Otworzyli się pod koniec września, a kazali czekać na siebie blisko 3 miesiące - jak zawsze, dowiedziałam się o nich z fb. Postanowiliśmy się wybrać z L. na spróbowanie w najbliższym czasie, ale czekała mnie miła niespodzianka, bo zostałam przez nich zaproszona. W ostatnią sobotę na obiad były burgery ;)
Bez problemu znajdujemy nowe miejsce, bo zwraca na siebie uwagę. Wchodzimy do dość wąskiego pomieszczenia (kamienice przy Rynku ;)), gdzie po lewej stronie stoi dość długi drewniany stół z ławkami z jednej strony, a po prawej stronie jest bar, gdzie dwóch panów uwija się ze smażeniem i robienie burgerów, a miła pani przyjmuje zamówienia. Menu w postaci wąskiej, czarnej tablicy wisi nad barem, ale bardziej sprawdzają się sporych rozmiarów ulotki rozłożone w kilku miejscach lokalu. Trafiamy na dość zakręcony moment, gdzie ludzi przewija się sporo, więc zaraz po wejściu stajemy w kolejce. Menu zawiera 12 pozycji burgerów i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.
Po kilku minutach przychodzi nasza kolej - ja korzystam z zaproszenia i zamawiam "mountainman", czyli burgera z oscypkiem i karmelizowaną czerwoną cebulą, a do tego jabłkowego fritza. Natomiast L. zamawia normalnie (chociaż i tak farciarz trafił na zniżkę studencką 20%) - "soprano", pieczone ziemniaczki oraz onion rings.
Siadamy przy długim stole blisko wejścia, więc możemy obserwować wszystko co się dzieje. Ja biorę aparat i idę trochę pooglądać miejsce. Okazuje się, że z drugiej sali jest przejście jeszcze do trzeciej, więc wbrew pozorom miejsca jest całkiem sporo. Jak zawsze, pstrykam szybko i mało dokładnie, bo nie chcę innym przeszkadzać.
Lokal jest bardzo kolorowy i zakręcony, ale dla mnie wszystko tu pasuje do siebie. Od potężnych drewnianych blatów na cienkich nóżkach, przeglądu kolorowych krzeseł, przez skrzynie z wrzosami czy bazylią, po bańki na mleko wypełnione kwiatami i współczesna grafiki.
Po ok 10 minutach dostaję mojego burgera. Jest spory, robiony od podstaw w lokalu i mimo rozmiaru da się go zjeść bez pomocy sztućców. Mięso jest średnio wysmażone, co mi nie przeszkadza, ale różowy kolor w środku mnie zawsze nieco niepokoi ;) Za to bułka jest fajnie podpieczona. Zjadam ze smakiem, bo połączenie bardzo mi odpowiada. Kiedy kończę czekamy jeszcze chwilę na zamówienie L. - obstawiam, że to przez dodatki zeszło więcej czasu na przygotowanie. L. również jest zadowolony, chociaż wolałby mniej rukoli (tak to jest, jak się jej nie lubi, a się zamawia :p). Ziemniaki nie są tłuste, a fajnie podpieczone - tak jak lubię. Krążki cebulowe też niezłe (chociaż tym razem to ja za cebulą nie przepadam). Do tego dwa sosy - czosnkowy i bbq.
Ceny są całkiem ok - od 16 do 26 za burgera, ale dodatki trzeba zamówić osobno. Na szczęście jest bardzo dobra oferta lunchowa - w tygodniu od 12 do 15, za 20zł możemy dostać burgera dnia + ziemniaczki pieczone + sok.
Bardzo dobrze działa ogromny wyciąg nad kuchnią, więc mimo smażenia mięsa przy gościach, w środku lokalu tego nie czuć. A sam pomysł z tak otwartym barem w burgerowni jest odważny i bardzo mi się podoba. Podoba mi się głównie ze względu na przesympatycznego pana w nerdówkach, który z niesamowitym spokojem i wyśmienitym humorem wszystko ogarnia. Robiąc przy burgerach, przekleja karteczki z zamówieniami, nas zagaduje w kolejce, zaczyna rozmawiać, że świetny kawałek właśnie leci i powinniśmy zwrócić na niego uwagę, a kiedy dziewczyna przy kasie musi na raz odebrać kilka zamówień, wydać kolejne, ale nie ma tacek - bierze i sprawia, że tacki się pojawiają. Więcej takich pozytywnych i opanowanych ludzi ;)
Na co mogę narzekać? Dla mnie muzyka jest za głośna i zbyt intensywna. Godzina 14 to jeszcze nie ta pora dnia z taką muzą ;) Dwa, że przy sporej liczbie gości można znaleźć kilka niedociągnięć w tempie sprzątania po wychodzących (tacki znikają na parapetach). I gdyby nie wyżej opisany pan, nie wiem jak pozostała obsługa zniosłaby takie tempo pracy, bo ja na pewno na ich miejscu bym się gdzieś po drodze pogubiła ;)
Podsumowując, wyszliśmy zadowoleni i najedzeni. Warto pójść i spróbować, bo karmią dobrze. My na pewno wrócimy kiedyś w porze lunchowej, ale tym razem poprosimy o mięso dobrze wysmażone.
I jak to powiedział L., fajnie, że powstają takie miejsca na gliwickiej mapie lokali. Jest w czym wybierać :)
Cudny wystrój, chcę do moich rodzinnych Gliwic! :D
OdpowiedzUsuńOstatnio burgerownie rosną jak na drożdżach chyba w całej Polsce - w Poznaniu już nie potrafię ich zliczyć. Ale to dobrze - w końcu w Polsce odmienimy trochę wizerunek hamburgera, który wcale nie musi być paskudnym fast foodem - przygotowany od podstaw z dobrej jakości składników, ze ciekawymi dodatkami jest posiłkiem wartym uwagi (raz na jakiś czas;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
uwielbiam takie knajpiki - cudowny wystroj
OdpowiedzUsuńsuper, klimatyczne, przyjemne miejsce, takie z duszą, jak lubię:)
OdpowiedzUsuńWystroj mnie urzekł :) A kanapka pysznie wygladała :)
OdpowiedzUsuńCoraz wiecej w Polandii dobrych burgerowni - bardzo mnie to cieszy!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca. W BB nie ma żadnego burger baru - najbliższy mamy w Cieszynie...
OdpowiedzUsuńCzasem można sobie pozwolić na odrobinę szaleństwa i iść na gotowe jedzonko :)
OdpowiedzUsuńnie chodzę na fast foody, nie lubię ich po prostu, ale do takiej zdrowej krówki bym chętnie poszła, z tego co piszesz bardzo fajne miejsce :)
OdpowiedzUsuńo. świetne miejsce!
OdpowiedzUsuńKurdę, fajne miejsca macie w tych Gliwicach. Chętnie bym takiego burgera wsunęła ;p nawet bym nie pomyślała o swojej diecie :P
OdpowiedzUsuńOoo zaskoczyłaś mnie bo dosłownie w ten weekend byliśmy z Panem Poślubionym w zdrowej krowie i był to nasz pierwszy testowy wypad po to aby dać potem recenzje właśnie na naszym blogu. Jakie są nasze wrażenia? Wstępnie- już raczej tam nie wrócimy i nie będzie notki na blogu bo byłoby zbyt dużo marudzenia, a wolimy poleciał dobre miejsca niż pisać o tych złych. Jak dla mnie ceny za samego hamburgera raczej wysokie od 16 do chyba 25 zł o ile dobrze pamiętam, wzięliśmy oboje classic i powiem szczerze, ze może porcja mięsa spora ale smak zwyczajny...mało sosu, po prostu bułka z mięsem mielonym, nic specjalnego. Dodatkowo wzięliśmy ziemniaczki i były okropne...lekko spalone i jak guma..do muzyki tez miałam zastrzeżenia bo musiałam sie nachylać do Pana Poślubionego zeby usłyszeć co mówi..a to nie dyskoteka przecież...no i na koniec u nas też były tłumy choć byliśmy koło 20.00 w niedzielę. Podsumowując, nad samą kuchnią i atmosferą musza jeszcze popracować, bo mimo super designu to może nie wystarczyć..my na pewno w najblizszym czasie tam nie wrócimy...
OdpowiedzUsuńJa zazwyczaj biorę coś z dodatkami, bo zazwyczaj wersja classic jest przeciętna - tak samo jak w domu robiąc burgery dodaję pełno rzeczy do środka, bo inaczej wciąż jest to bułka z mielonym. Osobiście uważam, że 16 - 26zł za produkt, który jest przygotowywany od podstaw samodzielnie, z dobrej jakości mięsa to wcale nie jest tak dużo. Zrobienie sushi w domu jest o wiele tańsze niż to w restauracji - przecież to tylko ryż z rybą :) Natomiast myślę, że to jak patrzymy na cenę produktu zależy m.in. od tego czy nam smakuje czy nie.
UsuńMieliście chyba pecha z tymi ziemniaczkami, bo nasze były fajne upieczone i żaden nie był spalony.
Co do pisania to osobiście uważam, że zawsze warto - może lokal się poprawi, może zwrócą większą uwagę na to, żeby trzymać równy poziom (to najczęściej jest problem lokali na początku działania). Nie jest to najlepsza burgerownia świata, ale mi smakowało, wystrój się podobał, natomiast było za głośno, było dość tłoczno i nie wszyscy sobie z tym tłokiem radzili, no i mój kotlet był niedosmażony.
Kawał mięcha to i ja lubię zjeść, nawet bardzo:) Aż się głodna zrobiłam, jak poczytałam i obejrzałam zdjęcia;) Bardzo fajne miejsce, aż załuję, że tak daleko ode mnie:)
OdpowiedzUsuńWszystko w iście krówkowym stylu :)
OdpowiedzUsuńJakoś specjalnie mięsożerna nie jestem, ale tak apetycznie napisałaś, że kto wie...
OdpowiedzUsuńja już nawet nie pamiętam jak burgery smakują :D:D Nie jem takich rzeczy, nie żebym nie lubiała, taka dieta po prostu :D
OdpowiedzUsuńkochana, odpisałam ci u mnie n blogu :**
OdpowiedzUsuńKasiu a masz porównanie do drugiej burgerowni? Gdzie lepiej?:)
OdpowiedzUsuńW drugiej też byliśmy http://siksowna.blogspot.com/2013/07/korova-burger-bar.html :) Od naszej wizyty frytki się nieco poprawiły i wentylacja działa.
UsuńCiężko mi powiedzieć, gdzie lepiej. Każda z burgerowni ma zupełnie inny klimat i inne menu. W ZK menu wg. mnie jest ciekawsze. Za to w Korovie większe burgery i niższe ceny. W ZK mają więcej dodatków do wyboru, a także sałatki, natomiast jeśli chodzi np. o ziemniaczki to bardzo nierówny poziom - raz bardzo mi smakowały, innym były prawie niejadalne. W Korovie frytki stale średnie.
Wydaje mi się, że w Korovie więcej składników w burgerze jest robionych od podstaw.
Oba miejsca mają problem z wysmażeniem mięsa zgodnie z życzeniem klienta. Ja na ogół dostaję trochę niedosmażone, ale koleżanka ostatnio dostała w ZK przesmażone (chciała średnio).
Jeśli chodzi o smak to np. w mojej firmie zdania są podzielone. Żadne z tych miejsc nie jest idealną burgerownią, ale ja chodzę do obu, zależnie na co mam ochotę :) I tak też polecam zrobić - samemu sprawdzić oba miejsca i ocenić, gdzie odpowiada Ci bardziej. Mojemu chłopakowi bardziej odpowiada Korova 0 może to kwestia większej porcji mięsa, a może mniej hipsterskiego klimatu ;)