photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

wtorek, 6 grudnia 2011

(mini) opony zimowe

Przyszedł. A w zasadzie to dwóch przyszło, ona i on, czyli nie dwóch a dwoje. Taka para Mikołajów ;) Jeden prezent zostawili na laptopie L., drugi w moim komputerze. I to bardzo w, bo pomiędzy klawiaturą a ekranem, więc przez chwilę się zastanawiałam czy mój laptop sam nie skonsumuje słodkości. I zaczęłam dzisiejszy dzień marcepanowym aniołkiem :D 
Aniołek wylądował razem ze mną w kuchni, gdzie przygotowałam chleb dla rodziców L. Bo w dniu dzisiejszym mój Kochany przebierze się za pana w czerwieni i pojedzie wręczyć prezenty młodszemu bratu. Zastanawiamy się czy będzie na tyle wiarygodny, żeby nabrać Małego ;) Od nas książka - "Auta" Disneya i czekoladowe misie, a jego rodzice dostaną świeżo upieczony chleb.
A dzisiaj, z okazji mikołajek i braku śniegu, postanowiłam zrobić sobie śnieg w domu :) Biały, słodki puszek na wypiekach mojego dzieciństwa. Wracając z przedszkola zatrzymywałam się z babcią przy piekarni albo raczej budce, gdzie sprzedawano pieczywo i drożdżówki. Moje ulubione w tamtym czasie były pączki z dziurką, nazywane oponkami albo "donatami". Chciałam odtworzyć ten smak, ale znalazłam inną opcję - oponki serowe. Prostsze, mniej tłuste, ale równie pyszne.


Przepis powtarzam za Dorotą :)

-500 g białego sera, ja użyłam twarogu sernikowego wielokrotnie mielonego
-3 jajka
-3 łyżki kwaśnej śmietany 
-3 łyżki cukru
-1 opakowanie cukru waniliowego - 16 g
-1 łyżeczka sody oczyszczonej
-2 - 3 szklanki mąki (dałam 3)





Wszystkie składniki łączymy i ugniatamy, aby otrzymać miękkie i nieklejące się ciasto. Rozwałkować na placek o grubości pół centymetra i wycinać oponki albo odrywać kawałki ciasta, rozpłaszczać i wycinać środek :) Smażyć na głębokim tłuszczu, odsączyć na papierze śniadaniowym i obsypać obficie cukrem pudrem.



***
Wczorajszy dzień mogę streścić w dwóch słowach (i spójniku) - judo i korepetycje. Nawet 2,5h korepetycji z matematyki. Mam wrażenie, że teraz umiem matematykę o wiele lepiej niż kiedy sama jej się uczyłam w szkole ;)
Idę zaraz poćwiczyć, licząc że moje zakwasy na plecach po judo mi na to pozwolą. A potem czekanie do wieczora na L., z którym mamy podskoczyć do rodziców z okazji Mikołajek (muszę przecież komuś oddać część tych oponek :pp).

Dopisane 19.47
I jak Wam się podoba zmieniony wygląd? Odkopałam zdjęcia czekoladek z malinami i tak mi się podobały, że aż musiała wykorzystać ;)

27 komentarzy:

  1. jakie pomysłowe miejsca wybrał ten Mikołaj na zostawienie prezentów.
    Swoją drogą też jestem ciekawa, czy Mały się nabierze. Dzieci są sprytne :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odpowiednie dla studentów informatyki ;)

    Sprytne są, ale pamiętam, że jak miałam 5 lat i dziadek się przebrał to byłam tak zaaferowana, że jest Mikołaj, że nie zrobiła na mnie wrażenia plastikowa maska xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Przyznam szczerze, że i mnie miejsce zostawienia prezentu bardzo się spodobało, wyobraźnia zadziałała =)

    Co do oponek to smaka mi niesamowitego narobiłaś i gdyby nie to, że tak mi już ciężko to jeszcze dziś bym zrobiła (w rodzinnym domu bardzo często robiłyśmy z mamą ten wypiek).

    Pozdrawiam i miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na pewno mniej spodziewane niż w bucie ;)

    A u mnie nikt nigdy nie robił oponek czy pączków, a ja teraz nadrabiam za całą rodzinę ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, jak ja kocham oponki:) Tylko robić mi się nie chce:D

    OdpowiedzUsuń
  6. A te szybko szły, z drożdżowymi pewnie jest masa zabawy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam ;*

    Oczywiście, że miejsce sie znajdzie :))
    Zapraszam częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo oryginalne miejsca zostawienia prezentów;) Ten Mikołaj to pomysłowy jest:) A oponki widzę zrobiłaś, wyglądają tak apetycznie, że jutro kupię sobie taką w cukierni:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocia dama, jutro jak będę miała ochotę to skończy się znów pączkiem ze śmietaną ;)
    Ciekawe co wymyśli Aniołek :pp

    OdpowiedzUsuń
  10. A ja czuję, jak mi się taka oponka robi w okolicach talii. :P

    P.S. Czekoladka z malinami się podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A do mnie Mikołaj nie przyszedł w tym roku:D Chyba muszę się poprawić;)

    Wygląd bloga piękny!:) Bardzo mi się podoba;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo ładny nagłówek ! Wprowadził trochę świeżości na bloga :) Oj tak, oponki też bardzo miło kojarzę z dzieciństwa ! Pamiętam jeszcze mini ponczusie, które mama robiła za jednym razem...
    Bardzo fajny pomysł z tym Mikołajem ! Ja rano znalazłam w swoim bucie czekoladę, gdy wybierałam się do szkoły ;) Od P. dostałam fantastycznego mikołaja z czekolady, który miał na sobie duże, czarne okulary i trzymał snowboardową deskę w rękach ;) Miłym akcentem był również pruszący śnieg gdy stałam na przystanku <3 Pojawił się na krótko, ale ważne że chociaż na troszkę :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Rebeka Rhan, na szczęście mój metabolizm jest całkiem niezły, a do tego jeszcze ćwiczę, więc na razie oponka mi nie grozi ;)

    Kobieta., taka niegrzeczna byłaś ;>?

    OdpowiedzUsuń
  14. No argue., kobieta zmienną jest, więc czasem trzeba coś zmienić ;)
    U mnie też ich trochę wyszło, z wyciętych środków.
    Wyobraziłam go sobie :D Oryginalny Mikołaj ;)
    Ale ja Ci zazdroszczę tej odrobiny śniegu!

    Od rodziców dostałam zestaw ceramiczny do founde w kształcie serc :) Już nie mogę się doczekać aż go wykorzystam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Mikołaj jak najbardziej pomysłowy ;)
    Fajnie,że Mikołajki udane ;D

    A oponki pyszneee! ;*
    Moja mama często robi,ma identyczny przepis ;P

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Super zmiana :))
    Mikołajkowy prezent dla czytelników jak znalazł :))

    OdpowiedzUsuń
  17. no właśnie nie wiem, ale jak się nie pojawił to chyba tak;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie, że znalazłaś przepis na mniej kaloryczne oponki :), bo właśnie kojarzą mi się one z tym, że są tłuste, ale smaczne!

    Zmiana wyglądu bardzo ładna :)) chyba ładniej teraz ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ewciak, widzę taką zależność, że jak robię ciasto, które uwielbiam to nikt go nie zna, a jak coś po raz pierwszy przygotowuję to większość to już jadła i bardzo im smakuje :D

    Aurora, o, nie pomyślałam o tym w ten sposób ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Kobieta., no to nieładnie! Ale że nawet rózgi nie zostawił? Hmmm...

    Alucha, wiadomo, że dalej są kaloryczne (w końcu smażone na głębokim tłuszczu), ale im tych kalorii mniej tym lepiej ;)
    Też mi się wydaje, że ładniej. Przede wszystkim bardziej po mojemu, bo banner jest z mojego zdjęcia :pp

    OdpowiedzUsuń
  21. Jak ładnie się tutaj zrobiło :-)

    Mistrzynią takich oponek serowych jest mama mojej mamy - gdy byliśmy mali robiła je zawsze na tłusty czwartek do kompletu z chrustami, czyli faworkami.

    OdpowiedzUsuń
  22. Zakwasy najlepiej leczyć ruchem :) zawsze działa! Zdjęcie malinek super, ale ja wolałabym bez otoczki z kwiatków (mam małą awersję ;p).


    P.S. Kasiu ;) ja marzę o tym, żeby potem takie drzewko zasadzić w ogrodzie :) broń Boże wyrzucać!! Dzięki ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Annette, faworki są najlepsze <3 Nie mogę się doczekać tłustego czwartku, żeby je przygotować ;)

    Mała Mi, ulubiona rada mojego nauczyciela w-f ze szkoły "Rozbiegać jest dobre na wszystko".
    Kwiatki wynikają ze wzoru talerza, którego użyłam do zdjęcia ;) Ja jeszcze awersji nie mam, więc nie chciało mi się kombinować z ich usuwaniem, ale jest to też jakiś pomysł.

    OdpowiedzUsuń
  24. Mi oponki (u nas tak sie nazywają) bardziej kojarzą się z Tłustym Czwartkiem. Oczywiście oprócz pączków i chrustów. Lubię ;)
    Ja kiedyś ćwiczyłam karate- Kyokushin. Zakończyłam na czerwonym pasie z dwiema czarnymi belkami ;P czyli bardzo szybko ;)
    Matematyka... nie lubię. Nie umiem. A teraz mam za zadanie zrobić prezentacje matematyczną na wybrany temat w klasach I-III. Ostatnio dziewczyny przedstawiały niektóre prezentacje i mieliśmy duzo smiechu, bo dużo ćwiczeń nie umiałyśmy wykonać... Tak, zadania z zakresu klas I-III... Się zapomniało ;)
    Wygląd bloga bardzo ładny. Romantyczny, dziewczęcy i smakowity :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Koliberek, u mnie to były pączki i faworki, a oponki to w dzieciństwie :)
    Judo ćwiczę jako w-f na uczelni, czyli trzeci (i ostatni) semestr teraz. Fajna sprawa, pewnie nie miałabym okazji spróbować nigdzie indziej ;)

    Najgorsze z nauczaniu matematyki jest to, że trzeba bardzo dobrze znać rozkład materiału. Mi się zdarzało, że chciałam wytłumaczyć zadanie z gimnazjum używając pojęć z liceum. I miałam problem, żeby to rozwiązać inaczej.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)