Wyjazdy z moimi rodzicami mają to do siebie, że rzadko kiedy muszę się przejmować posiłkami, a największym problemem jest co zjeść na deser ;) Tak, moja mamusia dba o nas, oczywiście staramy się pomóc, ale jednak to ona przejmuje stery. Dlatego pierwszy tydzień był dla mnie totalnym lenistwem pod tym względem. W drugim tygodniu wakacji, jednak znów "trzeba" było wrócić do kuchni. Na szczęście na spokojnie, razem z L., tak żeby wspólne przygotowywanie posiłków cieszyło równie bardzo, co ich konsumowanie. Śniadania staraliśmy się jeść szybko, żeby nie tracić pogody, więc jajecznica, po kanapce, kawa i w drogę. Dla urozmaicenia jednak postanowiłam przygotować placki, ze świeżymi owocami, jedzone na tarasie w promieniach słońca. Dość grube, puszyste, a swój równy kształt zawdzięczają mikropatelni do jajek sadzonych ;)
Składniki na 2-3 porcje:
-2,5 szklanki mąki
-2 jajka
-2 łyżeczki proszku do pieczenia
-2 łyżki cukru
-60g roztopionego masła
-2 szklanki jogurtu naturalnego
-mleko, do rozrzedzenia ciasta
Wszystkie składniki mieszamy w dużej misce. Mleko dodajemy na końcu, zależnie od potrzeby - ciasto powinno być jak śmietana (12%) lub ciut gęstsze, ale musi się także nieco rozpływać na boki. Smażymy na dobrze rozgrzanej patelni i podajemy.
U nas z jogurtem, dżemem truskawkowym i owocami.
A spostrzegawcze osoby szybko wychwycą
blogowe oszustwo
pt. "żeby zdjęcia ładnie wyszły" ;)
***
Niestety, nasze 2 tygodnie dobiegają końca. Późnym wieczorem przylecimy do Krakowa, potem jeszcze droga do domu, a rano do pracy i naszej codzienności. A wrzesień, jak co roku, będzie pełen wrażeń :)
Do napisania!
Placki pierwsza klasa. :) Ułożone w stosik zawsze prezentuję się najbardziej efektownie, jak jakiś torcik.
OdpowiedzUsuńNo cóż, wakacje i wszelkie urlopy kiedyś muszą się skończyć. Do mnie jeszcze nie dociera, że to tak naprawdę tylko kilka dni do końca. Trzeba się obudzić...
Aaaaaa... Ty to zawsze mi smaka musisz czymś narobić! :P
OdpowiedzUsuńNiestety wszystko co dobre szybko się kończy... Mam jednak nadzieję, że odpoczęliście i jesteście mega zadowoleni i pełni mocy, na nadchodzące dni i powrót do pracy i codzienności...? :)
Widzę, że wrzesień będzie dla nas obu pełen wrażeń! ;)
Pozdrawiam ciepło :*
nie ma to jak placuszkowanie na świeżym powietrzu w promykach słońca i do tego w miłym towarzystwie ;)
OdpowiedzUsuńMniam mniam :) apetytu zawsze potrafisz mi skutecznie narobić :)
OdpowiedzUsuńOoo, jak ja uwielbiam takie placuszki! Jeszcze z moimi ulubionymi owocami:):)
OdpowiedzUsuńNo to przyjaznego powrotu do rzeczywistości życzę:)
OdpowiedzUsuńwprost idealne te Wasze wakacyjne śniadania!
OdpowiedzUsuńja nigdy nie potrafię stworzyć takiej równej wieżyczki;)
pozdr.
m.
o rany jaka boska górka placuszków:D
OdpowiedzUsuńZawsze się zastanawiałam jak takie kroić i mieścić do buzi ;p
OdpowiedzUsuńCzasem dobrze jest poleniuchować i w końcu najlepiej smakuje jedzienie podane przez mamę ;-) Ale w końcu dobrze jest jednak wrócić do kuchni, wtedy to nawet cieszy podówjnie, a może nawet potrójnie? ;-)
OdpowiedzUsuńPlacuszki cudnie wyglądają, taka równiutka wieżyczka!
Na czas diety chyba przestanę zaglądać na Twojego bloga ;p Aż mnie skręca, żeby wszamać takie pyszności :)
OdpowiedzUsuń