photo 1_zpsf71e6e78.png photo 2_zpsa04d1f5f.png photo 3_zps76d47384.png

poniedziałek, 17 października 2011

po trzecie: szpinak, mój "włoski" szpinak

Dzisiaj było kolejne dzielenie grupy na pół do sekcji oraz judo, zaraz fryzjer, jutro lekarz, gdzieś po drodze muszę odebrać indeksy i zebrać legitymacje do naklejenia kolejnego hologramu, a ja i tak głównie myślę o jedzeniu. Przede wszystkim o wczorajszym obiedzie u mojego dziadka. A nie wiem czy wiecie, ale mój dziadek jest mistrzem kuchni, szczególnie kuchni śląskiej. Pamiętam, że jak byłam mała to cały tydzień czekałam na niedzielny obiad - rosół, kurczak, kluski śląskie (z tym okropnie tłustym sosem z kurczaka), modra kapusta i kapusta zasmażana. I jak teraz też sobie o tym pomyślę to się rozpływam ;) Oczywiście mięso się zmieniało na rolady, schab czy coś innego, ale wtedy to musiałam czekać 2 tygodnie na mój zestaw z kurczakiem.
Poszliśmy wczoraj z L. i Młodą do dziadka. Rosół, kluseczki, kapustki, sos i kaczka! I wiecie co? Magda Gessler to mogłaby się wczoraj schować ze swoją kaczką! 
Niedzielne popołudnie spędziłam oglądając program o jedzeniu - "Ugotowani". Gdzie 4 obce osoby gotują dla siebie wzajemnie i się oceniają. A ja zawsze zastanawiam się co bym ugotowała na ich miejscu. W sobotę miałam okazję stworzyć lasagne ze szpinakiem i mięsem mielonym, które uwielbiam i myślę, że mimo swojej prostoty może się nadać na obiad ze znajomymi.
Co prawda zdjęcia mogą wydawać się mało apetyczne, ale już taki urok lasagne. Zapewniam Was, że pachniała przed i jeszcze po baaardzo zachęcająco. 

Składniki dla 4 osób:
-opakowanie płatów makaronowych
-60-70 dag mięsa mielonego
-opakowanie albo 1,5 opakowania szpinaku mrożonego 
-ser pleśniowy "Lazur"
-czosnek, duuużo czosnku!
-500 ml przecieru pomidorowego albo dwie puszki pomidorów
-cebula 
-sól, pieprz, bazylia i oregano
-żółty ser 


Zamrożony szpinak wrzucamy do garnka i podgrzewamy na wolnym ogniu, kiedy już się roztopi dorzucamy ser pleśniowy w drobnych kawałkach. Mieszamy aż do uzyskania ładnej, zielonej masy, gdzie nigdzie przerywanej białym kolorem. Dorzucamy wyciśnięty czosnek, solimy i pieprzymy - tutaj każdy musi po swojemu doprawić.
Mięso wrzucamy na patelnię i smażymy. Po chwili dodajemy posiekaną cebulę. Do przecieru/zblendowanych pomidorów dodajemy oregano, bazylię, sól i pieprz. Jeśli chcecie możecie też dodać trochę papryki albo chilli. 80-85% sosu dolewamy do mięsa, mieszamy i doprawiamy jeszcze trochę do smaku np. dodając czosnek albo jeszcze soląc.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni. Płaty makaronowe wrzucamy na chwilę do gorącej wody, żeby je lekko zmiękczyć. Spód naczynia, w którym będziemy piec nasze danie smarujemy częścią pozostałego sosu. Kładziemy pierwszą warstwę makaronu, na to mięso mielone i szpinak. Potem robimy kolejne warstwy, ja zrobiłam dwie. Na górę układamy płaty i polewamy je resztą sosu. Wstawiamy do piekarnika na ok. 20 minut, po tym czasie kładziemy na górze plasterki/kawałki sera żółtego i pieczemy jeszcze 5-7 minut. 


Byłyśmy zachwycone z Aurorą tym zielonym kolorem ;)

***
Na judo dzisiaj byłam "rzucana" przez kilku kolegów po kolei. I dla nich była to niezła odmiana, że nie muszą dźwigać osiemdziesięciu czy więcej kilogramów, tylko pięćdziesiąt kilka :pp Oprócz tego w czasie jednej walki okazało się, że druga para jest dość blisko moich stóp, więc było tylko "Aaaa, czekaj czekaj, bo ja chyba kogoś po twarzy tam kopię".  
Jutro laryngolog, mam się zjawić 10-13, a że szpital jest pół minuty ode mnie to chyba przyjdę koło 12.30, żeby nie musieć stać całego dnia w wielkiej kolejce. 

Dobra, uciekam do mojej Endżi na podcięcie końcówek. Po zajęciach byliśmy tam z L., bo on też potrzebował ostrzyżenia i lekko mnie przeraziła liczba i wygląd dziewczyn na praktykach zawodowych - cztery albo pięć, wszystkie okropnie wypacykowane, strasznie zniszczone włosy (pewnie ciągle próbują coś na sobie wzajemnie robić). Zobaczymy czy moja "burza" loków znowu wzbudzi sensację.

Przypominam także o zostawianiu adresu e-mail i miejscowości, z której jesteście - w związku z grudniowym spotkaniem blogerów

25 komentarzy:

  1. Ja słyszałam, że ta Pani Gessler może i dobrze gotuje bo jak patrzy się na to co ona wyprawia w telewizji to ślinka sama mi ucieka i mały głodek się we mnie odzywa, ale od kilku źródeł słyszałam, że wcale jej potrawy nie są takie smaczne. Za to ja proponuję abyś Ty się zgłosiła do programu Ugotowani.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma co słuchać Magdy Gessler, w końcu ona wie jak smakuje ścierka i kupa! :))
    A tak zupełnie poważnie, niezwykłe smakowitości przygotowałaś! Na samą myśl, że mam szpinak w zamrażalniku zaczyna mnie korcić :D
    Szalona jesteś z tym judo! Ja wybrałam... jogę! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Do szpinaku jakoś nie mogę się przekonać - nie odrzuca, ale dla mnie to żadna rewelacja. Jakieś ostatnio parcie na szpinak jest - mam wrażenie ;)

    Co do "Ugotowanych", też czasami podglądam, jednak w tym programie bardziej bawią mnie relacje między uczestnikami, niż porywają ich wyczyny kulinarne :) Ale Ty wyczyniasz takie cuda, że popieram Crystal - zgłoś się zgłoś! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kuchnia śląska... mniam..wiem co dobre,bo urodziłam się na śląsku i cała moja rodzina pochodzi ze śląska,mimo że ja teraz mieszkam w wilkopolsce.
    Wszystkie śląskie dania są przepyszne,na szczęście moja mama nadal tworzy po śląsku więc często się zajadam tymi pysznościami :)
    Modrą kapustkę miałam wczoraj do obiadku :)

    A szpinak kocham,a że moja mama robi go w taki pyszny sposób,to od tygodnia nie mogę się o niego doprosić ;/

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kobiecym okiem, a taka wymagająca jest ;) Prawda jest taka, że często Ci znani gotują tak, że tylko smakoszom smakuje, bo przeciętny człowiek to woli zupełnie coś innego. Najpierw musiałabym wymyślić jak gości posadzić, bo dla dwóch jest miejsce w kuchni, ale jak jedliśmy w trójkę to było ciężko. Jak przyjdzie jeść czwórce gości, to chyba moje biurko zostanie wyciągnięte jako stół :pp

    Crystal, szpinak jem średnio raz w tygodniu i praktycznie zawsze jest w zamrażalniku ;) I zawsze mam też czosnek.
    Inne opcje na w-f były zwyczajne, a judo mnie skusiło i jest super :D Joga nie dla mnie, jestem za mało rozciągnięta.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kulka, może i jest szał na szpinak, ale to nawet dobrze ;) Bardzo długo nie mogłam się przekonać, a kiedyś moja mama przyrządziła go świetnie i tak już zostało.
    No no, jeszcze Was posłucham i się zgłoszę :pp I co to wtedy będzie?

    Ewciak, u mnie to dziadek tak gotuje po śląsku, moja mama dość różnorodnie. Ale moja miłość do klusek dziadka jest ogromna <3
    No to przepis trzeba od mamy wydobyć i samej przygotować!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam wszystko ze szpinakiem, też robię lasagne z nim z tym, że mam dwie wersje albo taka jak Twoja z mięsem albo taka bardziej dla mnie- sam szpinak i różne sery oraz sos beszamelowy :-)
    Kluchy śląskie u nas też w weekend były, tak dawno nie robiłam, że w końcu ukulałam je dla rodzinki :)))

    OdpowiedzUsuń
  8. Raz jadłam lasagne ze szpinakiem i z orzechami włoskimi - obłędna!
    Z takich do lepienia rzeczy to wychodzą mi pierogi leniwe. Ostatnio podchodziłam do kopytek i mi nie wyszły. Muszę iść do dziadka na korki, bo jego kluski zawsze są smaczne ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pamiętam, że zawsze wyczekiwałam obiadu u Babci. Te pyszne kotlety, ten rosół..mniam! Nawet mój Kochany powiedział, że Babcia robiła najlepsze kotlety na świecie;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedna moja babcia prawie nie gotuje, ale ma kilka wytrenowanych ciast. Drugi dziadek (jej mąż) też prawie nic nie umie zrobić, ostatnio to ciasto drożdżowe z automatu :pp
    A druga babcia (żona tego gotującego dziadka, już nieżyjąca) była mistrzynią ciast i uszek do barszczu <3

    P.S. Moja fryzjerka lubi bawić się moimi włosami i mam dzisiaj pięknego francuza z prawej strony nad czołem, przez tył głowy na ukos, zakończonego fantazyjnym kokiem za/nad lewym uchem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Oooo mniammmm... przypomniałaś mi ten smak! :D
    Och... I ten kolor! :D

    O tak - duuuuuuużo czosnku poszło :D :D :D

    Raz jeszcze dzięki za wspaniałe chwile!

    OdpowiedzUsuń
  12. U nas niestety większość innych sportów odpada ze względu na wadę kręgosłupa mojego męża no i wiadomo :) dzieci :) A tak jak śpią półgodzinna przebieżka może być :-) no i rodzinnie rowerami jeździmy, ale teraz odpada, a już niedługo...łyżwy :d

    OdpowiedzUsuń
  13. Aurora, czosnek jest podstawą i łączy nas miłość do szpinaku! Nie mogę się doczekać co takiego Ty wymyślisz na nasze kolejne spotkanie ;)

    Kalina, doskonale wiem, jak trzeba się dostosować do swojego organizmu. U nas lodowisko już otwarte, ale mimo jego nowoczesności itd. dalej tęsknię za tym otwartym, które było jak byłam mała.

    OdpowiedzUsuń
  14. chyba sie zaczne stolowac u Ciebie hi hi hi
    wiesz jak bys my sie tak zgraly to dobra knajpke z zarelkiem bysmy otworzyly hehehehhee :)

    Kocham szpinak w kazdej postaci! :P
    A jadlas chleb ze szpinakiem swojskiej roboty?

    Buzuiolek

    OdpowiedzUsuń
  15. Fajnie masz z tym judo! U mnie można było wybrać gry zespołowe, albo jogę. Chciałam iść na gry (siatkówka) bo bardzo ją lubię, poza tym nawet się do tego nadaję. Ale się zagapiłam z koleżankami i została nam tylko joga... :))
    Nie narzekałam! To były fajne, choć męczące 3 semestry wfu na uczelni ;-)

    OdpowiedzUsuń
  16. no i wiedziałam, że kiedyś to nastąpi... tzn. że Moja Ty Kasiu ugotujesz coś czego ja jednak bym nie spróbowała... :( i to ze względu na szpinak - ble.
    co do judo, to czy Ty masz tam jakieś dziewczyny czy samymi facetami rzucasz? :)
    a apropo grudnia, to bardzo bym chciała ale jednak mi się chyba nie uda przybyć :( z jakich względów to wiadomo?

    OdpowiedzUsuń
  17. Lesli, myślę, że restauracja z jedzeniem polskim zrobiłaby furorę w Australii. Tak jak czasem rozmawiam z ludźmi, którzy przyjechali na wymianę do Gliwic z Turcji albo Portugalii, i są zachwyceni pierogami, bigosem, naszymi zupami :)
    Takiego chleba jeszcze nigdy nie jadłam, może kiedyś spróbuję.

    Crystal, u nas było całkiem sporo do wyboru - gry zespołowe, ping-pong, basen, łyżwy, siłownia i judo. Ale w siatkę/kosza grałam całe życie w szkole, ping-ponga jest nudny, a tamte pozostałe aktywności wolę uprawiać sobie sama niż mieć obowiązek. A judo nigdy wcześniej nie próbowałam i wiedziałam, że pewnie sama już nigdy nie spróbuję :)
    Dla kierunków, gdzie jest dużo dziewczyn jest jeszcze aerobik.
    Najważniejsze, żeby się podobało!

    OdpowiedzUsuń
  18. To dla Ciebie byłaby wersja specjalna - bez szpinaku, ale do mięsa dodałabym pieczarki i paprykę (albo nic bym nie dodawała, jeśli nie lubisz).

    Są jeszcze 2 dziewczyny :) Ale ja boję się walczyć z dziewczynami, bo nie chcę im zrobić krzywdy xD Na faceta mogę się rzucić, szarpać itd. ale tak z dziewczyną?
    Pewnie podobnie myślą też niektórzy koledzy, którzy nie chcą walczyć ze mną. Z resztą to rzucanie mną było naprawdę delikatne :pp

    Rozumiem, rozumiem ;) Ale mam nadzieję, że jak Mały trochę podrośnie to się spotkamy.

    OdpowiedzUsuń
  19. Z kurczaka lubię tylko piersi, a i to nie za często. Skóry z kury od dziecka nie znoszę, ale to akurat na plus.

    Szpinak wcale nie taki niesmaczny, jak o nim się mówi, choć smakiem też nie powala. Na Wielkanoc zrobiłam sałatkę szinakowo-truskawko-ogórkową i sama całą zjadłam, bo rodzinie taki zestaw do gustu nine przypadł - raz, że szpinak, a dwa - truskawki z ogórkami?

    Lazanię zrbiłam jak na razie tylko raz, ale płatów nie moczyłam. Ułożyłam suche, zalałam sosem i w piekarniku zmiękły.

    Praktykantki z zakładów fryzjerskichj rzeczywiście na sobie się uczą, przynajmniej dopóki wprawy nie nabiorą, choć zdarzyło się, że i praktykowa szefowa mojej siostry, fryzjerka z dużym doświadczeniem, klientce włosy zniszczyła.

    OdpowiedzUsuń
  20. Skóry też nie znoszę, ale za to moja siostra ją uwielbiała :) I żaden inny kurczak tak mi nie smakuje, jak ten od dziadka.

    Ja zaczęłam moczyć, bo moja mama nigdy tego nie robiła i miejscami były twarde, ale pewnie to także zależało od czegoś innego. Ważne, żeby wyszły dobre, i jak udaje się to bez moczenia/gotowania to nawet lepiej, bo więcej czasu zaoszczędzasz.

    Wiadomo, że czasem każdemu może się coś nie udać. A włosy potrafią być bardzo kapryśne. Na razie moje traktuję tylko nożyczkami po końcach, ale powoli znów zaczynam myśleć o jakimś kolorze.

    OdpowiedzUsuń
  21. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego mieliśmy tak ubogi i ograniczony wybór. Ogólnie joga mi odpowiadała. Ponieważ ćwiczyłam sama w domu i byłam dość rozciągnięta. Na tyle by dawać radę podczas 2 godzin ćwiczeń. Jedynym minusem było to, że trzeba było jechać na drugi koniec miasta na godzinę 18 o 20 joga się kończyła, a potem z wywiniętym jęzorem trzeba było znów pokonać taki hektar, żeby dotrzeć do domu.

    OdpowiedzUsuń
  22. To beznadziejny termin dostałaś. U nas w-f jest na obiektach tuż obok, generalnie w Gliwicach polibuda jest skupiona na jednym obszarze. I zajęcia są od 8, ale do 15.30, bo potem zaczynają się sekcje. Na to narzekać nie możemy ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. No cóż, szpinak kocham! Od zawsze :). W moim rodzinnym domu śmiejemy się, że jesteśmy nienormalni, bo wszyscy od zawsze przepadają za szpinakiem :). Lasagne bardzo lubię, ale często trafiałam na zbyt tłustą - może przewrażliwiona jestem ;).
    Ugotowanych też oglądam - całkiem fajna formuła programu.
    I jak wizyta u lekarza?
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  24. Haha, no to faktycznie jest rzadko spotykane :)
    Niektórzy dodają oliwy do sosu albo kupują bardzo tłuste mięso. Na pewno nie zrobisz z tego dania dietetycznego, ale da się ograniczyć tłuszcz.

    Wizyta u lekarza dobrze, chociaż nie wiem nic więcej :pp

    OdpowiedzUsuń
  25. Tak jak mówisz - na pewno da się ograniczyć tłuszcz :).
    To trzymam kciuki, byś w końcu się dowiedziała czegoś od tych lekarzy ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każde słowo :) I przepraszam anonimowych czytelników za brak możliwości komentowania, jednak zalewająca mnie fala spamu zmusiła mnie do wyłączenia tej opcji. Będzie mi miło poznać Was - zarejestrowanych ;)