Dzisiaj zacznę na odwrót, od zdjęcia. A jak dodam, że w środku jest gorąca czekolada. Domowej roboty, czyli z gorzkiej czekolady i śmietanki. Pod warstwą bitej śmietany zamieniającej się w lekką piankę. No i w mojej nowej, "anielskiej" filiżance, to żaden komentarz więcej nie jest potrzebny, bo cóż lepszego może poprawić nastrój w grudniowy, chłodny wieczór?
Składniki na dwie porcje (czyli na dwie filiżanki jak powyżej):
-250ml mleka
-125ml śmietanki kremówki (+125ml do dekoracji)
-3/4 tabliczki gorzkiej czekolady
-łyżeczka miodu
-opcjonalnie: cynamon, chilli, przyprawy korzenne, likier
Ilość (a także rodzaj) czekolady oraz miodu to sprawa indywidualna. Podobnie jak ilość mleka, w zależności od tego jak gęstą chcemy ją otrzymać. Z przepisu powyżej wyjdzie tylko trochę gęstsza niż czekolada z proszku, ale ma kremowy posmak i jest intensywnie czekoladowa. Dla mnie idealna ;)
Mleko i śmietankę wlewamy do garnka i podgrzewamy. Dodajemy połamaną czekoladę, miód oraz wybrane przyprawy. Podgrzewamy na wolnym ogniu ok 10 minut, co jakiś czas mieszając i pilnując, żeby nie doprowadzić do wrzenia. W tym czasie możemy ubić resztę śmietany. Czekoladę przelewamy do filiżanek, dolewamy likieru jeśli mamy ochotę i ostrożnie dekorujemy śmietaną. Można jeszcze zetrzeć trochę czekolady na wierzch ;)
***
Do Świąt zostało nam jeszcze 10 dni. Oczywiście jak co roku dni po prostu mi uciekają, na szczęście jestem już całkiem nieźle zaopatrzona w prezenty. Albo raczej będę, kiedy listonosz zapuka do drzwi i wręczy mi kilka paczek. I w tym całym zamieszaniu z głowy wylatuje mi uczelnia, piątkowy test z angielskiego, zbliżające się kolokwia, i już niedługo sesja, a przecież tak niedawno zaczynał się rok akademicki...
Na razie jednak wciąż wolę myśleć o pierniczkach, o zmianach pogodowych, o sobotniej imprezie urodzinowej w Ustroniu, o wieczornym lodowisku i o jutrzejszych zaplanowanych 5,5h korków z matematyki. W liceum miałam mniej godzin matmy tygodniowo niż w ostatnim czasie ;)
Miłego dnia, a ja uciekam na uczelnię!
10 dni tylko ??? Aaaa ...
OdpowiedzUsuńA wiesz, że dziś miałam iść kupić sobie właśnie tą filiżaneczkę?! :D A w niej TYLKO CZEKOLADA, prawdziwa, gęsta, z kardamonem... :))
O ile czekolady gorącej nie lubię, to ta bita śmietana i fakt, że wróciłam zziębnięta mówią, ze ja chcę to mieć :-)) 10 dni....rety...a ja w totalnej przygotowaniowej rozsypce....ups :-)
OdpowiedzUsuń10 dni! Dobrze, że mi to ktoś uświadomił.
OdpowiedzUsuńPS. Jak zaczęłam czytać Twój wpis to przestał padać deszcz, a na dodatek zaświeciło słońce!
Aurora, miałam taka samą pierwszą myśl kiedy ją zobaczyłam ;) Na razie jest tylko jedna, ale na pewno dołączy do niej kolejna.
OdpowiedzUsuńKalina, no to działaj, działaj! Na grudzień się czeka i czeka, a Święta tak nagle się pojawiają ;)
Dziewczyna bez matury, o, jaki miły zbieg okoliczności :) U mnie niestety szaro, buro i ponuro.
OdpowiedzUsuńCzekolada! Uwielbiam ją w każdej postaci!:) Mniam..
OdpowiedzUsuńJeszcze tylko 10 dni..jak ten czas leci;)
Grono czekalodoholiczek jest całkiem spore u nas ;)
OdpowiedzUsuńJa najlepszą czekoladę piłam w Sopocie. Cena co prawda była niebotyczna, ale było warto! :)
OdpowiedzUsuńTylko 10 dni???!!! O matko, gdzie ten czas uciekł?! Kurczę trzeba się sprężyć i coć popiec i ugotować, a prezenty? O matko jak ja w tyle jestem :/ Filiżanka piękna :)
OdpowiedzUsuńJa raz u siebie piłam mega pyszną czekolade ledwo zdazyłam wypic zanim calkiem zastygła, gesta i pyszna mmm oczywiscie jak wszystkie twoje przepisy .. ten też zanotowałam:) moja ty mentorko :* hehe
OdpowiedzUsuńHyhy, w Krakowie prócz Prowincji jest wiele kawiarenek serwujących pyszną, gęstą czekoladę, są też czekoladziarnie, mmm… ;)
OdpowiedzUsuńMusisz się chyba uzbroić w cierpliwość, czekając na listonosza. Ja waruję przy drzwiach już tydzień i dalej ani widu, ani słychu. :(
Widzę, że sława Prowincji na Brackiej jest ogromna! Fakt faktem, za moich czasów studenckich (nie tak dawno ;-)) chyba faktycznie najlepsza czekolada w Krakowie.
OdpowiedzUsuńOptymistyczna, w Sopocie bywam tylko latem, a wtedy mam ochotę na zimną wodę z cytryną, a nie czekoladę ;) Ale zamierzam kiedyś wybrać się zimą nad Bałtyk.
OdpowiedzUsuńKoliberek, no właśnie. Dzisiaj też stwierdziłam - rany, to już? Jeszcze najbliższe 3 dni pewnie mi totalnie uciekną i nagle się obudzę w niedzielę, że zostało tylko 6 dni...
Sprężynka, oj, takie są najlepsze <3 ale bałam się, że ta moja domowa w wersji bardzo gęstej będzie za czekoladowa.
OdpowiedzUsuńRebeka, wiem, wiem ;) Byłam u Wedla, byłam w Mount Blanc (w Gliwicach też mamy) i jeszcze w jednym miejscu, ale ta z Prowincji jest niezapomniana. Przyznam, że bez bitej śmietany miałam problem ją skończyć ;)
Jedną paczkę mogę monitorować w internecie, i zamówiłam wczoraj, dzisiaj koło 17 ruszyła z ładunkiem z Krakowa, więc jutro albo w piątek powinna być.
A inne...no zobaczymy ;)
Kulka, już gdzieś wspominałam, że miałam okazję w liceum poznać trochę Krakowa ;) A że pokazywane były mi dość znane miejsca to inna sprawa. Dodam, że na swoją sławę zasługują.
OdpowiedzUsuńMniam! Aż się oblizałam:) W moim rodzinnym mieście była malutka, przytulna kawiarenka, w której serwowano PRAWDZIWĄ czekoladę, bo to z kakao to pomyłka, bo to dwie różne rzeczy przecież:) Była gęsta, pachnąca i najlepiej piło się ją w zimie, razem z przyjaciółmi, siedząc na obitej pluszem, czerwonej kanapie... Teraz już jej nie ma, ostatnio kolega mówił mi, że na miejscu tego uroczego lokalu otworzono... kebab.
OdpowiedzUsuńU mnie też znajdzie się kilka miejsc, gdzie dostać można czekoladę-czekoladę. Jednak sporo jest takich, w których podają kakao, niestety.
OdpowiedzUsuńEch, i kolejną cząstkę magii ktoś zabrał...
czekolada wygląda przesmakowicie!!!!!:)
OdpowiedzUsuńDo Ciebie jak przychodzę na stronkę nawet najedzona, to zaraz idę jeść dalej ;) Smakowity ten Twój blog ;) No to marsz po czekoladę z bita śmietanką :D
OdpowiedzUsuńMmmm, jak czekoladowo :).
OdpowiedzUsuńMasz rację z tymi kawiarnianymi czekoladami :/. Na szczęście dla mnie, rzadko pijam tego typu słodkości - nie przepadam. Tylko czasem ;).
A podobne filiżanki widziałam ostatnio we FLO ;>
Żona Męża, bo życie powinno być smaczne ;) sama muszę teraz na kolację iść, bo zgłodniałam.
OdpowiedzUsuńalucha, dlatego ja zazwyczaj biorę kawę w kawiarniach, ale jak najdzie mnie ochota na czekoladę to okazuje się to czasem złym wyborem.
We FLO nie byłam ostatnio, te są z home&you ;)
Tak, święta tuż, tuż, a ja świątecznej atmosfery w ogóle nie czuję i nawet nie mam ochoty nic przygotowywać.
OdpowiedzUsuńAle takiej prawdziwej, gorącej i gęstej czekolady to bym się napiła :-)
Polecam gorącą czekoladę (nie mylić właśnie z tak powszechnym udającym kakao) pod stokiem w Istebnej :) w zeszłym sezonie kosztowała 6pln ;D i była boska!!! Na wieczór proponowałabym herbatkę z odrobiną naleweczki z czarnego bzu i cytryną... mniej kaloryczne, a też rozgrzewa ;D
OdpowiedzUsuńP.S. ;) Kasiu ;) a widzisz, ja się sama zaoferowałam :) ale i tak się w miarę cieszę, choć też mam troszkę tremę... Moja pierwsza Wigilia... :) a Wasz podział całkiem zdrowy mi się wydaje ;D oby tak dalej :)
polecam gorącą czekolade z marshmello!
OdpowiedzUsuńAnnette, dla mnie wszystkiemu winien jest brak śniegu ;) Jutro przedświąteczne wypieki c.d.
OdpowiedzUsuńMała Mi, to może uda mi się kiedyś tam trafić ;) Chociaż w Istebnej za bardzo nie jeżdżę na nartach, bo stoki są mało wymagające jak dla mnie.
Wieczorem to grzane wino albo piwo imbirowe <3
Też chętnie urządziłabym Wigilię, ale nie mamy miejsca. Nie mówiąc o tym, że ja będę wtedy z moją rodziną, a L. ze swoją.
Magda, mimo uwielbienia dla słodyczy za piankami nie przepadam, a prawdziwa gorąca czekolada jest idealna sama w sobie :D Chociaż myślę, że wielu osobom Twój pomysł bardzo się spodoba ;)
OdpowiedzUsuńHaha, ojj tak ! Home & You <3
OdpowiedzUsuńO mamo, jakie pyszności !
Jutro idę po drugą "anielską" filiżankę ;)
OdpowiedzUsuńWarte grzechu ;)
A ja nie mam jeszcze żadnego prezentu! :O
OdpowiedzUsuńJeju, taką czekoladę by się wypiło! :D
Jeszcze jeden muszę odebrać i skompletowane ;) A potem kolorowy papier i pakowanie :D
OdpowiedzUsuńJest naprawdę warta tych kilku minut pracy ;)
Gorąca czekolada ;D Uwielbiam i nawet mam chęć na taką,ale to już rano pomyślę,bo pisząc komentarz jest przed drugą w nocy i nie będę kombinować i hałasować w kuchni ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;* U mnie new ;)
Mmmmm :) ja jestem początkująca, dlatego Istebna jest dla mnie super :) ale skuś się z okazji czekolady :)
OdpowiedzUsuńP.S. Kasiu :) no i wszystko jasne! Obyśmy tutaj jeszcze były i razem się z tego cieszyły :) nawet nie czuję kiedy rymuję ;D
Ewciak, widzę, że masz ciekawe pory urzędowania ;)
OdpowiedzUsuńDaj znać czy zrobiłaś ;)
Mała Mi, może akurat będziemy przejazdem i podskoczymy? Albo znajdziemy stok gdzieś indziej, gdzie też jest taka dobra czekolada :D?
U mnie też winny jest brak, tyle że nie śniegu. Śniegu niech nie będzie, bo jak sobie przypomnę śnieżycę z połowy grudnia ubiegłego roku, przez którą dzieci z okolicznych wsi do domu ze szkoły nie mogły wrócić, a ja obładowana siatami z zakupami niemal w centrum miasta dwie godziny na jakiś autobus, czy inny pojazd czekałam, bo iść się nie dało, to mi się wszystkiego odechciewa.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, ja w kawiarniach też wybieram kawę. Zwykle latte, nie lubię żadnych wymyślnych smakowych :). Albo biorę jakąś fajną herbatkę :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że robimy tak samo :D
OdpowiedzUsuń