpowiedzUsuńno argue., na diecie? Już kiedyś pisałam, że dla mnie diety są nie do przejścia. Zdecydowanie wolę się bardziej zainteresować zdrowym odżywianiem, upiec sobie pełnoziarnisty chleb, sporo się ruszać i ewentualnie zacząć ćwiczenia w domu, bo wyjdzie to bardziej na zdrowie niż męczenie się na diecie ;)
OdpowiedzUsuńKulka, a taki prosty :) Czasem idąc przez sklep można złapać ciekawe pomysły kulinarne.
Frania, żelki są moją ogromną miłością...od zawsze!
OdpowiedzUsuńTort wygląda pysznie! I żelki na górze! Mniam!;)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o kino to my wybieramy się na Inkarnacje albo na Porwanie ;)
Jeszcze debatujemy na ten temat;)
Buziaki;*
W sobotę robię imprezę mojej córci...może się skuszę na takowy torcik :) już różne piekłam, ale takiego cuda jeszcze nie :-)
OdpowiedzUsuńMoja córcia holter miała dlatego, że kilka razy w szkole zemdlała i różne były podejrzenia od epilepsji po kłopoty z serduszkiem. Na szczęście jest okej.
Kobieta., mnie ostatnio takie filmy odrzucają. Nie wiem czemu, bo kiedyś mogłam je oglądać i oglądać. Na szczęście często chcemy iść do kina z L. na ten sam film :)
OdpowiedzUsuńKalina, jeśli nawet nie na taki, to żeli w torcie dla imprezę dziecięcą zawsze zostaną odebrane z zachwytem ;)
Całe szczęście, że wszystko w porządku. Ja też w szkole miałam różne przypadki, ale u dzieci to z emocji i stresu wynika najczęściej.
kochana na pewno się doczekasz takiego "rozkładu jazdy" ;)
OdpowiedzUsuńa swoją drogą torcik może spróbujemy zrobić jak mały trochę podrośnie ;D Jemu też się na pewno spodoba ;D
Mała K. uwielbia ciastka i czekoladę, tylko szkoda, że tak wcześnie. Nie mam nic przeciwko, żeby dziecko zjadło ciacho na urodzinach, ale ze słodyczami przy małych dzieciach trzeba uważać. Żelki chyba nie są aż takie złe ;)
OdpowiedzUsuńNa razie skupiam się na "imprezowym" rozkładzie jazdy, czyli jak to wszystko zaplanować, żeby się nie namęczyć ;)
A musze sprobowac taki torcik zrobic Ty jak zawsze kochana smakolyk robisz!! mmm pychotne az by sie przez monitor wchlonelo co nie co :P
OdpowiedzUsuńRobię takie dobre rzeczy, bo mam dla kogo :) Tak się śmieję zawsze, że gdybym nie poznała L. i mieszkała sama i bez gości na obiad to pewnie bym nie zaczęła gotować, bo tylko dla siebie samej to nie chciałoby mi się wymyślać jedzenia :)
OdpowiedzUsuńTen tort wygląda tam smakowicie, że mogłabym go zjeść wzrokiem! Poza tym urzekły mnie te misie, lubię takie ozdoby. Jak już obejrzycie "Bitwę warszawską" to z chęcią poznam Twoją opinię na temat tego filmu, bo póki, co to zapowiedź mnie nie przekonuje, a szczególnie odstrasza mnie Natasza Urbańska strzelająca teatralnie z jakiegoś karabinu, ale może tylko niepotrzebnie się uprzedzam.
OdpowiedzUsuńP.S. Udanej zabawy na przez cały weekend!
Pozdrawiam!
Czytałam recenzje i podobno tylko technika 3D ratuje ten film. Zobaczymy jaki będzie ;)
OdpowiedzUsuń"Bezom nic się nie stanie, jeśli zostaną upieczone dzień wcześniej :)" - no nie wiem...
OdpowiedzUsuńFilmy 3D męczą osoby, które mają problemy ze wzrokiem. Na przykład przy zezie może boleć głowa.
Ewentualnie mogą zostać pochłonięte, ale poza tym to tort na tym nie ucierpi ;)
OdpowiedzUsuńDokładnie to miałam na myśli - u mnie bezy długo nie poleżą :-)
OdpowiedzUsuńDokładnie to miałam na myśli - u mnie bezy długo nie poleżą :-)
OdpowiedzUsuńNo i właśnie o to mi chodziło, bo u mnie bezy długo nie poleżą :-)
OdpowiedzUsuńOj, chyba ucierpi jednak, bo co to za tor bezowy, gdy bez(ów?) nie ma? U mnie bezy długo nie poleżą :-)
OdpowiedzUsuń