Macie czego żałować. I nie mówię tutaj o podróży pociągiem (który o dziwo przyjechał punktualnie) w dość skrajnych warunkach temperaturowych przypominających zabawę "ciepło-zimno", ale czekoladowej atmosfery z dodatkiem chilli, cynamonu, smaku pierników i zapomnianej skórki pomarańczowej. Wśród rozmów o miłości, o naszym życiu i o tym, że ten świat jest naprawdę bardzo mały, były także rozmowy bardzo smaczne.
Stałam się naocznym świadkiem popełniania bloku czekoladowego przez Czeko Lady Aurorę i postanowiłyśmy zaryzykować i zobaczyć, czy jeśli wyślemy go pocztą to dojdzie z Opola do Gliwic w całości?
Ale zanim znalazłyśmy się w kuchni, trafiłyśmy do kawiarni. Kofeina położona w spokojnej okolicy, na poziomie domu, który się chyba sutereną nazywa, jest wspaniałym miejscem. Ciepła, domowa atmosfera. Oryginalne prace plastyków, grafików i wszelkiej maści artystów. Do tego trochę książek porozkładanych po kątach. I menu napisane białą kredą na czarnej ścianie. Czytelna, oryginalna i zachęcająca forma, tak samo jak zawartość menu. Oczywiście musiałyśmy spróbować przeróżnych słodkości w postaci płynnej...
..jak i bardziej stałej. Postanowiłyśmy zamówić jeden deser dla nas trzech. I kiedy Aurora wybrała się zamówić padło stwierdzenie "Zgadnij na co mamy ochotę". Jak się okazało trafiła z wyborem w deser, o którym ostatnio dużo myślałam i chciałam zrobić. Tarta z toffie i...
Zdjęcia nie zrobiłyśmy, bo wcześniej poszły widelce w ruch, ale nic nie szkodzi, bo tak mi posmakowało, że stwierdziłam dzisiaj rano - zrobię ją na deser :D I o to jest, sweet&tasty tarta z toffie i bananami.
Składniki:
-1,5 szklanki mąki
-jajko + żółtko
-3 łyżki cukru
-10 dag masła
-łyżka śmietany 12/18 %
-puszka słodzonego mleka skondensowanego
-2 duże banany
-cytryna
-125 ml śmietanki kremówki
Zaczynamy od przygotowania toffie, bo to zajmuje najwięcej czasu. Jak stwierdziła moja Rodzicielka wyszedł mi kajmak idealny. Puszkę mleka gotujemy przez 2h. Musi być całkowicie przykrytą wodą i najlepiej gotować ją na boku tzn. stronie obrotowej, bo wtedy równomierniej się nam ugotuje niż gdybyśmy trzymali ją na jednym czy drugim spodzie. Co jakiś czas uzupełniamy wodę i obracamy puszkę.
Mąkę łączymy z cukrem i posiekanym, twardym masłem. Dodajemy śmietanę oraz jajko i żółtko, wszystko razem ugniatamy na gładką masę. Schładzamy w lodówce przez ok godzinę. Następnie równomiernie rozkładamy na blasze wysmarowanej tłuszczem, nakłuwamy w kilku miejscach i pieczemy przez ok 25 minut w 190 stopniach (chcemy uzyskać delikatnie złocisty kolor ciasta).
Banany kroimy, rozkładamy na upieczonym cieście i obficie skrapiamy sokiem z cytryny. Na to nakładamy nasze toffie (nie otwierać puszki jak jest gorąca, bo może się skończyć słodką plamą na suficie!). Możemy udekorować migdałami, bitą śmietaną lub startą czekoladą.
***
Co do reszty weekendu to piątek rozpoczął się szybkim zakupem nowych spodni, bo mama stwierdziła, że mi są potrzebne nowe jeansy ;) Proste, lekko luźne, normalny kolor.
Na 18.00 pojechaliśmy z Z&D na koncert do mojego kościoła. Występował chór gospel "Z miłości" w repertuarze uwielbiającym i świątecznym. Mówcą był ksiądz z Węgrowa, który przez pewien był u nas w Gliwicach i jest najlepszym mówcą, jakiego miałam okazję poznać.
Jeden z utwór, niesamowicie piękny i wzruszający, co prawda nie w wykonaniu chóru, ale posłuchajcie...
Po koncercie pojechaliśmy na nasz kurs tańca, gdzie tym razem czekał na nas walc angielski. W trakcie przyszła siostra jednej z koleżanek, która kończy PSM II stopnia i gra na skrzypcach, więc mieliśmy okazję tańczyć do muzyki na żywo ;)
Dzisiaj zaspałam na nabożeństwo, tak byłam zmęczona po ostatnich wrażeniach. Odwiedziliśmy z L. centrum handlowe i udało nam się uniknąć najgorszego tłoku. Zostały zakupione materiały do robienia świec (poprzednie okazały się być białymi świecami w kolorowej otoczce), prezent dla moich rodziców oraz nowa filiżanka, bo spodobała mi się i nasunęła mi pomysł na przygotowanie pewnej pyszności mocno związanej z naszym wczorajszym, czekoladowym spotkaniem...
Zaraz zabieram się za przygotowania na nowy tydzień - sprawozdania, plan gotowania oraz robienia prezentów. Trzymajcie się ciepło i udanego wieczoru!
P.S. W Gliwicach chyba mamy podobną kawiarnię, Kafo, i muszę się tam przejść ;)
Zrobiłaś to?!?! Tartę toffi z bananami! :D Cudo!
OdpowiedzUsuńTo może się przejdziemy do Kafo razem z naszymi panami??? :D
Musiałam zrobić :D moja wyszła trochę słodsza albo to wrażenie po zjedzeniu całego kawałka ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł :) Chciałam jeszcze zaproponować wybranie się na lodowisko.
Jeznyś, chodzi za mną, prześladuje mnie i nie daje mi spokoju! Zrobię po świętach! :D
OdpowiedzUsuńA za mną tak chodziła, że aż niespodziewanie kelnerka ją przyniosła i musiałam zrobić ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam gospel, o wiele chętniej odwiedzałabym kościół, gdyby panowała w nim taka radosna atmosfera ;-)
OdpowiedzUsuńU nas raz na jakiś czas zdarzy się występ chóru a la gospel naszej parafii ;) Też o wiele bardziej mi się wtedy podoba.
OdpowiedzUsuńUtwór faktycznie niesamowicie piękny i bardzo przyjemny dla ucha. I podpisuję się pod słowami Kulki- także o wiele chętniej chodziłabym do kościoła, gdyby panowała w nim taka przyjemna atmosfera.
OdpowiedzUsuńtarta słodka i pyszna
OdpowiedzUsuńKoliberek, u nas śpiewała go dziewczyna do subtelniejszej muzyki i można się było popłakać...
OdpowiedzUsuńfajnie ze spotkanko wam się udało.. szkoda ze odemnie to taki kawał... Byłam tam, kiedys nie daleko chyba bo w Krapkowicach po auto... Moze kiedys na nastepne ..mi sie uda...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że następne zgromadzi więcej osób ;)
OdpowiedzUsuńŻałujemy. :( Gdyby nie fakt, że to mój jedyny wolny dzień w miesiącu (!), który spędziłam z elektrykiem naprawiającym instalację (!!!) z pewnością bym się wybrała. Fajnie, że udało się Wam spotkać. :) Dalej będę rękami i nogami głosować za kolejnym zjazdem (w domyśle- w Krakowie :P). ;)
OdpowiedzUsuńA tylko zaciskasz? bo mi tez przeskakuje;/ i bardzo mnie to drazni.. slyszalam ze to nie do wyleczenia...
OdpowiedzUsuńpopieram kolezanke wyzej Krakow był by najlepszy :)
OdpowiedzUsuńNie wykluczone, że następny raz będzie w Krakowie ;) Pytanie tylko kiedy będzie kolejne spotkanie? Jestem jednak dobrej myśli, że uda nam się kiedyś spotkać w baaardzo licznym towarzystwie.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że spotkanie się udało! :)
OdpowiedzUsuńBardzo nie lubię toffi. Za to gospel lubię bardzo ;)
Udanego tygodnia!
Dla mnie odpowiedni jest mały kawałek. Dzisiaj zjadłam taki jak na talerzu i musiałam się napić gorzkiej herbaty, bo tak mnie zamuliło.
OdpowiedzUsuńudusze cie :P za te pysznosci ! czemu mnie tak kusisz to tego hehehehe : ) zarty zartami ale slina cieknie jezor na klawiaturze juz mi zwisa musze cie dosiebie sprowadzic :P!
OdpowiedzUsuńBuzka
Od razu udusisz...zachęcam do zrobienia w domu :D Chociaż na Wasz upał to pewnie trochę za słodkie będzie.
OdpowiedzUsuńA gdzie Ty takie spodnie dopadłaś? :D proste, zwykłe??? ;D Teraz to trudność nie lada...
OdpowiedzUsuńP.S. Kasiu :) w takim razie będę czekała na Twoją opinię :) jestem ciekawa!
W Orsay'u. Szukałam w internetowym katalogu, ale ich chyba nie ma. Też się zdziwiłam, że takie fajne, zwykłe spodnie znalazłam na wieszaku. Do tego mama miała 20% zniżki, więc cena w miarę przystępna ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że spotkanie tak świetnie się udało:) No i te pyszności, mmm:) Aż ślinka leci:)
OdpowiedzUsuńNie mogło być inaczej ;) Udane spotkanie wśród smakowitości.
OdpowiedzUsuńFakt ;) Kasiu :) ja też tam kiedyś tam znalazłam zwykłe jeansy :) i kochałam je dłuuugo... aż do momentu kiedy mi się przetarły... nawet je zszywałam ;D ale nic to nie dało... no i te rabaty mają urocze!
OdpowiedzUsuńKilka par spodni mam z greenpoint. Też są dość normalne, wygodne i je uwielbiam.
OdpowiedzUsuńOrsay to chyba mój ulubiony sklep. Najwięcej mam stamtąd rzeczy ;) Głównie przez te wszystkie rabaty.
jest późno, jestem zmęczona, nie chce mi się czytać całego posta niestety, ale to coś na zdjęciach wygląda bardzo smakowicie :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spotkanie udane i żałuje że mnie nie było. Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńŚwietna kawiarniana relacja;)
OdpowiedzUsuńżałuję bardzo ,że nie mogłam dojechać,ale cóż,takie życie,a z chęcią odwiedziłabym to miejsce.Jest świetne i Twoja tarta również;)
Monisia, masz za to opcję do sprawdzenia, jeśli kiedyś będziesz w Opolu ;)
OdpowiedzUsuńKobieta., mam nadzieję, że na kolejnym się pokażesz.