Niespodziewanie tydzień temu nadarzyła
się okazja do krótkiego wypadu do Wiednia. Długo się nie
zastanawiając zaplanowaliśmy z L. wyjazd na trzy dni. W Wiedniu,
inaczej niż tylko przejazdem, byliśmy po raz pierwszy, więc
musieliśmy z całego natłoku informacji w przewodnikach wybrać te,
które najbardziej nas zainteresowały. Oczywiście ważnym punktem
na mojej liście było jedzenie. Jednak mając niewiele czasu na
rozeznanie tematu stwierdziliśmy, że nie będziemy planować
dokładnie miejsc, gdzie, co i kiedy zjemy, a postawimy na odrobinę
improwizacji pamiętając o wskazówkach co warto wybrać.
Jednym z naszych planów było
skosztowanie typowego wiedeńskiego fastfoodu, czyli słynnych
kiełbasek w cieście. Udało się nam to już pierwszego dnia, bo
budek z tego typu jedzenie jest dość sporo. Nasza oferowała także
przeróżne rodzaje langoszy i bardziej obiadowe potrawy. Przyznam,
że dla obojga z nas był to chyba jeden z najbardziej tłustych
obiadów w życiu, bo wszystko smażone na głębokim tłuszczu. Ja wybrałam kiełbaskę z frytkami (3,50EUR +
2EUR), a L. stwierdził, że spróbuje Wienerschnitzel (6,90EUR),
czyli standardowego schabowego, które w Austrii osiągają niezłe
rozmiary.
Do innych rzeczy, których tym razem
nie udało nam się skosztować, a podobno warto spróbować, należy
dość popularna chińszczyzna, sprzedawana za kilka euro na wynos
oraz wszelkiego rodzaju gulasze i zupy gulaszowe.
W chwilach większego głodu zawsze
można także podejść do budki z pizzą sprzedawaną na kawałki
czy zamówić pomysłowe zapiekanki.
Muszę także wspomnieć o idealnym
napitku do tłustych potraw, czyli piwie, które bardzo lubię i
zawsze staram się próbować przy okazji odwiedzin miejsc
zagranicznych.
Tym razem wybrałam Zipfer do jednego z
obiadów oraz Murauer w trakcie wieczornego wyjścia do pubu, gdzie
zamówiłam je do zapiekanki. Zasmakowało mi drugie i powoli
zaczynam żałować, że nie pomyślałam o zakupie kilku butelek w
sklepie.
Osobiście uważam, że od
wienerschniztla, o wiele ważniejsze jest spróbowanie wiedeńskich
ciast i ciasteczek :) To stąd przecież pochodzi słynny Tort
Sachera, a niemniejszą sławę posiada Apfelstrudel.
Kawiarni i piekarni w Wiedniu jest
naprawdę dużo, więc jest w czym wybierać. Ceny ciasta zaczynają
się od 1,50-2EUR, natomiast mogą ładnie szybować w górę, jak
np. Tort Sachera w Hotelu Sacher za chyba 11EUR ;) Dlatego
postanowiliśmy nie próbować oryginalnego wypieku, a zadowolić się
tylko jego wersją z sieci cukierni Aida (jedna z nic znajduje się
przy Stephansplatz). Wzięliśmy także tort Mozarta (oba ciastka po
2,90EUR) i zjedliśmy je na ławce w parku.
Spróbowaliśmy także szaszłyków
owocowych oblaną czekoladą (3EUR). Tuż przed wyjazdem
odwiedziliśmy także jedną z kawiarni w centrum, ale o niej napiszę
kilka słów następnym razem.
Kolejnym ważnym punktem w naszej
wycieczce był Naschmarkt, czyli największy wiedeński targ, gdzie
wbrew pozorom jest wielka mieszanina kuchni wielu państw. Po jednej
stronie ciągną się stragany i sklepiki z rybami, owocami i
warzywami, wypiekami, przyprawami i przetworami z różnych stron
świata, a po drugiej jest restauracja za restauracją, gdzie każdy
znajdzie coś dla siebie i można zjeść całkiem fajne śniadanie.
Typowe wiedeńskie śniadanie w
kawiarni to rogaliki lub kajzerki z miodem bądź dżemem, jajko na
miękko gotowane w szklance lub omlet cesarski. Niestety z tych
przysmaków nie jem ani jajek na miękko, a omlet odrzucił mnie
sposobem podania tj. z rodzynkami i powidłami śliwkowymi, za
którymi nie przepadam. Jeśli jednak Wy nie macie takich oporów to
uważam, że powinniście spróbować :) Za spory omlet (podejrzałam
w kawiarni) zapłacimy ok 8EUR, zależnie od miejsca. A za śniadanie
z jajkiem kolejne tyle.
Wyjechaliśmy z uczuciem niedosytu, ale
mamy już rozpoznany temat i mam nadzieję, że kiedyś uda nam się
wrócić do Wiednia i skosztować pozostałych przysmaków. Tymczasem
o wiedeńskiej atmosferze przypominać nam będą jedne z
najsłynniejszych i najsłodszych pamiątek – Mozart kugeln :)
Sprzedawane w supermarketach i w każdym sklepie z pamiątkami na
Starym Mieście.
Kilka razy w życiu robiłam Sachera, ale odwiedziłabym Wiedeń właśnie dla spróbowania tego oryginalnego ;)
OdpowiedzUsuńWieden jest na liscie moich miejsc do odwiedzenia, glownie ze wzgledu na slodkosci i ciasta :)
OdpowiedzUsuńNo to musisz pojechać koniecznie :)
Usuńkocham to miasto, kocham ten klimat i te pyszności:) achhh
OdpowiedzUsuńmmm az slinka cieknie....
OdpowiedzUsuńO rany... Nie dobijaj mnie...
OdpowiedzUsuńOd kilku dni chodzę półprzytomna od kolejnego nawrotu zauroczenia pewnym śpiewającym Wiedeńczykiem, z którym miałam okazję zamienić kiedyś kilka słów (tutaj [http://tiny.pl/h3tvd] możesz go zobaczyć jako Franciszka Józefa w króciutkim fragmencie musicalu ""Sissi" Empress of Austria"), Wiedeń śni mi się po nocach, a Ty mi z taką notką wyskakujesz...
I jeszcze to jedzenie...
Łoooo matko jak mi ślinka cieknie! Boję się, że moją dietę szlag jasny trafi ;P
OdpowiedzUsuńŻałuj, ze nie skusiłaś się na oryginalny tort Sachera. Ja popełniłem ten błąd i stwierdziłem, że tort jest marny. Kilka lat później dałem mu szansę ponownie w Cafe Sacher i żałuję do dziś straconych lat :-) Oryginalny przewyższa wszystkie inne smakiem i wygladem. A kosztuje 5 euro czyli niewiele więcej niż marna podróbka.
OdpowiedzUsuńPozdrawia:-) m
No to widać złe przewodniki czytałam ;) Zapamiętam Twoją radę i przy następnej okazji chyba się wybiorę spróbować oryginalny tort :)
UsuńPolskie przewodniki to nieporozumienie. Ja odwiedzilem wczoraj nad Balatonem cukiernię, której poświęcono całą stronę w przewodniku. Nie zmusilbym nikogo żeby coś tam zjadł. Tragedia! Wogole zaczynam stronic od naszych przewodników bo są pisane na podstawie internetu i zaslyszanych historii, a nie na podstawie wlasnych doświadczeń i pobytu w danym miejscu.
UsuńJa wychodzę z założenia, że przewodniki trzeba traktować w przymrużeniem oka ;) Warto poczytać kilka, dowiedzieć się ciekawostek, ale dopóki człowiek sam nie spróbuje to się naprawdę nie dowie, bo nawet ten na własnych doświadczeniach może być nieporozumieniem.
UsuńMy niestety nie mieliśmy dużo czasu na przygotowania, ale i tak jestem zadowolona z naszego wyjazdu :)
I jeżeli znasz jakieś fajne, sprawdzone i niedrogie miejsca w Wiedniu to chętnie skorzystam z Twojego doświadczenia :)
UsuńWiedeń... Świetna wyprawa! Jedno z piękniejszych miejsc, które na pewno kiedyś zobaczę.
OdpowiedzUsuńA te cudeńka na zdjęciach... Super!:*
Kasiu! Wspaniale nas oprowadziłaś po kulinariach Wiednia :))
OdpowiedzUsuńCzytałam z ogromnym zaciekawieniem.
A to jajko :P to surowe wbija się do szklanki, szklankę do wrzątku... Czy jak? ;)
Takiego omletu też bym nie zjadła ;)
Szczerze przyznam, że nie mam pojęcia, jak oni to robią, ale bardzo możliwe, że tak jak opisałaś ;) Trzeba spróbować!
UsuńZawsze żałuję, jeśli przysmakami są potrawy, których nie jadam.
Ja jeszcze śniadania nie jadłam, a tu takie pysznośći!
OdpowiedzUsuńno no wyprawa udana nie ma co :) smaka narobiłaś jak zwykle zdjęciami aż człowiek głodny od razu :)
OdpowiedzUsuńkażdy ma swoją listę miejsc do odwiedzenia, Twoja bardzo apetyczna ;)
OdpowiedzUsuń