Jak łatwo wdrapać się na
szczyt? W zasadzie to powiem, że szczyt góry lodowej albo raczej góry lodu, która może spowodować (jak pokazuje historia Titanica) poważne problemy. Nawet jeśli ta góra lodu jest rozłożona na sporej powierzchni, jest dość gładka i idealna do ślizgania się na łyżwach. A może raczej szczyt głupoty? On również może powodować poważne problemy, szczególnie jeśli połączymy go z taflą lodu, zwaną lodowiskiem. I nie mówię tutaj o połamanych czy potłuczonych kończynach przez brawurowe akrobacje czy też jeżdżenie z zamkniętymi oczami, a o tak elementarnej sprawie jak odpowiedni ubiór. Czasy zapomnianych rękawiczek czy czapek się skończyły. Powiem więcej, są teraz czasy pokazywania wszystkim czapek i rękawiczek, ale kosztem zapomnianych grubych swetrów, kurtek, golfów i spodni. Wiem, wiem, nasze gliwickie lodowisko jest bardzo fajne, bardzo nowoczesne i kryte. Co nie zmienia faktu, że temperatura jest tam dość niska, żeby dało się utrzymać zmrożony lód. Nie zmienia tego nawet ciepły i bezśnieżny grudzień. Ubrać się trzeba i to ciepło - rękawiczki, golf albo szalik, gruby sweter (albo najlepiej ze cztery) i wtedy można jeździć. Dzisiaj się przekonałam, że sporo dziewczyn ma jednak inne poglądy niż ja. Ich zdaniem cienkie rajstopy, a na to szorty świetnie się nadają do wejścia na lód (na godzinę!) najlepiej w towarzystwie cienkiej bluzki z głębokim dekoltem i rękawami 3/4. Nie mówiąc już o sweterku o kroju "nietoperz" zarzuconym na bluzkę na ramiączkach, odsłaniającym brzuch i rękawach podciągniętych pod łokcie, bo przecież trzeba pokazać te wspaniałe, długie rękawiczki (bez palców). Pozdrawiam wszystkie zapalenia płuc i katary, a sama wciągam na siebie mój śnieżynkowy, ciepły sweter ;)
ot, taka refleksja mnie naszła...
A dzisiaj wciąż czuję się wyprana po wczorajszych długi godzinach porannych i popołudniowych korepetycji z matematyki. Po zajęciach skoczyłam do centrum handlowego, gdzie zaopatrzyłam się w drugą "anielską" filiżankę oraz koszulę. Do skompletowania wszystkich prezentów na najbliższe okazje brakuje mi jeszcze jednego. I zachwycona przepisem Aluchy popełniłam takie o to przedświąteczne ciasteczka orzechowe...
Wszystkich zainteresowanych przepisem zapraszam do autorki, bo ja zgapiłam cały jak leci ;)
Idę odpoczywać w ramionach L. (kombinując przy tym przepis na krem do jego tortu urodzinowego), wieczorem idziemy na randkę, a co! I to do czekoladziarni, o której istnieniu w Gliwicach dowiedziałam się całkiem niedawno ;) Jutro zumba i urodzinowy zjazd rodzinny w Ustroniu!
Oj, też nieraz widziałam takie"okazy" na lodowisku, no bo przecież trzeba "wyglądać" i jak najwięcej pokazać :) najbardziej mnie powalają brzuchy na wierzchu :)
OdpowiedzUsuńMy w weekend wybieramy się na odkryte lodowisko przy jednym z marketów niedaleko nas:-) Jeszcze tam nie byłam, ciekawe...
Jak chce wyglądać to też przecież może to zrobić będąc cieplej ubraną. Mi się robiło zimno na sam widok.
OdpowiedzUsuńU nas też jest gdzieś na parkingu i na kąpielisku, ale że wypadają o wiele gorzej w porównaniu do naszej krytej tafli to rzadko tam bywam ;)
Ach! Niech żyją krótkie kurteczki i odsłonięte nerki! ;)
OdpowiedzUsuńUdanej randki! ;)
Sama miałam się wybrać u mnie na lodowisko w Sosnowcu... ale niestety chyba coś mnie bierze..., a wolę się nie rozchorować przed świętami.
OdpowiedzUsuńRebeka, i rozchełstane szyje i dekolty ;) Dziękujemy.
OdpowiedzUsuńKasia, trzeba uważać teraz strasznie, bo ciągnie się i ciągnie ta najgorsza pogoda z możliwych :/
Ooo, fajnie, że skorzystałaś z przepisu :). Mam nadzieję, że smakowało :). Jakie kształtne Ci wyszły!
OdpowiedzUsuńA skąpo ubrane laski zawsze mnie zadziwiały... Zero wyobraźni.
Udanej randki :)
Ja jeżdżę na łyżwach w czarnych rajstopach, takich 50 den, bluzce i swetrze. Do tego zawsze rękawiczki! Nie umiem jeździć na łyżwach w grubych spodniach i grubym swetrze... Mam nadzieję, że mnie nie zrugasz :-(
OdpowiedzUsuńCZEKOLADZIARNIA w Gliwicach należy do nas!!! :D Myślę, że w czasie świąt uda nam się ją opanować :))
OdpowiedzUsuńJa w zeszłym roku wybrałam się w długiej tunice wełnianej i grubych rajstopach, w tym jeszcze nie byłam, ale wszystko do nadrobienia:):)
OdpowiedzUsuńAlucha, bardzo dobre ;) Co prawda narobiłam tyle ciasta, że nie chciało mi się ich lepić, więc część zamroziłam i będę sprawdzać czy działa tak jak z kruchym :pp
OdpowiedzUsuńByła bardzo udana ;)
Dziewczyna bez matury, też mi się zdarza, że jeżdżę w getrach i do tego długi sweter, ale muszę być opatulona. Wygoda to jedno, ciepło drugie, a lans na łyżwach trzecie ;) Nie wierzę, że rajstopy (takie najcieńsze, 10 DEN?), krótkie szorty i cienka bluzka do tego mogą ogrzać człowieka. Tym bardziej jak wystaje brzuch, dekolt, goła głowa i połowa rąk.
Aurora, mniam :D Napiszę przy najbliżej okazji słów kilka, ale już mogę polecić!
OdpowiedzUsuńKocia dama, jak już pisałam wyżej - grube rajstopy i sweter są ok, sama tak jeżdżę. Wystarczająco dużo zakrywa (czyli dla mnie to musi być wszystko z wyjątkiem twarzy) i jest ciepło. Te dziewczyny naprawdę nie miały wiele na sobie, strój dobry na 20 stopni.
Dodam jeszcze, że wiem, to co dla mnie wygodne (bądź niewygodne czy nieodpowiednie) nie musi być takim dla kogoś innego ;)
OdpowiedzUsuńNie, no z gołym brzuchem to na lodowisko się nie wybiorę nigdy! I też mi się coś wydaje, że więcej w tym lansu niż wygody. Jeśli im odmarzną jajniki to i nawet lepiej, bo nie wiem czy chciałabym być dzieckiem takiej dziewczyny... :)
OdpowiedzUsuńTo co napisałaś z Kubą, skłoniło mnie do refleksji...
OdpowiedzUsuńale doszłam do wniosku, że to jest chyba normalne, że jak się kogoś zna to się zagląda... tak odruchowo.
A opis na GG... no tak po prostu czasami sobie sprawdzam.
A do tego dochodzi fakt, że był on osobą jedyną z którą byłam tak blisko.. więc ten żal ciągle gdzieś siedzi.. mimo, że coraz mniejszy, do końca nie zniknie.
Dziewczyna bez matury, otóż to. Są pewne granice zrozumienia.
OdpowiedzUsuńMoże z czasem zmądrzeje albo jak raz zmarznie to potem zapamięta?
Rewię mody podobną do opisanej przez Ciebie obserwuję na uczelni. Są oczywiście studentki, które ubierają się odpowiednio do pogody, ale całkiem sporo jest "gwiazd", które nawet przy trzaskającym mrozie lubią to i owo odsłonić. Moim hitem była studentka odziana w puchową kurteczkę do pępka, pod którą miała równie kusą bluzeczkę (pewnie z mini-rękawami, albo i na ramiączkach) i do tego dżinsy-biodrówki, a w zasadzie łonówki. Stała tak przed uczelnią i trzęsła się jak galareta, ale nie wpadła na pomysł, żeby mega szalem omotanym wokół szyi goliznę zakryć, tym bardziej, że był on takich rozmiarów, że i na szyję i talię by go starczyło. I nie sądzę, żeby to przemarznięcie czegoś ją nauczyło, bo najważniejsze to modnie wyglądać zawsze i wszędzie, a nerki, korzonki czy przydatki? Kto by się tym przejmował. Przecież ją młodość grzeje.
OdpowiedzUsuńA ja takim zmarzlakiem jestem, że mi przy supermarketowych lodówkach zimno.
Annette, co do lodówek też tak mam. Jak jestem w supermarkecie w krótkim rękawku to zamarzam.
OdpowiedzUsuńPrzypomniało mi to pewną sytuację - styczniowa noc, -5 stopni, idziemy z kolegami przez miasto. Zatrzymujemy się na przejściu wraz z 8-10 innymi osobami. Po drugiej stronie stoi blondi, biała puchowa kurteczka do pępka. Na tyłu różowe szorty w stylu takich co można na w-f założyć albo jako dół z piżamy i białe, sznurowane do prawie pół uda kozaczki. Tak tandetne, że w życiu gorszych nie widziałam. Przechodzimy obok niej i kolega rzucił "Fajne kozaczki", wszyscy inni przechodnie wybuchnęli śmiechem (dodam, że byli to ludzie 20-50 lat, wracający do domu).
No u mnie też czekoladziarnia jest : ) Pyyyychota ;*
OdpowiedzUsuńTak mam żal i to ogromny. W każdej częśś mojego życia mogę porównać do jego kłamstwa..
OdpowiedzUsuńto z chorobą, było straszne... miał jakieś problemy z głową zwapnienia na mózgu... nakręcił to niesamowicie... miała być operacja, nawet nie wiesz jak to przeżywałam.. nie jedną noc przepłakałam z obawy co będzie dalej... a to wszystko okazało się kolejnym blefem. Gdy ja płakałam zamartwiając się o niego.. on w tym czasie spędzał upojną noc z Iwoną.
mmm czekoladziarnia :D coś w sam raz dla mnie :D A ja przed chwilką popełniłam jakieś nowe ciasto ;) może jak znajdę chwilę to je pokażę :)
OdpowiedzUsuńjejuuu jak mnie u Ciebie dawno nie było :( stęskniłam się.! Ale myślę, że to sie zmieni bo... w końcu koniec z zaliczaniem! :)
Mogłabyś do czegoś porównać ich smak? :)
OdpowiedzUsuńWyglądają apetycznie jeśli równie dobrze smakują. To i ja zgapię ten przepis.
Dziękuję za odwiedziny u mnie :-)
OdpowiedzUsuńZnam te ciasteczka są przepyyyyszne. Ja jednak wałkuję ciasto i wycinam foremkami, choć wałkuje się je bardzo źle i są dość kruche.
Ale przepyszne. Kocham wszystko co orzechowe :-)
A z tortów polecam ( oczywiście jeśli lubisz cytrusowe smaki, a właściwie jeśli L. lubi, bo to dla niego ma być ten tort, jak dobrze zrozumiałam) - :
http://mojewypieki.blox.pl/2009/06/Tort-cytrynowy.html
Jest mega :) Zrobiłam go na urodziny mojemu K. i zajadaliśmy się nim. DO tego przepis na biszkopt, który nigdy nie opada (też w linku), bo się nim rzuca(!) też rewelacyjny. I potwierdzam. Nic nie opada, a nic :D Równiutki jak blat - idealny do tortów.
Pozdrawiam i zapraszam do siebie częściej :)
Bombelka, zapraszam do Gliwic :D Ja też się z Wami stęskniłam! Mam nadzieję, że znajdziesz teraz dla nas troszkę więcej czasu ;)
OdpowiedzUsuńCrystal, orzechowe, kruche ciasteczka. Ja je bardzo lubię ;)
Jagoda, tort cytrynowy, bazujący na tym przepisie był w zeszłym roku (kremu jedna warstwa była, drugie przełożenie bitą śmietaną i biała czekolada na polewę - http://siksowna.blogspot.com/2011/11/dlaczego-w-lesie-jest-tak-cicho.html) ;) A biszkopt jest fantastyczny, zawsze go robię do tortów :D I tak wszystkim smakował, że L. powiedział, że w tym roku też mogę go zrobić. Tylko ja chciałabym sprawdzić nowy przepis, bo tortu nie robię "o tak po prostu" ;)
OdpowiedzUsuńMi bez względu na porę roku i strój przy tych lodówkach zimno :-)
OdpowiedzUsuń