Po intensywnym weekendzie przyszedł nowy tydzień. Razem z nim poranne wstawanie, kiedy w mieszkaniu jeszcze ciemno. Wizja liczenia całek o 8 rano (na szczęście zrobił to za nas program komputerowy), a potem dość przyjemne 1,5h spędzone na sali wyłożonej materacami, czyli judo. Po powrocie do domu i zrobieniu obiadu...lekki zawrót głowy i reszta dnia spędzona na odpoczynku, z bardzo smacznym akcentem na kolację (nie ma to jak pyszny, domowy, cieplutki chlebek). Dzisiaj dzień, w którym nie mam ochoty na nic. Brak ochoty i czasu na przygotowanie obiadu, więc musiałam znaleźć coś prostego, smacznego, pożywnego i poprawiającego humor.
Stali czytelnicy na pewno wiedzą od jakiego poprawiacza humoru jestem uzależniona. Nie wiem czy wiecie, że razem z czekoladą, pierogami z jagodami, ogórkami kiszonymi i sushi na mojej liście kuchennych cudów w czołówce znajduje się czosnek. Składnik dzielący smakoszy na dwie grupy - jedzących i uciekających jak najdalej od tych pierwszych.
Ja należę do osób, które czosnek uwielbiają. Jest to moja ulubiona przyprawa do kanapek (grzanki z czosnkiem i masłem), jak i przeróżnych obiadów. Powiem Wam, że L. miał na początku mały problem z ilością czosnku, którą dodaję, na (JEGO) szczęście się przekonał i oboje jesteśmy teraz wielbicielami tych aromatycznych ząbków. Dzisiaj jednak postanowiłam uczynić z czosnku główny składnik. Przepysznej, rozgrzewającej, szybkiej i poprawiającej humor zupy czosnkowej. Dziękuję za przepis Kalinie, u której przyuważyłam te pyszności i mogłam wzbogacić mój repertuar zup (z trzech do czterech).
Składniki:
-litr wody
-kostka rosołowa
-czosnek, duuuużo czosnku (6-8 ząbków)
-2-3 trójkąciki serka topionego
-trochę sera żółtego (najlepiej dobrze się ciągnący po rozpuszczeniu)
-sól, pieprz
Gotujemy wodę, wrzucamy kostkę rosołową, a następnie serki topione (pilnujemy, żeby się rozpuściły). Czosnek przeciskamy przez praskę, 3/4 podsmażamy na maśle na patelni, a następnie wrzucamy z pozostałą częścią i gotujemy przez kilkanaście minut. Pod koniec solimy, pieprzymy oraz wrzucamy ser żółty i gotujemy aż do momentu, kiedy ser będzie się ciągnął. Podajemy od razu, cieplutką w towarzystwie grzanek (u mnie bruschetta, dla urozmaicenia smaku).
***
I cały dzień bez L. dzisiaj. Od rana siedzi w pracy, wpadnie na chwilę zjeść obiad (w czasie kiedy będę miała korki) i potem jedzie do Sosnowca na pierwszą próbę z zespołem, zobaczyć czy da się nawiązać trwalszą współpracę. Chociaż ja i tak najbardziej lubię jak śpiewa mi na ucho ;)
A dzięki odwołanym zajęciom ze statystyki mogę jutro rano wybrać się znów na zumbę :D
Bawię się woskiem, i z połączenia kolorowych podgrzewaczy (które też się okazały oszukane, dlatego kolory są o wiele jaśniejsze niż chciałam) z kieliszkiem wyszło mi coś takiego:
ammm lubię takie zupy.. :)
OdpowiedzUsuńJak się okazało dzisiaj, ja również :)
OdpowiedzUsuńTo że ja lubię czosnek raczej niespodzianką nie będzie :-) Fajna ta kieliszkowa świeczka Ci wyszła ;-)
OdpowiedzUsuńSpadłaś mi dziś z nieba z taką zupką! Marzyło mi się coś cebulowego lub czosnkowego. Jutro gotuję. :)
OdpowiedzUsuńKieliszek wyszedł przecudny! :)
Uwielbiam czosnek. Czoch to podstawa mojej kuchni, jestem czochową księżną :) Ku mojej wielkiej uciesze ostatnio w Rydze trafiłam na garlic restaurant. Szarlotka z czosnkiem! Mniam! Lody z czosnkiem! Mniam! Ale hitem było piwo z podsmażanym czosnkiem! Szaleństwo!
OdpowiedzUsuńNajwiększego sprzymierzeńca w jedzeniu czosnku mam w moim teściu i mężu, więc jestem szczęściarą :)
a zamiast kostki polecam trzymać w lodówce esencjonalny wywar z włoszczyzny i podsmażanej cebuli. Dużo smaczniejsze niż ten z kostki :)
mniammmmmm...zupa czosnkowa jest the best na taka pogode jak u mnie:)
OdpowiedzUsuńKalina, jednak coś nas łączy :) Też mi się podoba, chociaż na początku bałam się o kolory.
OdpowiedzUsuńRebeka, to się cieszę. Tak mnie ochota naszła, że nie mogłam się oprzeć.
Dziewczyna bez matury, no to możemy konkurować o miano księżniczki czosnku ;) Wow, ciekawy pomysł na restaurację. Chętnie bym tam zajrzała i spróbowała.
OdpowiedzUsuńMoja rodzina na szczęście czosnek lubi, i wszystkie wakacje w naszym domku w górach kojarzą mi się z grzankami (tostami) z czosnkiem.
Może w to ciężko uwierzyć, ale jeszcze nigdy w życiu nie gotowałam rosołu ani bulionu. Na szczęście zupy robię tak rzadko, że użycie tej kostki raz na miesiąc/dwa krzywdy nam nie zrobi.
Schokolade, jest wręcz idealna! Tylko ile potem wietrzenia mieszkania było...
Coraz częściej jak Cię odwiedzam myślę o częstszym sprawdzaniu moich zdolności kuchennych :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie Ci to wyszło, trochę zabawy, kombinowania i wychodzi coś naprawdę fajnego :)
:*
Ja nawet czasami nie lubię kostek. Ale na mnie mówią idealna pani domu...
OdpowiedzUsuńJeśli gotujesz rzadko to polecam ugotować taki bulion i go zamrozić w plastikowym pudełku. Dzień przed gotowaniem wstaw go do lodówki, a jeśli potrzebujesz go na szybko to można rozmrażać w letniej wodzie.
Ja gotuję na małym ogniu marchew, korzeń pietruszki, seler, por z małą ilością soli. Czasami dorzucam jeden liść laurowy i kuleczkę pieprzu.
zupa czosnkowa to chyba jednak nie jest smakołyk dla mnie.
OdpowiedzUsuńKolory faktycznie mało intensywne, ale pomysł z kieliszkiem fajny :)
Próbuj, próbuj ;) Bardzo żałuję, że sama zaczęłam dopiero po wyprowadzce z domu. A chodząc po blogach kulinarnych trafiam do 15-latek, które czarują w kuchni.
OdpowiedzUsuńO to chodzi w gotowaniu - zabawa, próbowanie i wymyślanie.
Dziewczyna bez matury, nie jestem zwolenniczką kupnych proszków czy półproduktów w kuchni, unikam ich jak ognia, pozostało mi tylko używanie tej kostki.
OdpowiedzUsuńMyślałam też o takim rozwiązaniu, ale pojawia się problem z wielkością mojego zamrażalnika, który i tak cały czas jest przepełniony.
Zawsze można jeszcze użyć małej porcji warzyw i mieć świeży bulion :)
Optymistyczna, z czosnkiem tak już bywa, nie każdemu smakuje ;)
Zdecydowanie należę do jednej jak i drugiej grupy smakoszy ;) bardzo lubię czosenk i często dodaję go do moich dań, ale też uciekam od osób, które zjadły czosnek ;P także ja mam zawsze gumy do zucia przy sobie ;)
OdpowiedzUsuńŚwieczka bardzo ładnie Tobie wyszła. Fajny pomysł :)
Aaa i chcialam jeszcze dodać, że bardzo fajnie, że umieściłaś na blogu "Etykiety" (zauważyłam już wcześniej). Bardzo ulatwiają szukanie przepisów na Twoim blogu :)
OdpowiedzUsuńOj tak, potem to trzeba wyszorować zęby i jeszcze gumę mieć przy sobie ;) Większe ilości czosnku staram się jeść wieczorem, kiedy nie muszę z nikim rozmawiać (oprócz L.).
OdpowiedzUsuńPo to też je zrobiłam, żeby było łatwiej ;) Na początku była ogólna etykieta "kulinarnie", ale stwierdziłam, że jak wrzucam przepis co 2-3 dni to bez sensu trochę. Czasem je aktualizuję tzn. rozbijam jedną na mniejsze, bardziej konkretne grupy.
Świeca w kieliszku śliczna - ja tam lubię takie pastele :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) W efekcie wyszło ładnie, ale chciałam żeby było trochę inaczej. Cóż, nie udało się, ale niewielkim nakładem sił mam całkiem ładny prezent świąteczny.
OdpowiedzUsuńI czosnek, i zupy bardzo lubię, a więc jestem pewna, że połączenie tych dwóch rzeczy będzie mi smakować:)
OdpowiedzUsuńŚwieca śliczna!
Nawet jeśli nie posmakuje, to zawsze warto spróbować :)
OdpowiedzUsuńPodzielam Twoje uwielbienie do czosnku! Jakbym mogła to zawsze i do wszystkiego ;), no prawie ;). Zupę czosnkową też mam w swoim repertuarze - do wglądu u mnie. Grzanki dodałam do środka, ale pomysł z bruschettą bardzo fajny!
OdpowiedzUsuńŁadnie Ci to wyszło w tym kielichu :)
Jakoś mi miło na sercu, że są ludzie znajdujący jeszcze czas na takie woskowe zabawy, czosnkowanie w kuchni i... o mój Panie! - całki o 8.00 Wow! Buziol ogromny!
OdpowiedzUsuńKocham czosnek i moge gojesc non stop a zupke sprbuje skopjowac :p
OdpowiedzUsuńFajna swieczka heheh taka pomyslowa jak by nie widzala tegoogonka to bym pomyslala ze to muss truskawkowy :)
Alucha, a to nie zapamietalam, ze u Ciebie taki przepis był. Skoro to jedyne danie obiadowe było, to grzanki musiały być bardziej sycące, z pomidorami idealne ;)
OdpowiedzUsuńAurora, bo to świetna zabawa przecież :D robię ostatnio jeszcze inne rozgrzewające rzeczy, ale o tym innym razem ;) Buziaki :*
Lesli, wszystkie świeczki zapachowe, więc do tego pięknie pachnie ;) Zupę kopiuj, warto jej spróbować ;)
OdpowiedzUsuńA, bo to dawno było ;). Grzanki obowiązkowo - w zupie lub poza nią :)
OdpowiedzUsuńMam tak z grochówką - muszą być grzanki, bo inaczej nie zjem ;)
OdpowiedzUsuńWyszedł Ci naprawdę świetny efekt !
OdpowiedzUsuń