Zawsze narzekałam, że w Gliwicach nie ma dokąd wyjść na kawę i ciacho. Było jedno czy dwa fajne miejsca, od których nie było czuć zapachu PRL-u. Na szczęście w ostatnim czasie zaczęło się to zmieniać, a jednym z najnowszych w Gliwicach jest
Manufaktura Cupcakes. Miejsce otwarte nieco ponad miesiąc temu, dla mnie ma nieco niefortunną lokalizację. Tuż przed sporym centrum handlowym, gdzie pełno jest kawiarni, ale już za ścisłym centrum miasta. W okolicy dworca kolejowego i placu autobusowego. Jeśli ktoś nie zostanie poinformowany, że takie miejsce istnieje to jest spora szansa, że go nie zauważy.
Manufaktura Cupcakes, ul. Na Piasku 3, Gliwice
Postanowiłam się wybrać razem z aparatem i posmakować babeczek. Pojawił się problem - z kim? Po chwili namysłu stwierdziłam - czemu nie zapytać Jej? Mieszkamy w tym samym mieście, mamy wspólnych znajomych. Studiujemy po sąsiedzku, bo nasze wydziały dzieli tylko ulica. Łączy nas zamiłowanie do gotowania i blogowania. Po kilku mailach byłyśmy już umówione.
Spotkamy się kilkadziesiąt metrów obok Manufaktury, poznajemy się bez większego problemu i z uśmiechem na twarzy, razem z autorką
bloga Aleglodomorek, wchodzimy do kolorowego i nietypowego miejsca. Pierwsze wrażenie - fajny pomysł na wystrój. My wybieramy rzucające się w oczy miejsce do siedzenia - starą sofę. Menu wisi w widocznym miejscu, siedząc przy stole można się zastanowić na co ma się ochotę.
Ja wybieram herbatę mrożoną na herbacie miętowej, Ala bierze tęczowe smoothie. Potem patrzymy na babeczki, tak naprawdę nie interesuje mnie ich smak, wybieram tę, która mi się podoba. No dobra, podobają mi się wszystkie, ale w oczy mi się najpierw rzuca jasna babeczka z czekoladą w środku, z kremem kakaowym i ciasteczkiem oreo na górze. Ala wybiera babeczkę z truskawką.
zdj. od Ali :)
Siadamy na sofie i zaczynamy rozmawiać, obserwując przy okazji co się dzieje w lokalu. Przewija się całkiem sporo ludzi. Głównie wchodzą, siadają na 10-15 minut, jedzą po babeczce albo biorą smoothie i wychodzą. W tym samym czasie pani donosi z zaplecza coraz to nowsze babeczki. Po jakimś czasie wstajemy porobić trochę zdjęć i skusić się na jeszcze jedną babeczkę. Tym razem wybieram mocno czekoladową, z (chyba) michałkiem w środku i kremem czekoladowym na górze. Przyznam szczerze, że moją uwagę przykuł ten krem, pięknie błyszczał ;) Ala bierze dwie, jasne. Jedną z kolorową posypką i borówką, drugą z cini minis. Wracamy na nasze miejsce, dalej rozmawiamy i smakujemy babeczki. Na koniec postanawiamy skusić się jeszcze na jeden z napojów butelkowych. Stwierdzamy, ze podoba nam się ten w zielonym - napój jabłkowy, gazowany, bardzo smaczny.
Po 3,5 godzinie rozmów (jak ten czas szybko minął!) wstajemy, kilka ostatnich zdjęć i idziemy na przystanek, gdzie po chwili przyjeżdża autobus Alicji, a ja spacerkiem wracam sobie do domu.
Babeczki są smaczne i różnorodne, każda kosztuje 5zł. Liczyłam, że będą trochę większe. W związku z tym, jeśli ktoś siedzi dłużej niż kilka minut to na pewno na jednej nie skończy ;) Napoje są dość tanie - moja herbata 6zł, a jest naprawdę spora. Muzyka nie przeszkadza, czasem tylko blender zagłusza rozmowę. Brakowało mi albo serwetek albo sztućców do babeczki.
Każdy znajdzie kącik dla siebie, czy to na sofie czy przy stoliku czy też przy blacie tuż pod oknem. Myślę, że jeszcze nie raz tam wrócę :)
A Alicji bardzo dziękuję za spotkanie! I mam nadzieję, że jeszcze uda nam się spotkać :)