Przyszedł. A w zasadzie to dwóch przyszło, ona i on, czyli nie dwóch a dwoje. Taka para Mikołajów ;) Jeden prezent zostawili na laptopie L., drugi w moim komputerze. I to bardzo w, bo pomiędzy klawiaturą a ekranem, więc przez chwilę się zastanawiałam czy mój laptop sam nie skonsumuje słodkości. I zaczęłam dzisiejszy dzień marcepanowym aniołkiem :D
Aniołek wylądował razem ze mną w kuchni, gdzie przygotowałam chleb dla rodziców L. Bo w dniu dzisiejszym mój Kochany przebierze się za pana w czerwieni i pojedzie wręczyć prezenty młodszemu bratu. Zastanawiamy się czy będzie na tyle wiarygodny, żeby nabrać Małego ;) Od nas książka - "Auta" Disneya i czekoladowe misie, a jego rodzice dostaną świeżo upieczony chleb.
A dzisiaj, z okazji mikołajek i braku śniegu, postanowiłam zrobić sobie śnieg w domu :) Biały, słodki puszek na wypiekach mojego dzieciństwa. Wracając z przedszkola zatrzymywałam się z babcią przy piekarni albo raczej budce, gdzie sprzedawano pieczywo i drożdżówki. Moje ulubione w tamtym czasie były pączki z dziurką, nazywane oponkami albo "donatami". Chciałam odtworzyć ten smak, ale znalazłam inną opcję - oponki serowe. Prostsze, mniej tłuste, ale równie pyszne.
Przepis powtarzam za Dorotą :)
-500 g białego sera, ja użyłam twarogu sernikowego wielokrotnie mielonego
-3 jajka
-3 łyżki kwaśnej śmietany
-3 łyżki cukru
-1 opakowanie cukru waniliowego - 16 g
-1 łyżeczka sody oczyszczonej
-2 - 3 szklanki mąki (dałam 3)
Wszystkie składniki łączymy i ugniatamy, aby otrzymać miękkie i nieklejące się ciasto. Rozwałkować na placek o grubości pół centymetra i wycinać oponki albo odrywać kawałki ciasta, rozpłaszczać i wycinać środek :) Smażyć na głębokim tłuszczu, odsączyć na papierze śniadaniowym i obsypać obficie cukrem pudrem.
***
Wczorajszy dzień mogę streścić w dwóch słowach (i spójniku) - judo i korepetycje. Nawet 2,5h korepetycji z matematyki. Mam wrażenie, że teraz umiem matematykę o wiele lepiej niż kiedy sama jej się uczyłam w szkole ;)
Idę zaraz poćwiczyć, licząc że moje zakwasy na plecach po judo mi na to pozwolą. A potem czekanie do wieczora na L., z którym mamy podskoczyć do rodziców z okazji Mikołajek (muszę przecież komuś oddać część tych oponek :pp).
Dopisane 19.47
I jak Wam się podoba zmieniony wygląd? Odkopałam zdjęcia czekoladek z malinami i tak mi się podobały, że aż musiała wykorzystać ;)
jakie pomysłowe miejsca wybrał ten Mikołaj na zostawienie prezentów.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą też jestem ciekawa, czy Mały się nabierze. Dzieci są sprytne :)
Odpowiednie dla studentów informatyki ;)
OdpowiedzUsuńSprytne są, ale pamiętam, że jak miałam 5 lat i dziadek się przebrał to byłam tak zaaferowana, że jest Mikołaj, że nie zrobiła na mnie wrażenia plastikowa maska xD
Przyznam szczerze, że i mnie miejsce zostawienia prezentu bardzo się spodobało, wyobraźnia zadziałała =)
OdpowiedzUsuńCo do oponek to smaka mi niesamowitego narobiłaś i gdyby nie to, że tak mi już ciężko to jeszcze dziś bym zrobiła (w rodzinnym domu bardzo często robiłyśmy z mamą ten wypiek).
Pozdrawiam i miłego dnia.
Na pewno mniej spodziewane niż w bucie ;)
OdpowiedzUsuńA u mnie nikt nigdy nie robił oponek czy pączków, a ja teraz nadrabiam za całą rodzinę ;)
Jejku, jak ja kocham oponki:) Tylko robić mi się nie chce:D
OdpowiedzUsuńA te szybko szły, z drożdżowymi pewnie jest masa zabawy ;)
OdpowiedzUsuńWitam ;*
OdpowiedzUsuńOczywiście, że miejsce sie znajdzie :))
Zapraszam częściej :)
Bardzo oryginalne miejsca zostawienia prezentów;) Ten Mikołaj to pomysłowy jest:) A oponki widzę zrobiłaś, wyglądają tak apetycznie, że jutro kupię sobie taką w cukierni:)
OdpowiedzUsuńKocia dama, jutro jak będę miała ochotę to skończy się znów pączkiem ze śmietaną ;)
OdpowiedzUsuńCiekawe co wymyśli Aniołek :pp
A ja czuję, jak mi się taka oponka robi w okolicach talii. :P
OdpowiedzUsuńP.S. Czekoladka z malinami się podoba. ;)
A do mnie Mikołaj nie przyszedł w tym roku:D Chyba muszę się poprawić;)
OdpowiedzUsuńWygląd bloga piękny!:) Bardzo mi się podoba;)
Bardzo ładny nagłówek ! Wprowadził trochę świeżości na bloga :) Oj tak, oponki też bardzo miło kojarzę z dzieciństwa ! Pamiętam jeszcze mini ponczusie, które mama robiła za jednym razem...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tym Mikołajem ! Ja rano znalazłam w swoim bucie czekoladę, gdy wybierałam się do szkoły ;) Od P. dostałam fantastycznego mikołaja z czekolady, który miał na sobie duże, czarne okulary i trzymał snowboardową deskę w rękach ;) Miłym akcentem był również pruszący śnieg gdy stałam na przystanku <3 Pojawił się na krótko, ale ważne że chociaż na troszkę :)
Rebeka Rhan, na szczęście mój metabolizm jest całkiem niezły, a do tego jeszcze ćwiczę, więc na razie oponka mi nie grozi ;)
OdpowiedzUsuńKobieta., taka niegrzeczna byłaś ;>?
No argue., kobieta zmienną jest, więc czasem trzeba coś zmienić ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też ich trochę wyszło, z wyciętych środków.
Wyobraziłam go sobie :D Oryginalny Mikołaj ;)
Ale ja Ci zazdroszczę tej odrobiny śniegu!
Od rodziców dostałam zestaw ceramiczny do founde w kształcie serc :) Już nie mogę się doczekać aż go wykorzystam :D
Mikołaj jak najbardziej pomysłowy ;)
OdpowiedzUsuńFajnie,że Mikołajki udane ;D
A oponki pyszneee! ;*
Moja mama często robi,ma identyczny przepis ;P
Pozdrawiam ;*
Super zmiana :))
OdpowiedzUsuńMikołajkowy prezent dla czytelników jak znalazł :))
no właśnie nie wiem, ale jak się nie pojawił to chyba tak;)
OdpowiedzUsuńFajnie, że znalazłaś przepis na mniej kaloryczne oponki :), bo właśnie kojarzą mi się one z tym, że są tłuste, ale smaczne!
OdpowiedzUsuńZmiana wyglądu bardzo ładna :)) chyba ładniej teraz ;)
bardzo ladnie i smakowicie ;)
OdpowiedzUsuńEwciak, widzę taką zależność, że jak robię ciasto, które uwielbiam to nikt go nie zna, a jak coś po raz pierwszy przygotowuję to większość to już jadła i bardzo im smakuje :D
OdpowiedzUsuńAurora, o, nie pomyślałam o tym w ten sposób ;)
Kobieta., no to nieładnie! Ale że nawet rózgi nie zostawił? Hmmm...
OdpowiedzUsuńAlucha, wiadomo, że dalej są kaloryczne (w końcu smażone na głębokim tłuszczu), ale im tych kalorii mniej tym lepiej ;)
Też mi się wydaje, że ładniej. Przede wszystkim bardziej po mojemu, bo banner jest z mojego zdjęcia :pp
kfiatushek, dziękuję ;)
OdpowiedzUsuńJak ładnie się tutaj zrobiło :-)
OdpowiedzUsuńMistrzynią takich oponek serowych jest mama mojej mamy - gdy byliśmy mali robiła je zawsze na tłusty czwartek do kompletu z chrustami, czyli faworkami.
Zakwasy najlepiej leczyć ruchem :) zawsze działa! Zdjęcie malinek super, ale ja wolałabym bez otoczki z kwiatków (mam małą awersję ;p).
OdpowiedzUsuńP.S. Kasiu ;) ja marzę o tym, żeby potem takie drzewko zasadzić w ogrodzie :) broń Boże wyrzucać!! Dzięki ;)
Annette, faworki są najlepsze <3 Nie mogę się doczekać tłustego czwartku, żeby je przygotować ;)
OdpowiedzUsuńMała Mi, ulubiona rada mojego nauczyciela w-f ze szkoły "Rozbiegać jest dobre na wszystko".
Kwiatki wynikają ze wzoru talerza, którego użyłam do zdjęcia ;) Ja jeszcze awersji nie mam, więc nie chciało mi się kombinować z ich usuwaniem, ale jest to też jakiś pomysł.
Mi oponki (u nas tak sie nazywają) bardziej kojarzą się z Tłustym Czwartkiem. Oczywiście oprócz pączków i chrustów. Lubię ;)
OdpowiedzUsuńJa kiedyś ćwiczyłam karate- Kyokushin. Zakończyłam na czerwonym pasie z dwiema czarnymi belkami ;P czyli bardzo szybko ;)
Matematyka... nie lubię. Nie umiem. A teraz mam za zadanie zrobić prezentacje matematyczną na wybrany temat w klasach I-III. Ostatnio dziewczyny przedstawiały niektóre prezentacje i mieliśmy duzo smiechu, bo dużo ćwiczeń nie umiałyśmy wykonać... Tak, zadania z zakresu klas I-III... Się zapomniało ;)
Wygląd bloga bardzo ładny. Romantyczny, dziewczęcy i smakowity :)
Koliberek, u mnie to były pączki i faworki, a oponki to w dzieciństwie :)
OdpowiedzUsuńJudo ćwiczę jako w-f na uczelni, czyli trzeci (i ostatni) semestr teraz. Fajna sprawa, pewnie nie miałabym okazji spróbować nigdzie indziej ;)
Najgorsze z nauczaniu matematyki jest to, że trzeba bardzo dobrze znać rozkład materiału. Mi się zdarzało, że chciałam wytłumaczyć zadanie z gimnazjum używając pojęć z liceum. I miałam problem, żeby to rozwiązać inaczej.