photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

środa, 4 września 2013

Kulinarne chwile w Wiedniu

Niespodziewanie tydzień temu nadarzyła się okazja do krótkiego wypadu do Wiednia. Długo się nie zastanawiając zaplanowaliśmy z L. wyjazd na trzy dni. W Wiedniu, inaczej niż tylko przejazdem, byliśmy po raz pierwszy, więc musieliśmy z całego natłoku informacji w przewodnikach wybrać te, które najbardziej nas zainteresowały. Oczywiście ważnym punktem na mojej liście było jedzenie. Jednak mając niewiele czasu na rozeznanie tematu stwierdziliśmy, że nie będziemy planować dokładnie miejsc, gdzie, co i kiedy zjemy, a postawimy na odrobinę improwizacji pamiętając o wskazówkach co warto wybrać.


Jednym z naszych planów było skosztowanie typowego wiedeńskiego fastfoodu, czyli słynnych kiełbasek w cieście. Udało się nam to już pierwszego dnia, bo budek z tego typu jedzenie jest dość sporo. Nasza oferowała także przeróżne rodzaje langoszy i bardziej obiadowe potrawy. Przyznam, że dla obojga z nas był to chyba jeden z najbardziej tłustych obiadów w życiu, bo wszystko smażone na głębokim tłuszczu. Ja wybrałam kiełbaskę z frytkami (3,50EUR + 2EUR), a L. stwierdził, że spróbuje Wienerschnitzel (6,90EUR), czyli standardowego schabowego, które w Austrii osiągają niezłe rozmiary.




Do innych rzeczy, których tym razem nie udało nam się skosztować, a podobno warto spróbować, należy dość popularna chińszczyzna, sprzedawana za kilka euro na wynos oraz wszelkiego rodzaju gulasze i zupy gulaszowe.
W chwilach większego głodu zawsze można także podejść do budki z pizzą sprzedawaną na kawałki czy zamówić pomysłowe zapiekanki.



Muszę także wspomnieć o idealnym napitku do tłustych potraw, czyli piwie, które bardzo lubię i zawsze staram się próbować przy okazji odwiedzin miejsc zagranicznych.
Tym razem wybrałam Zipfer do jednego z obiadów oraz Murauer w trakcie wieczornego wyjścia do pubu, gdzie zamówiłam je do zapiekanki. Zasmakowało mi drugie i powoli zaczynam żałować, że nie pomyślałam o zakupie kilku butelek w sklepie.



Osobiście uważam, że od wienerschniztla, o wiele ważniejsze jest spróbowanie wiedeńskich ciast i ciasteczek :) To stąd przecież pochodzi słynny Tort Sachera, a niemniejszą sławę posiada Apfelstrudel.
Kawiarni i piekarni w Wiedniu jest naprawdę dużo, więc jest w czym wybierać. Ceny ciasta zaczynają się od 1,50-2EUR, natomiast mogą ładnie szybować w górę, jak np. Tort Sachera w Hotelu Sacher za chyba 11EUR ;) Dlatego postanowiliśmy nie próbować oryginalnego wypieku, a zadowolić się tylko jego wersją z sieci cukierni Aida (jedna z nic znajduje się przy Stephansplatz). Wzięliśmy także tort Mozarta (oba ciastka po 2,90EUR) i zjedliśmy je na ławce w parku.
Spróbowaliśmy także szaszłyków owocowych oblaną czekoladą (3EUR). Tuż przed wyjazdem odwiedziliśmy także jedną z kawiarni w centrum, ale o niej napiszę kilka słów następnym razem.







Kolejnym ważnym punktem w naszej wycieczce był Naschmarkt, czyli największy wiedeński targ, gdzie wbrew pozorom jest wielka mieszanina kuchni wielu państw. Po jednej stronie ciągną się stragany i sklepiki z rybami, owocami i warzywami, wypiekami, przyprawami i przetworami z różnych stron świata, a po drugiej jest restauracja za restauracją, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie i można zjeść całkiem fajne śniadanie.
Typowe wiedeńskie śniadanie w kawiarni to rogaliki lub kajzerki z miodem bądź dżemem, jajko na miękko gotowane w szklance lub omlet cesarski. Niestety z tych przysmaków nie jem ani jajek na miękko, a omlet odrzucił mnie sposobem podania tj. z rodzynkami i powidłami śliwkowymi, za którymi nie przepadam. Jeśli jednak Wy nie macie takich oporów to uważam, że powinniście spróbować :) Za spory omlet (podejrzałam w kawiarni) zapłacimy ok 8EUR, zależnie od miejsca. A za śniadanie z jajkiem kolejne tyle.








Wyjechaliśmy z uczuciem niedosytu, ale mamy już rozpoznany temat i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się wrócić do Wiednia i skosztować pozostałych przysmaków. Tymczasem o wiedeńskiej atmosferze przypominać nam będą jedne z najsłynniejszych i najsłodszych pamiątek – Mozart kugeln :) Sprzedawane w supermarketach i w każdym sklepie z pamiątkami na Starym Mieście.


18 komentarzy:

  1. Kilka razy w życiu robiłam Sachera, ale odwiedziłabym Wiedeń właśnie dla spróbowania tego oryginalnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wieden jest na liscie moich miejsc do odwiedzenia, glownie ze wzgledu na slodkosci i ciasta :)

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham to miasto, kocham ten klimat i te pyszności:) achhh

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany... Nie dobijaj mnie...

    Od kilku dni chodzę półprzytomna od kolejnego nawrotu zauroczenia pewnym śpiewającym Wiedeńczykiem, z którym miałam okazję zamienić kiedyś kilka słów (tutaj [http://tiny.pl/h3tvd] możesz go zobaczyć jako Franciszka Józefa w króciutkim fragmencie musicalu ""Sissi" Empress of Austria"), Wiedeń śni mi się po nocach, a Ty mi z taką notką wyskakujesz...

    I jeszcze to jedzenie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Łoooo matko jak mi ślinka cieknie! Boję się, że moją dietę szlag jasny trafi ;P

    OdpowiedzUsuń
  6. Żałuj, ze nie skusiłaś się na oryginalny tort Sachera. Ja popełniłem ten błąd i stwierdziłem, że tort jest marny. Kilka lat później dałem mu szansę ponownie w Cafe Sacher i żałuję do dziś straconych lat :-) Oryginalny przewyższa wszystkie inne smakiem i wygladem. A kosztuje 5 euro czyli niewiele więcej niż marna podróbka.
    Pozdrawia:-) m

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to widać złe przewodniki czytałam ;) Zapamiętam Twoją radę i przy następnej okazji chyba się wybiorę spróbować oryginalny tort :)

      Usuń
    2. Polskie przewodniki to nieporozumienie. Ja odwiedzilem wczoraj nad Balatonem cukiernię, której poświęcono całą stronę w przewodniku. Nie zmusilbym nikogo żeby coś tam zjadł. Tragedia! Wogole zaczynam stronic od naszych przewodników bo są pisane na podstawie internetu i zaslyszanych historii, a nie na podstawie wlasnych doświadczeń i pobytu w danym miejscu.

      Usuń
    3. Ja wychodzę z założenia, że przewodniki trzeba traktować w przymrużeniem oka ;) Warto poczytać kilka, dowiedzieć się ciekawostek, ale dopóki człowiek sam nie spróbuje to się naprawdę nie dowie, bo nawet ten na własnych doświadczeniach może być nieporozumieniem.
      My niestety nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania, ale i tak jestem zadowolona z naszego wyjazdu :)

      Usuń
    4. I jeżeli znasz jakieś fajne, sprawdzone i niedrogie miejsca w Wiedniu to chętnie skorzystam z Twojego doświadczenia :)

      Usuń
  7. Wiedeń... Świetna wyprawa! Jedno z piękniejszych miejsc, które na pewno kiedyś zobaczę.
    A te cudeńka na zdjęciach... Super!:*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kasiu! Wspaniale nas oprowadziłaś po kulinariach Wiednia :))
    Czytałam z ogromnym zaciekawieniem.

    A to jajko :P to surowe wbija się do szklanki, szklankę do wrzątku... Czy jak? ;)

    Takiego omletu też bym nie zjadła ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, jak oni to robią, ale bardzo możliwe, że tak jak opisałaś ;) Trzeba spróbować!

      Zawsze żałuję, jeśli przysmakami są potrawy, których nie jadam.

      Usuń
  9. Ja jeszcze śniadania nie jadłam, a tu takie pysznośći!

    OdpowiedzUsuń
  10. no no wyprawa udana nie ma co :) smaka narobiłaś jak zwykle zdjęciami aż człowiek głodny od razu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. każdy ma swoją listę miejsc do odwiedzenia, Twoja bardzo apetyczna ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)